Cave obiecała, Cave daje xd
Było pięć komentarzy? Było. Jest nowy rozdział? Jest.
Nie podoba on się Cave wcale, ale musi przyznać, że namieszała. Przeprasza ws za tę scenę na końcu, ale nie mogła się powstrzymać. Ma nadzieję, że się nie obrazicie.
Cave chciała również podziękować za nominację. Cave jest bardzo miło ;)
No i na koniec Cave chciała powiedzieć:
5 komentarzy = kolejny rozdział i coś, czego Ruda i Diabeł nie zapomną do końca życia ;3
Cave pozdrawia zza grobu po testach gimnazjalnych ;_;
P.S. 87% z polskiego i 50% historia + wos, jakby to kogo interesowało xd
_________________________
Hermiona tegoroczne wakacje spędziła u rodziny Weasley ‘ów. Oczywiście
odwiedziła na chwilę dom w Londynie, ale jej wizyta nie trwała długo, ponieważ
rodzice sióstr Granger polecieli na wakacje do Hiszpanii. Dziewczynki nie miały
im tego za złe. Wręcz przeciwnie. Cieszyły się, że rodzice w końcu zdecydowali
się polecieć na upragnione przez nich wakacje. Zdecydowanie należał im się
odpoczynek.
W przedostatni dzień wakacji, Ginny, Pansy i Hermiona, pakowały się pod
wieczór do szkoły. Nie podobały im się ostatnie wydarzenia, opisane w Proroku
Codziennych. Coraz częściej znajdowały się w nim wzmianki na temat morderstw na
Mugolach, Zdrajcach Krwi oraz Szlamach. Wiedziały, że mają się czego bać.
Szczególnie Hermiona, którą Tom obrał sobie za główny cel do zabicia oraz
Pansy, która z kolei zdradziła swoją rodzinę, zadając się ze swoimi
przyjaciółkami. Wiedziały jednak, że na pewno stawią czoła całemu złu, jakie
odważy się z nimi zadrzeć!
Wieczorem, kiedy siedzieli już wszyscy przy kolacji, usłyszeli głośny
trzask na zewnątrz, oznaczający, że ktoś na podwórku się teleportował. Pani
Weasley gestem ręki wskazała wszystkim, żeby pozostali na swoich miejscach,
natomiast ona samo wyciągnęła różdżkę i powędrowała do drzwi wejściowych.
Usłyszała mocne pukanie. Otworzyła zaklęciem drzwi. Dziewczyny również chwyciły
za swoje patyczki, tak na wszelki wypadek.
- Spokojnie, Molly. – dobiegł ich wesoły
głos dyrektora. Pani Weasley przybrała na twarz szeroki uśmiech i puściła
różdżkę. Podeszła do gości, zapraszając wszystkich do środka. Oprócz Dumbledore
‘a przybył jeszcze Harry. Sophie i Ron od razu podbiegli do swojego przyjaciela.
Nie ma się, co dziwić. W końcu nie widzieli się przez całe wakacje.
Było nieco przed jedenastą, kiedy Ginny w końcu wyszła z łazienki.
Siedziała tam ponad pół godziny, zapominając chyba, że jej przyjaciółki również
muszą odświeżyć się przed snem, żeby nie odstraszać jutro na Pronie 9 i ¾. Hermiona
już miała się wpakować do pomieszczenia wyłożonego białymi kafelkami, ale
usłyszała dosyć głośny huk na polu. Przyjaciółki od razu podbiegły do okna. To,
co zobaczyły wręcz je przeraziło.
Dookoła Nory powstały wielkie płomienie. Od razu zauważyły, że to czarna
magia, ponieważ stworzyły ognisty krąg, który wcale się nie powiększał.
Zauważyły, jak inni wybiegli z domu. Postanowiły uczynić to samo i już po
chwili znajdowały się obok innych. Wtedy usłyszały śmiech. Ale to nie był
zwykły chichot. To był szaleńczy śmiech samej Bellatrix Lestrenge. Hermiona
zacisnęła dłonie w pięści i zazgrzytała zębami. Jak ona nienawidziła tej
kobiety. Wzięła do ręki różdżkę. Zaczęła wytężać wzrok w poszukiwaniu kobiety,
jednak płomienie bardzo jej to uniemożliwiały.
W pewnym momencie, bystre oko Hermiony, wyłapało, że pierścień
rozstępuje się w jednym miejscu i przebiega tamtędy Harry. Niewiele myśląc
uczyniła to samo. Oczywiście musiała zignorować dość głośne krzyki Ginny.
Wcale nie było jej łatwo przedzierać się przez bagniste tereny starego
jeziora, na działce państwa Weasley. Błoto skutecznie krępowało jej ruchy.
Musiała podnosić wysoko kolana, żeby się w nim nie zapaść. Herm czuła, że
trampki, w których chodziła po Norze, są już doszczętnie zniszczone i
przemoczone. Stawały się również coraz cięższe, co w cale nie pomagało. Oddech
dziewczyny stał się nieregularny i urywany, przez co coraz trudniej było jej
złapać dech. Płuca niemiłosiernie od tego piekły. Ona jednak ni poddawała się i
zagłębiała coraz bardziej.
Nagle, obok głowy Hermiony, przeleciało kolorowe światełko. Jeszcze tylko tego mi brakowało. –
zaklęła w myślach, odbijając kolejne zaklęcie, które leciało prosta w nią. Jak
widać nie tylko Bella złożyła im niezapowiedzianą wizytę. Teraz nie dość, że
musiała biec, to jeszcze na przemian bronić się i rzucać uroki, aby bronić się
przed Śmierciożercami. Doprawdy, właśnie tak wyobrażała sobie idealne
zakończenie wakacji. W pewnym momencie poczuła, jak zderza się z kimś. Ledwo
utrzymała się na nogach.
- Dlaczego znów za mną poszłaś,
Hermiono?! – warknął Harry. Dziewczyna w odpowiedzi obrzuciła go nienawistnym
spojrzeniem.
- Bo tak mi się podobało, a nie
zapominaj, że ja będę robić, co chcę! – nienawidziła, jak ktoś się na nią darł
za nic. Bo przecież rzucenie się w wir walki ze sługami Czarnego Pana było
niczym …
- Czy ty nie rozumiesz, że to już nie
jest zabawa?! – chłopak był naprawdę zdenerwowany. Jak on ma uratować świat
przed Voldemortem, skoro ona cały czas mu przeszkadza?!
- Czyli insynuujesz, że to kiedykolwiek
było zabawą?! – odpyskowała, zaciskając dłonie w pięści. – Nie rozumiesz jednej
rzeczy Potter. Tu nie chodzi tylko o ciebie. Jakbyś nie zauważył, to Ten –
Którego – Imienia – Nie – Wolno – Wymawiać, osobiście zdeklarował, że chce mnie
zabić. A jak już pewnie zdążyłeś zobaczyć, przez pięć lat, ja nie chowam się po
kątach, jak tchórz. – Miona postanowiła, że nie będzie się oszczędzać i
wygarnie mu wszystko, co leży jej od jakiegoś czasu na wątrobie. Za kogo on się w ogóle uważa?!
- Tylko na mnie uwziął się z
przeznaczenia, a na ciebie przez twoją własną głupotę! – Hermiona już miała
rzucić się na niego z pięściami, ale pomiędzy ich głowami przeleciała kolorowa
smuga światła.
I właśnie wtedy przypomnieli sobie, gdzie tak naprawdę są. Momentalnie
odwrócili się do siebie plecami, przywierając nimi jedno do drugiego. Taka
pozycja bowiem była w tym momencie najodpowiedniejsza, ponieważ widzieli dużo
więcej. Herm była cały czas nieźle zdenerwowana na osobnika, który za nią stał,
a jako, że nie wypadało jej w tej chwili rzucić się na niego z pięściami, to
wyładowywała swoje emocje na … Śmierciożercach. Jak się okazało wściekła
Hermiona, to niewiarygodnie mocne czary.
W pewnym momencie poczuła silne uderzenie w nogę. Syknęła z bólu i
upadła na kolana, wypuszczając różdżkę. Kostka niemiłosiernie piekła. Musiała
dostać jakimś zaklęciem. Zacisnęła oczy. I wtedy usłyszała, jak Harry krzyczy.
Od razu podniosła głowę, żeby zobaczyć, co się dzieje. Wybraniec leżał kilka
metrów od niej i najprawdopodobniej był nieprzytomny. Podniosła spojrzenie
swoich czekoladowych oczu do góry, przed siebie i od razu zamarła.
Przerażająca kobieta o kręconych włosami przerażającym uśmiechu na
twarzy. Różdżkę miała wycelowaną prosto
w jej głowę. Szatynka zacisnęła powieki, pod którymi zaczęły zbierać jej się
łzy. Dobrze wiedziała, że nie ma już ratunku. Harry leżał nieprzytomny, a jej
różdżka była … no właśnie. Nawet nie wiedziała, gdzie. No cóż. Jak widać taki
koniec był jej pisany.
Gdy nadzieja już w niej prawie umarła, usłyszała jak Bella klnie
szpetnie pd nosem, a zaraz potem głośnie pstryknięcie, oznaczające
teleportację. Uniosła załzawione spojrzenie i ujrzała Dorę oraz Lunatyka. Jej szczęście
nigdy nie było aż tak duże. Chciała się podnieść, ale w ostatnim momencie
przypomniała sobie, że nie może stanąć na nogę.
- Nie wysilaj się. Zaraz ci pomożemy,
tylko obudzimy tego tu. – zaśmiała się Nimfadora, wskazując głową na chłopaka,
którego ubranie było już całkiem przemoknięte. Na twarz Herm wpłyną wredny
uśmiech.
- Mogłabym? – zapytała, nie zmieniając
zupełnie wyrazu twarzy. Tonks, jakby wyczytując z jej twarzy, o co chodzi, od
razu pokiwała twierdząco głową.
Ginny chodziła nabuzowana emocjami po Norze. Tak swoją drogą, to dach
był całkiem spalony, a ściany pod nim zburzone. Nie wyglądało to najlepiej, ale
pan i pani Weasley już wzięli się za sprzątanie. Godzina była późna, grubo po
północy. Hermiona i Harry dalej nie wracali. Ruda nie wiedziała już, co ma o
tym wszystkim myśleć. Niby jej mama wysłała Patronusa do Ministerstwa Maggi,
ale jak na razie nikt się nie pojawił.
I właśnie w tym momencie w salonie stanęli Tonks, Lupin, który trzymał
na rękach Mionę oraz Harry, cały w przemoczonym ubraniu. Ruda nie zwróciła
jednak uwagi na nic innego, tylko na to, że pan Lunatyk niesie Herm. Kolor jej
włosów od razu zrównał się z kolorem
włosów, a oczy zaczęły ciskać błyskawice. Mionka wiedziała już, że ta
noc tak prędko się nie skończy …
Siedziały w przedziale. Z no nogą Miony było
już całkiem dobrze. Normalnie na nią stawała i chodziła. Oczywiście na początku
nie obyło się bez wykładu ze strony Gin, jak to ona już nie może wytrzymać i po
prostu w końcu rzuci na Mionę jakiś urok. Jednak panna Granger nie przejmowała
się tym, ponieważ wiedziała, że Gin nie wytrzyma bez niej długo.
Była noc, wszystkie jej przyjaciółki już dawno spały. Tylko ona jakoś
nie mogła odpłynąć do krainy marzeń. Za każdym razem, kiedy zamykała oczy
widziała obrazy z wakacji. Żałowała, że nie ma Eliksiru Słodkiego Snu. Oczy
piekły ja niemiłosiernie. Chętnie by usnęła. Powieki zrobiły jej się ciężkie,
jak kamienie. Po chwili poczuła pod nimi piasek, a w następnym momencie już
spała.
Biegła, ile tylko miała sił w
nogach. Zostawiła za sobą ogień i Norę z przyjaciółkami. Musiała jednak
dowiedzieć się, czego chce Bellatrix. Czuła, jak jej buty przemakają. I w
pewnym momencie wszystko zniknęło. Teraz była w ogromnym pokoju z jednym
stołem. Coś jednak jej nie pasowało.
Może to, że była przykuta do ściany, a przed
nią stał Tom. Rozejrzała się dookoła. Przy ścianach stali Zabini, Malfoy, Nott
oraz Higgs. Widziała na ich twarzach przerażenie. Jednak teraz nie to było
najważniejsze, a to, że Voldemort właśnie podnosił różdżkę. Już miał wypowiadać
zaklęcie, kiedy …
- Herm, obudź się! – otworzyła szeroko
oczy i momentalnie usiadła. Jej oddech był nierówny, urywany. Z całej siły
próbowała złapać powietrza w płuca. O każdy kolejny oddech musiała walczyć.
Oparła głowę na rękach i zaczęła dłońmi rozmasowywać skronie, żeby się
uspokoić.
- To tylko sen. Tylko przerażający sen.
– powtarzała, jak mantrę.
- Wszystko w porządku? – zapytała z
troską Pansy, która gładziła ramię przerażonej Hermiony.
- Tak, okej. – odpowiedziała, patrząc na
podłogę.
- Za chwilę dojeżdżamy. – mruknęła
Ginny, uważnie obserwując Mionę. Jeszcze nigdy nie widziała, żeby jej
przyjaciółka aż tak bała się. Brązowowłosa popatrzyła na nią załzawionymi z
przerażenia oczyma.
- Pójdę do łazienki się przebrać. –
mruknęła w odpowiedzi. Wstała z siedzenia, chwyciła szatę wyjściową i, odprowadzona
czujnym wzrokiem przyjaciółek, wyszła z przedziału.
Na zewnątrz wzięła głęboki oddech i po woli, z głuchym świstem wypuściła
powietrze, pachnące parą zza szyb. Udała się w stronę toalety. Tak, jak się
spodziewała nikogo już przy niej nie było, więc weszła do środka. Zamknęła się
od wewnątrz, oparła o drzwi i po woli zjechała po nich na posadzkę. Ukryła
głowę w kolanach.
Ona już dłużej tego nie wytrzyma! Na wakacjach co chwil śniły jej się
sceny z Ministerstwa Magii. I nie były to szczęśliwe zakończenia. Najczęściej
leżała pokiereszowana przy jednym z kominków, a w jej brązowych oczach nie było
już tych wesołych iskierek, co zawsze. One były puste, bez życia. Zdarzało się również,
że znajdowała się w jakimś więzieniu bez okien. Brudna, poobdzierana,
zapłakana.
Od wczoraj natomiast śni jej się zajście z Nory. Płomienie, błoto, woda
i Bellatrix mówiąca, mierząca różdżką prosto w nią. Najgorsze było to, że nie
mogła sama wybudzić się z tych snów. Próbowała otworzyć oczy. Dobrze wiedząc,
że śni, szczypała się po rękach, ale to nic nie dawało. Po prostu musiała być w
tym śnie i już.
Załamana podniosła się z ziemi i przejrzała w lustrze. Miała zaczerwienione
oczy, różowe policzki i ogólnie na twarzy była raczej blada. Ręce trzęsły jej
się dalej ze zdenerwowania. Po prostu była przerażona tym, co zobaczyła.
Zostawiła jednak swoje odbicie i wzięła się za przebieranie.
Wielka Sala, zresztą jak co roku, przywitała uczniów, za równo tych
starych, jak i nowych, w starych murach Hogwartu. Ceremonia przydziału ciągnęła
się już godzinę, a wydawało się, jakby pierwszorocznych wciąż nie ubywało. Jednak
w tym roku Hermiona była zbyt zamyślona, żeby to zauważyć. Dopiero, kiedy
dyrektor przemówił, ona oderwała się od swoich myśli i spojrzała na mównicę, na
której stanął brodaty mężczyzna.
- Mam dla was jeszcze jedno ogłoszenie,
zanim zaczniecie jeść. – powiedział, uśmiechając się pod nosem, na reakcję
uczniów. – Jak wiecie musieliśmy zatrudnić nowego nauczyciela na stanowisko
Obrony Przed Czarną Magią. Dyrekcja w tym roku postanowiła jednak wprowadzić
pewne zmiany. Eliksirów od dziś uczyć was będzie profesor Horacy Slugorn,
którego serdecznie witamy z powrotem w naszej szkole. – po pomieszczeniu
rozniósł się odgłos klaskania. – Natomiast Obrony Przed Czarną Magią nauczać
będzie profesor Severus Snape. – reakcja starszych roczników? Szok.
Hermiona wracała samotnie do swojego Dormitorium. Na korytarzach nie
było nikogo, ponieważ wszyscy dalej objadali się na kolacji. Ona sama nie była
w stanie nic przełknąć, więc postanowiła, że pójdzie się położyć. Może w końcu
uda jej się choć trochę przespać, nie mając żadnego koszmaru.
W pewnym momencie usłyszała, jak coś wali się na posadzkę z głośnym trzaskiem,
a zaraz potem ktoś klnie szpetnie pod nosem. Nie musiała długo myśleć, żeby
wiedzieć, kto używa aż tak wulgarnych słów. Od razu przyspieszyła kroku, żeby
nie musieć spotkać się z pewną osobą. Niestety, im szybciej szła, tym bardziej
było ją słychać i już po chwili czuła, jak ktoś odwraca ją do siebie przodem.
Pierwszym, co zobaczyła, były duże, piękne, stalowo – szare tęczówki. Przez
myśl przeszło jej, że mogłaby utonąć w ich głębi. Poczuła rękę chłopaka na
plecach, a z przodu jego umięśniony tors. Czuła ciepło bijące od jego ciała i
zapach, najcudowniejszych perfum na świecie. Czuła, jak kolana jej miękną, a
całe ciało odmawia posłuszeństwa i z zapałem reaguje na dotyk chłopaka. Dobrze wiedziała,
że gdyby jej nie trzymał, to już dawno leżałaby na posadzce. Tak strasznie bała
się tego uczucia, które siedziało w niej gdzieś głęboko uśpione.
- Nie ładnie tak węszyć, Szlamo. –
ostatnie słowo sprawiło, że łzy stanęły jej w oczach. Tak bardzo nie chciała go
już więcej słyszeć. Nie z jego ust. Trafiało prosto w serce i rozrywało je na
drobne kawałeczki.
Spuściła głowę, żeby nie zauważył, że płacze. To byłby jej koniec.
Ogłosiłby całej szkole, że jest słaba, wrażliwa na wyzwiska, a tego nie chciała
najbardziej. Była pena, że on sam dręczyłby ją tym do końca życia. Na jej nieszczęście
zauważył.
Na początku poczuł się całkowicie zbity z tropu. Doprowadził do łez samą
Hermionę Granger. Ale czy to właśnie nie o to chodziło mu przez kilka ostatnich
lat spędzonych w Hogwarcie? Przecież chciał, aby w końcu pokazała przy nim, jak
słaba jest emocjonalnie. Dlaczego więc teraz, gdy już to osiągnął czuje się
podle? Powinien tryskać szczęściem.
I nagle naszła o ochota na coś dziwnego. Kierowany chwilą złapał za podbródek
dziewczyny. Poczuł, jak jego palce stają się mokre. Podniósł jej głowę, pomimo
stawianego oporu, tak że mógł zobaczyć jej czekoladowe oczy. Aktualnie były
całkowicie załzawione i patrzyły na niego z obrzydzeniem. Nie wiedział, czemu ,
ale poczuł ukłucie w sercu. I właśnie wtedy to się stało.
Hermiona nie zdążyła zupełnie nic zrobić, po prostu poczuła, jak Draco
obejmuje jej usta swoimi miękkimi, ciepłymi wargami. Na początku zupełnie nie
wiedziała, o co chodzi. Nie robiła nic, tylko poddawała się pieszczocie, jaką
zapewniał jej chłopak. Jednak po krótkiej chwili odwzajemniła pocałunek. Robiła
to po raz pierwszy. Było niesamowicie. Czuła, jak motyle budzą się w jej
brzuchu, aby tańczyć wspaniały taniec radości. Coraz bardziej angażowała się w
pocałunek.
W pewnym momencie stało się coś niesamowitego, od czego dziewczynie
zakręciło się w głowie. Poczuła, jak język Dracona po woli wchodzi do jej buzi.
To było niesamowite. Malfoy nie był natarczywy. Wręcz przeciwnie, całował
wspaniale. Uchyliła lekko powieki. Jego oczy były otwarte. Mogła znów w nie
spojrzeć. Wydawał się być bardzo skupiony na tym, co robi.
I tak, jak szybka się zaczęło, tak się skończyło. Hermiona, jakby
uświadamiając sobie, co robi, oderwała się od Draco i nie patrząc w tył, po
prostu pobiegła do Dormitorium.
:D Pocałowali się!! Dlaczego Hermiona uciekła??!!! Wspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo ja widzę, że tu się bardzo dobre rzeczy zaczynają dziać :D Mam tylko nadzieję, że za szybko nie wpadną sobie w ramiona, ale znając ciebie to jeszcze się tu będzie działo i to sporo :) Rozdział fajny, bardzo przyjemnie mi się go czytało :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Haha!! U mnie, od razu w ramiona? xd
UsuńJeszcze sie pożądanie nie zabili a ty już o godzeniu xd
Oj tam :p Dlatego mówię, że znając ciebie tak szybko nie pójdzie, z czego niezmiernie się cieszę :D
Usuńjestem i 5 komentarz czyli rozdział tuż tuż a w nim moje Blinny..) Dobrze Ci poszło na próbnych egzaminach gratulacje!!. Rozdział świetny i ten pocałunek mm ale mnie zaciekawiłaś z Ginny i diabłem co takiego się wydarzy że nie zapomną do końca życia. Wyobraźnia pracuje. Karola
OdpowiedzUsuńStuknięta bellatrix chociaż za sprawą Heleny Bonham Carter ją lubiłam ten jej zabójczy śmiech i ta wyliczanka. Fajny rozdział a koniec petarda. Czekolada
OdpowiedzUsuńPocałowali się jak dobrze tylko czemu Ona uciekła? Czekam na nowy rozdział..)
OdpowiedzUsuńOsz, kurwaszki *.*
OdpowiedzUsuńMam motyle w brzuchu.. <3 Pocałowali się *.* bosze, nie mogę po prostu ...
to było cudowne, teraz wszystko jest na dobrej drodze, by ze sobą byli <3
L.I
uwielbiam ! :d
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga, a ten rozdział jest taki słodki <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie
pod-krawatem.blogspot.com
Layls