piątek, 29 listopada 2013

ROK CZWARTY CZ. III

Krótko, bo krótko, ale zawsze. I tak więcej by nie było, bo mam kolejną kare na komputer, tylko tym razem dostaję go na piątek i sobotę xd
Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam, bo sama siebie owszem...
Pozdrawiam, Cave :)
P.S. Wyczuwam Blinny xd
____________________________________________

     Hermiona i Ginny, w wyśmienitych humorkach, schodziły na śniadanie do Wielkiej Sali. Dziś była sobota, więc miały dzień wolny od wszelkich zajęć. Co chwila ktoś gratulował im wspaniałej gry, podczas wczorajszego meczu ze Slytherin ‘em. Odpowiadały szerokimi uśmiechami i skinieniem głowy. Jednak coś, a raczej ktoś miał sprawić, że ich nastrój ulegnie diametralnej zmianie. Postanowiły nie zwracać po prostu na nich uwagi i robić swoje. Niestety Draco i Bleise mieli co do nich inne plany i sami postanowili poprawić sobie samopoczucie po wczorajszej, druzgocącej przegranej.
- Ej, Rudzielcze, jak to jest mieć tak beznadziejnego brata? – Gin nawet na niego nie popatrzyła, tylko powędrowała w stronę Błoni, przyspieszając kroku. Oczywiście Hermiona zrobiła to samo, co przyjaciółka. Na nieszczęście panny Weasley, pan Zabini nie poddał się tak łatwo i już po chwili pędził do niej. – Aż tak źle, że nie odpowiesz? – zakpił ponownie. Ginny cały czas hamowała w sobie chęć rzucenia się na niego i podrapania mu tej jego, paskudnej twarzyczki. Ślizgon jednak z każdym wypowiedzianym słowem utwierdzał ją w przekonaniu, że dawno nie zrobiła mu porządnego kuku, zbyt dawno.
      W pewnym momencie czarnoskóry zatrzymał się w miejscu i zaczął śmiać tak, że aż wylądował na trawie. Ruda popatrzyła na niego, jak na debila, którym był w stu procentach, skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej oraz podniosła do gry jedną brew. Wszystkie te gesty miały oznaczać jedno – że nie rozumie zupełnie nic z jego kretyńskiego zachowania.
- I z czego rżysz idioto? – warknęła podirytowana. Nie wiedziała, o co mu chodzi, a ona nie lubiła nie wiedzieć o co komuś chodzi. Ugh ! Przecież on ją tak wkurza, że już zupełnie nie myśli sensownie!
- Bo ja … ja właśnie … uświadomiłem sobie coś ! – wystękał pomiędzy pojedynczymi napadani śmiechu. – Ty grałaś zupełnie tak samo, jak on! – dodał.
     Hermiona, która niedaleko dwójki kłóciła się z Draco, kiedy tylko usłyszała ostatnie zdanie wypowiedziane przez Zabini ‘ego od razu przestała zwracać uwagę na drugiego Ślizgona. Twarz jej pobladła i na nic nie zważając pomaszerowała w kierunku wejścia do zamku. Nie ma zamiaru być świadkiem morderstwa, a co dopiero ofiarą.
    Malfoy ‘a zdenerwowało zachowanie brązowowłosej Gryffonki. On się tu produkuje, wymyśla coraz to nowe epitety pod jej adresem, a ta jak gdyby nigdy nic odwraca się na pięcie i ucieka. To nie do pomyślenia! I wtedy coś go tchnęło. Odwrócił się do przyjaciela, do którego wcześniej stał tyłem. Bleise leżał na trawie i śmiał się, jak jakiś niedorozwinięty. Jednak nie to go przekonało do ucieczki. Otóż Ginny stała nad Ślizgonem, a jej twarz przybrała odcień prawie taki sam, jak włosy. Piąstki zaciśnięte były z całej siły, że aż pobielały jej knykcie. Oczy niemalże ciskały w chłopaka piorunami. Może i ta Ruda była Zdrajczynią Krwi, ale niebezpieczną ! Już kiedyś miał okazję od niej oberwać i nie zamierza ponownie korzystać z tej, wątpliwej jak dla niego, przyjemności.
       Ginny nie mogła uwierzyć w to, co ta gadzina jej powiedziała. Niby ona, Ginevra Molly Weasley, córka Molly i Artura Weasley, gra na tak samo beznadziejnym poziome, jak jej brat, Ronald ?! Zacisnęła piąstkę na różdżce, a zęby zazgrzytały jej złowieszczo.
- Vingardium Leviosa! – wypowiedziała formułkę przez zaciśnięte szczęki. Z satysfakcją popatrzyła na zdezorientowaną twarz Bleise ‘a, który momentalnie zawisł w powietrzu. – Co Zabini?! Tera już nie jest ci tak do śmiechu?! – zapytała przekornie, a w jej oczach zabłysły wesołe ogniki, które zawsze oznaczały, że bawi się wręcz wyśmienicie.
- Dobra, Wiewióreczko! – pisnął przerażony chłopak, do którego właśnie zaczęło docierać, jak wielki błąd uczynił, żartując sobie z niej w ten sposób. – Powiedzmy, że jesteś od niego trochę lepsza, tylko postaw mnie już na ziemię! – Gin zastanowiła się przez chwilę. Przecież nie może mu odpuścić tak po prostu, bez żadnej kary. O co to, to nie!
- Powiedzmy, że jestem od niego trochę lepsza? – przedrzeźniła go, udając myślicielski ton. Podrapała się wolną ręką po podbródku. W pewnym momencie na jej dziewczęcą twarz wpłynął wredny uśmieszek. Zabini zaklął szpetnie pod nosem. Zaczynał po woli żałować tego, co powiedział, a to mu się chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło.
- Posłuchaj mnie Weasley … -zaczął po woli, jednak nie dane było mu skończyć, ponieważ wylądował z impetem na jednym z drzew. Koniec zabawy! Tym razem grubo przegięła!
         Hermiona z chęcią pałaszowała swoje śniadanie. Wczoraj opuściła ją kolacja, więc nic dziwnego, że kiszki grają jej marsza w brzuchu. Zastanawiała ją tylko jedna rzecz. Dlaczego Ginny tak długo nie wraca z Błoni. Przecież już dawno powinna rozprawić się z kimś pokroju Zabini ‘ego. Zaintrygowana Miona postanowiła przeprowadzić wnikliwą analizę wzrokową Wielkiej Sali. Zaczęła od stołu nauczycielskiego.
     Na samym środku siedziała profesor Dolores – Minister – Mi – Pozwolił – Umbridge w swoim różowym stroju. Uśmiechała się w ten charakterystyczny dla siebie sposób, którego szatynka tak strasznie nienawidziła. W ogóle całej jej nie nawidziła. Nie rozumiała również, jak ona może siedzieć na środku, skoro to profesor Dumbledore jest dyrektorem szkoły? Paranoja.
   Następnym w kolejce okazał się, sam wróg numer jeden szamponu, Severus – Zadarty – Nochal – Snape. Niby zajęty był jedzeniem, ale Hermiona zauważyła, że co chwilę rzuca w kierunku Dolores spojrzenia typu „ zgiń, przepadnij różowy pomiocie nieczysty!”. Gryffonka uśmiechnęła się pod nosem. To chyba, nie, na pewno, pierwsza i ostatnia rzecz, w jakiej zgadza się z Nietoperzem.
     W gronie pedagogicznym nie znalazła już nikogo i niczego, co mogłoby przyciągnąć jej uwagę. Postanowiła się, więc zająć uczniami. Puchonów od razu pominęła, ponieważ na śniadaniu pojawiło się tylko kilkoro pierwszorocznych. Nuda! Krukoni? Luna rozmawiała o czymś zawzięcie z Kornelem, a kilkoro uczniów, z tych którzy byli na wczorajszej imprezie w Saloni Domu Lwa, wręcz usypiało na siedząco. Przy Stole Gryffonów siedziała tylko ona oraz Fred i Gerorge, którzy grzebali coś w, jak się domyślała, nowym wynalazku. Westchnęła zrezygnowana i podniosła wzrok na Ślizgonów.
    Pierwszym, co zobaczyła była oczywiście trójka nadętych bufonów, a dookoła nich wianuszek najpiękniejszych w szkole dziewczyn. Hermiona poczuła ukłucie zazdrości w sercu. Ona nie była tak ładna, jak Ślizgonki. Jej uroda była wręcz przeciętna. Spuściła wzrok i potrząsnęła energicznie głową. Nie, nie może tak myśleć! Przecież nie liczy się wygląd, a to, jakim się jest, prawda?
     Jej szpetne rozmyślania przerwało wtargnięcie kogoś do Wielkiej Sali. Okazało się, że to … Irytek ?! Jeszcze tylko jego tu brakowało! Duch nie robiąc sobie nic ze zdziwionych i, jak w przypadku Dolores, zabójczych spojrzeń kierowanych pod ego adresem po prostu podleciał do Hermiony.
- Irytek przybywa, by poinformować Mionę, że jej Ruda przyjaciółka postanowiła zrobić kuku jego przyjacielowi. - po ostatnich słowach rzucił w Malfoy ‘a balonikiem napełnionym wodą i śmiejąc się zniknął. Młody arystokrata zaczął kląć, na czym tylko świat stoi, a mózg Herm przetwarzać najważniejsze, pozyskane przed chwilą informacje.
      Gdy już ułożyła sobie wszystko w głowie, poderwała się z miejsca i zaczęła biec w kierunku, gdzie po raz ostatni widziała Ginny. Po drodze cały czas przeklinała swoją głupotę. W języku Irytka „ zrobić komuś kuku” nie oznacza nic innego, jak „ on jest już prawie martwy”. W pewnym momencie usłyszała, że ktoś również biegnie tam, gdzie ona. Nie wiele myśląc odwróciła się na ułamek sekundy do tyłu. Zobaczyła trójkę osobników, których nie chciała teraz, ani kiedykolwiek indziej zobaczyć. Gdzieś za nimi dostrzegła Lunę i Pansy, które najprawdopodobniej biegły jej na pomoc. Postanowiła jednak na nie nie czekać, bo do ratunku i tak by nie doszło. Wznowiła swój szaleńczy bieg. Nie trwał on długo, ponieważ poczuła, jak po chwili nosi się w powietrzu. Oczywiście zaczęła się wyrywać z całej siły, bo umięśnione dłonie napastnika trzymały ją w stalowym uścisku.
- To i tak ci nic nie da Granger, więc możesz od razu przestać. – usłyszała głos, który ku jej rozpaczy, przyprawiał ją o przyjemne dreszcze w okolicach kręgosłupa. – Nie martw się, jak tylko uratuję dupę tego kretyna, to może wypuszczę cię bez problemu. – Hermiona poczuła, jak złość opanowuje całe jej ciało. Czy on właśnie powiedział, że ma zostać tarczą anty Ginnową?! Jego niedoczekanie! Nie będzie ryzykować dla jakiegoś brudnego, skretyniałego Ślizgona! Zaczęła wyrywać się jeszcze bardziej niż wcześniej. Czuła wręcz, jak każdy mięsień Malfoy ‘a się napina. Denerwował się coraz bardziej. I o to jej właśnie chodziło.
       Pansy i Luna, kiedy tylko zobaczyły, że ci debile wychodzą za Hermioną nie zawahały się nawet przez chwilę i pobiegły na ratunek przyjaciółce. Niestety nie dały rady ich dogonić. Do tego, jak na złość, Nott i Higgs postanowili sobie z nimi pogadać.
- Gdzie wam się tak spieszy? – zacmokał Teodor z wrednym uśmiechem. – Może jednak porozmawiacie z nami chwilę. Bieganie jest takie męczące. – dodał, a raczej westchnął, teatralnie ścierając niewidzialny pot z czoła.
- Po prostu zejdźcie nam z drogi. – warknęła w ich kierunku Pansy, której twarz zaczęła się niebezpiecznie czerwienić. Do tego Teo zaczął tak dziwnie na nią działać. Nie podobało jej się to.
      Ginny rozglądała się wkurzona dookoła. Ta gadzina gdzieś jej właśnie uciekła. Jednak ona nie zamierzała odpuścić mu tak łatwo. Nie miał prawa skrytykować jej gry! Była o tysiąckoć lepsza od niego! Postanowiła wyciągnąć go z kryjówki podstępem, używając jego wrodzonej głupoty oraz długiego jęzora, które w połączeniu bywają czasami naprawdę bardzo pomocne, szczególnie w takich sytuacjach, jak ta teraz.
- Bleisiczku! Wyjdź z kryjówki Diabełku! Przecież wiesz, że nie zrobię ci zbyt dużej krzywdy! – zaszczebiotała głosem, którego nie powstydziłyby się nawet siostry Greengras. Na efekt nie musiała czekać długo, ponieważ już po chwili z jednego z drzew zaczęła zwisać głowa Zabiniego.
- Teraz przesadziłaś, wredna zołzo! – warknął podirytowany. Nikt nie miał prawa tak się do niego zwracać, nawet ona! Zaraz, zaraz! Szczególnie ona! Jego rozmyślania przerwało wypowiedziane przez Ginny zaklęcie. Zacisnął powieki i modlił się w duchu, żeby nie bolało aż tak bardzo …
     To, co zobaczyli Hermiona i Draco po dojściu na Błonia przeraziło ich nie na żarty. Pod jednym z drzew leżał nieprzytomny Bleise, a jakiś dziesięć metrów dalej Ginny, która również zemdlała. Herm momentalnie wyswobodziła się z ramion Draco i popędziła do swojej przyjaciółki. Zaczęła próbować wszystkiego, nawet delikatnie uderzała jej twarz, żeby tylko się obudziła. Smok uczynił to samo z swoim przyjacielem. Jednak w pewny momencie złość ogarnęła każdą komórkę jego ciała.
- Jeżeli to Rude czupiradło coś mu zrobiło, zabije ją. – Herm, kiedy tylko usłyszała te słowa od razu zerwała się na równe nogi.
- Ty chamie! Jeżeli ktoś coś tutaj komuś zrobił, to tylko ten twój brudny przyjaciel mojej Ginny! – warknęła podnosząc się na równe nogi. Jak on w ogóle śmiał posądzać o cokolwiek Gin?!
       Nie musiała czekać długo na reakcję Malfoy ‘a. W ułamku sekundy chłopak stanął naprzeciw niej i mierzył ją zabójczym spojrzeniem. Miona, chociaż była od niego całkiem sporo niższa, to nie pokazywała żadnego strachu. Nawet go nie odczuwała. Już mieli sięgać po różdżki, kiedy otarł do nich głos profesor McGonagall.
- Panno Granger, panie Malfoy. Co się tutaj dzieje? – zapytała mierząc ich srogim spojrzeniem, co spowodowało, że odsunęli się od siebie. Hermiona już chciała otwierać usta, kiedy ponownie dobiegł ją lodowaty głos vice dyrektorki. – Lepiej nic nie mów! Trzeba ich zabrać do Skrzydła Szpitalnego.
      Wieczorem Herm siedziała wraz z innymi uczniami, którzy należeli do Gwardii Dumbledore ‘a, w Pokoju Życzeń i ćwiczyli razem z Harrym zaklęcie Expecto Patromun. Nie szło jej zupełnie. Była zdenerwowana na Malfoy ‘a i Zabini ‘ego, i w ogóle na cały otaczający ją świat. W pewnym momencie postanowiła w końcu wziąć się w garść i wyczarować coś więcej niż kilka iskierek. Skupiła się na najwspanialszym wspomnieniu. Moment, w którym dowiedziała się, o tym że jest czarownicą … Wypowiedziała formułkę. Nic, kolejne iskry. Moment, w którym poznała Ginny, Lunę lub Pansy … Dalej nic. No cóż, ona nie podda się tak łatwo. Moment, w którym dostała się do drużyny Gryffonów … Nic z tego, same iskierki. Trudno, próbuje dalej. Moment, w którym dostała się do Gryffindor ‘u … Mgiełka wystrzeliła z jej różdżki. To dalej nie to, czego chciała. Zaraz, a może by tak spróbować. Pewnie się nie uda, ale co jej szkodzi? Pomyślała i wypowiedziała formułkę po raz kolejny, jednak tym razem z różdżki wystrzelił wspaniały Feniks. Herm pisnęła przerażona i wypuściła różdżkę, przez co zwierzę zniknęło.
- To było naprawdę mocne wspomnienie. – powiedział do niej Harry. Popatrzyła na niego przerażona i po prostu opuściła Pokój Życzeń. Powędrowała do Ginny, nie zważając na późną porę. Rzuciła na siebie tylko Zaklęcie Kameleona, żeby po drodze ktoś jej nie zauważył. Nie zniosłaby kolejnego szlabanu. Ręka cały czas boli ją od tego długopisu.
- Ginny, masz się w tej chwili obudzić. – zażądała, kiedy tylko dotarła na miejsce i usiadła obok łóżka, gdzie leżała jej przyjaciółka. – Nie mogłaś wybrać innego zaklęcia? Czy to musiało być akurat to?

- Przynajmniej teraz wiesz, jak to jest, kiedy wreszcie uratujemy ci dupe i to ty tu leżysz. – wychrypiała Ruda.

4 komentarze:

  1. Rozdział jest naprawdę boski ♥ Ginny jest genialna i w ogóle no :D Bardzo lubię twojego bloga ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział i wreszcie trochę Blinny. Ale ta Ginny jest złośnikiem lepiej jej nie denerwować liczę że w następnym odcinku też będzie Ginn z Diabełkiem..) Karola

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny rozdział Ruda to naprawdę niebezpieczna bestia. Cieszę się że Blinny się pojawiło liczę że będzie ich jeszcze więcej. Ruda niezłe kuku zrobiła zabiniemu mam nadzieję że jej się odwdzięczy powinien w końcu to Arystokrata nie zniesie że zabawiła się jego kosztem zdrajczyni krwi. Czekolada

    OdpowiedzUsuń
  4. Z czego rżysz Idioto i giń Zabini tak się śmiałam że rozbolał mnie brzuch. Uwielbiam tą parkę są świetni. Jednak Blaise jest trochę chamski i powinien dostać porządną nauczkę że do Wesley nie mówi się że źle gra i dobrze mu tak z tym zaklęciem..) Miss doskonałości

    OdpowiedzUsuń