niedziela, 24 listopada 2013

ROK CZWARTY CZ. II

Publikuję rozdział, ale od razu mówię, że mi się nie podoba ;/
Jest krótki, bez sensu i w ogóle bleee ...
Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za pewnego blondyna ;)
Enjoy, Cave.
P.S. 11 obserwatorów - kocham was <3
_______________________________________________

     Hermiona siedziała samotnie pod wielkim dębem na błoniach. Zastanawiała się nad tym, co się ostatnio dzieje w jej głowie. Mianowicie cały czas myślała o jednym i tym samym – pewnym Ślizgonie o stalowo – szarym spojrzeniu. W żaden sposób nie mogła go wyrzucić ze swojej głowy. Widziała go kiedy rano wstawała, na każdej nudnej lekcji, podczas głupiego szlabanu, na obiedzie, kiedy szła spać. Chłopak cały czas przebywał w jej umyśle. Jednak najgorsze jest to, że nie myśli już o nim jak o zadufanym w sobie, snobistycznym arystokracie, a jak o normalnym człowieku. Ba! Przyznała przed samą sobą, że wyprzystojniał! Jakby tego wszystkiego było mało Ślizgon znalazł sobie nową dziewczynę. Kiedy tylko zobaczyła ich dziś rano razem, całujących się, coś mocno zakuło ją w serce. Jakby … zazdrość do tej Ślizgonki, która okazała się sama Dafne Greengras.  To nie jest normalne! Teraz przyszło jej na myśl, że nie mogłaby zrobić nic głupszego, jak zakochać się w nim. To by przecież było, jak wydanie na siebie wyroku śmierci! Nie, ona zdecydowanie musi coś z tym zrobić.
    I właśnie wtedy zobaczyła blond chłopaka. Jego włosy powiewały szarpane, całkiem mocnym już, wiatrem. Był wysoki i dobrze zbudowany. Zupełnie, jak Malfoy. Głowę miał spuszczoną w dół, a wyraz twarzy zamyślony. Jak Malfoy, kiedy myśli, że nikt na niego nie patrzy. Poruszał się po woli. Ręce włożył do kieszeni, a dwa ostatnie guziki przy koszuli zostawił rozpięte. Malfoy też tak robi. Popatrzyła na jego szatę. Na lewej piersi widniał herb … Ravenlawu. A może by tak? Podniosła się jednym zgrabnym ruchem z trawy. Właśnie wpadła na genialny pomysł, żeby powstrzymać proces zakochiwania się w pewnym tlenionym debilu.
- Cześć, coś się stało? – zagadała tarasując drogę nieznajomemu chłopakowi. Ten podniósł na nią spojrzenie, jak się właśnie okazało, niebieskich oczu na dziewczynę, a na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech, który zdecydowanie dodał mu nieco uroku.
- Hej. Nic, po prostu lubię sobie czasem tak pospacerować i pomyśleć o wszystkim i o niczym. – zaśmiał się. – Kornel Mayer. – przedstawił się wyciągając w kierunku dziewczynki dłoń. Ona ujęła ją bez najmniejszego wahania. Musiała przyznać, że chłopak miał bardzo duże, silne, ale i delikatne dłonie. Takie chłodne. Podobało jej się to.
- Hermiona Granger. – odpowiedziała odwzajemniając uśmiech.
      Później spacerowali po Błoniach i rozmawiali na różne, przeważnie małoznaczące tematy. Miona musiała przyznać, że chłopak wywarł na niej bardzo pozytywne wrażenie. Był zabawny, uroczy, ale i potrafił jej wysłuchać, kiedy Herm puszczały hamulce i gadała jak najęta. Reasumując, spędziła bardzo przyjemny wieczór w towarzystwie bardzo przystojnego chłopaka. Czegóż można chcieć więcej? Tego jedynego …
      Draco stał za drzewem i przyglądał się Hermionie, która dobrze bawiła się z Kornelem. Znał tego gostka. Ścigający Ravenclaw ‘u. Kapitan swojej drużyny. Przystojny, uprzejmy, miły … Dlaczego Hermiona nie mogłaby się w nim zakochać? Tak, pomyślał Hermiona. Pogodził się z tym, że pokochał córkę Mugoli. Dlaczego, Bi nie lubi okłamywać siebie samego. Powiedział o tym swoim przyjaciołom, a oni go nie wyśmiali, tylko wsparli. Właśnie od tego są.
      Kiedy zobaczył, jak Kornel obejmuje szatynkę, a ta słodko się rumieni poczuł w sercu nieprzyjemne ukłucie. Zazdrość. Tak cholernie zazdrościł temu pieprzonemu Krukonowi, że on może być obok niej. Sam chciał się do niej przytulić, pocałować. I właśnie wtedy przypomniał sobie, że jest zaręczony. Z jakąś pustą idiotką. Po jego bladym, chłodnym policzku spłynęła jedna, samotna łza, którą od razu starł. Nie może płakać. Musi się pogodzić z tym, że nigdy nie znajdzie szczęścia u jej boku. Odszedł w głąb Zakazanego Lasu, tak jak robił to zawsze, gdy był przygnębiony i musiał przemyśleć kilka, ewentualnie kilkaset, spraw.
    Roześmiana Miona weszła do Wielkiej Sali wraz z Kornelem. Od razu napotkały ich spojrzenia uczniów. Znaczna część dziewcząt zazdrościła Hermionie tego, że może przebywać bezkarnie, mało tego, śmiać się, w towarzystwie blondyna. Natomiast męska część mroziła wzrokiem Mayer ‘a za to, że ewidentnie podrywa Hermionę. Dziewczyna pożegnała się z chłopakiem i udała do swojego stołu. Już z daleka widziała powiększone źrenice Ginny, która najprawdopodobniej zaraz zasypie ją gradem pytań o Krukona. Właśnie dlatego usiadła pomiędzy bliźniakami. Dobrze wiedziała, że Gin pokłóciła się Fredem i Georg ‘em. Miała nadzieję, że Ruda na razie sobie odpuści i da jej zjeść w spokoju. Nie pomyliła się – panna Weasley co chwila wysyłała jej zabójcze spojrzenia, ale nie podeszła.
      Już wracała do Dormitorium ,ale usłyszała za sobą czyjeś kroki. Próbowała nie zwracać na to uwagi i iść dalej, ale odgłos uderzania butami o posadzkę stawała się coraz głośniejszy, aż w końcu poczuła, jak ktoś odwraca ją w swoją stronę. Nie wiedziała, kto to, bo było ciemno. Cały czas się cofała, ale w końcu i tak natrafiła na przeszkodę w postaci kamiennej ściany zamku. Poczuła nagle ciepły oddech przy swoim uchu i zapach znajomych perfum w nozdrzach.
- Czego chcesz Malfoy? – warknęła od razu. Zastanawiała się tylko, dlaczego te perfumy i bliskość Ślizgona aż tak na nią działają. Przecież to nie jest normalne.
- Widzę, że znalazłaś sobie jakiegoś przydupasa Granger. – kiedy tak błądził po Zakazanym Lesie uświadomił sobie, że przecież nie mógł zakochać się w jakiejś brudnej Szlamie. To nie przystoi arystokracie, a już szczególnie komuś na takim poziomie majątkowym, jak on! Zauroczyła go tylko chwilowo! I ma zamiar to pokazać całemu światu i samemu sobie, dokuczając jej ile wlezie. O tak! Nie będzie miała łatwego życia w tej szkole, bo jako Szlama nie zasługuje na to!
- Odwal się ode mnie. – bliskość Ślizgona źle na nią wpływała. Znów poczuła te niesamowite perfumy, które dziwnie na nią działały. Spróbowała go odepchnąć. Marnie jej to wyszło, ponieważ chłopak praktycznie nie drgnął. Zrezygnowana popatrzyła w hardo w jego oczy, ale od razu tego pożałowała. Niemalże czuła, jak rozpływa się w stali jego tęczówek. Były takie piękne, tajemnicze, nie zdradzały żadnych emocji. Pokręciła głową. Nie może tak o nich myśleć! To są wstrętne, gadzie oczy ! Aczkolwiek najpiękniejsze, jakie w życiu widziałaś.
- Słuchaj Granger. – powiedział zachrypniętym głosem, który sprawił, że po plecach dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz podniecenia. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteś niczym i ja w każdy możliwy sposób będę ci to udowadniał. – poinformował.
- Jakbyś już tego nie robił. – prychnęła, ale uraziły ją te słowa. Nie wiadomo, dlaczego, zachciało jej się płakać. Malfoy nieznacznie zmniejszył odległość pomiędzy nimi.
- Będzie jeszcze gorzej, niż dotychczas. – wyszeptał, puścił dziewczynę, odwrócił się i poszedł przed siebie, w stronę Lochów.
     Miona musiała poukładać sobie to wszystko, co się przed chwilą stało. Draco Malfoy powiedział jej, że będzie ją gnębić. Nic nowego. Zdążyła już się z tym pogodzić. Tylko dlaczego teraz ją to tak cholernie zabolało? Przypomniała sobie lodowaty głos Ślizgona, który dane jej było słyszeć kilka sekund temu. Miał temperaturę zera absolutnego, z resztą jak zawsze. Dlaczego zachciało jej się płakać?
     Następnego dnia Miona stała wraz z Ginny, Harrym i innymi Gryffonami, którzy czekali na pobór do drużyny. Liczyła, że przyjdzie dużo osób, ale nie aż tyle. No nic, jej pozycja i tak jest pewna. Tak samo z resztą, jak Gin. Harry spróbował przerwać harmider, z marnym skutkiem, więc Ruda postanowiła wkroczy do akcji.
- Cisza! – Hermiona popatrzyła z uznaniem na swoją przyjaciółkę, której krew zaczęła po woli buzować. Dobrze wiedziała, że Harry podoba się Gin, a co z tym idzie, każdy musiał słuchać się Wybrańca, bo było źle.
     Mijało pierwsze pół godziny treningu. Aktualnie próbowali obrońców. Cormac ‘owi szło niemal idealnie. Katie Bell z całej siły próbowała wrzucić kafel przez obręcz. Z marnym skutkiem, ponieważ chłopak obronił każdy rzut. W pewnym momencie zobaczyła, jak Sophie chwyta za różdżkę. Szturchnęła lekko Ginny, która zawisła w powietrzu zaraz obok niej. Wskazała głową na swoją siostrę. Blondynka wypowiedziała jakieś zaklęcie, a Cormac wpuścił gol. Przyjaciółki popatrzyły na siebie.
- Konfundo. – powiedziały równocześnie. Hermiona podleciała od tyłu do siostry i wylądowała obok niej.
- Nie ładnie tak rzucać zaklęciami na treningu, a co dopiero w czasie rekrutacji. – Soph podskoczyła na siedzeniu i popatrzyła zdezorientowana na siostrę.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. – mruknęła poruszając się nieznacznie i unikając wzroku szatynki. Herm już wiedziała, że miała z Ginny rację. Uśmiechnęła się wrednie.
- O tego Konfundusa. – powiedziała bez żadnych ceregieli, aby następnie uderzyć siostrę miotłą prosto w środek głowy.
- Ty mała, wredna gówniaro! – warknęła Sophie poprawiając fryzurę i wstając, żeby odpłacić się czymś siostrze. Niestety Herm była szybsza i już wisiała w powietrzu.
- Też cię nienawidzę zołzo. – zaśmiała się i odleciała. Dobrze wiedziała, że blondynka nie rzuci w nią żadnym zaklęciem, ponieważ zostałby wyprowadzona z boiska.
     Cała drużyna stała na trawie i czekała na ogłoszenie wyników. Harry znajdował się na środku, a koło niego były Ginny i Hermiona, które były pewne swoich pozycji w drużynie. Chyba jako jedyne. Oczywiście panny Granger i Weasley nie omieszkały poinformować wybrańca o oszustwie Sophie. Dziewczęta były wręcz pewne, że to Cormac zostanie ich nowym obrońcom.
- Tak. – zaczął kapitan. – Jak wiecie teraz odbędzie się ta mniej miła część treningu. Muszę z kilku was zrezygnować. – wyjął z kieszeni pomiętą kartkę. Widać było, że jest trochę zdenerwowany – Ścigający. Hermiona Granger, Ginny Weasley i Katie Bell. Pałkarze. Fred i George Weasley. Obrońca. Ron Weasley. – Herm i Gin popatrzyły a Harry ‘ego z mordem w oczach. Przecież oszukiwali! – Szukającym jestem ja. Teraz rezerwowi. Obrońca. Cormac McLaggen. Pałkarz. Jack Sloper. Ścigająca. Alicja Spinnet. To by było na tyle. – zakończył. – Wybranych proszę o pozostanie na treningu, a ja muszę porozmawiać z dwiema ścigającymi. – mruknął i udał się w kierunku szatni.
     Kiedy dotarli na miejsce Wybraniec wiedział, że może nie wyjść z tego cało. Owszem, sam widział jak Sophie wymawia zaklęcie, ale Ron był jego przyjacielem i ona w niego wierzył. Chyba …
- Czy tyś całkiem ocipiał Potter? – panna Granger nie miała zamiaru się oszczędzać. – Przecież McLaggen jest sto, ba! Tysiąc razy lepszy niż Ron!
- Hermiono, zrozum … Nie mogłem inaczej! – zaczął się jąkać.
- Gówno prawda! To, że mój brat jest twoim przyjacielem nie znaczy, że mamy przez to przegrać! – pana Weasley najwyraźniej zapomniała w tym momencie, że pan Harry Potter bardzo jej się podoba. Jak widać zwycięstwo ze Ślizgonami jest ważniejsze.
- Posłuchajcie! Jeżeli Ron się nie sprawdzi w najbliższym meczu, to od razu Cormac go zmieni. – zaproponował Złoty Chłopiec. Dziewczyny popatrzyły na siebie, a później na czarnowłosego. Od razu zobaczył, jaka będzie odpowiedź.
- Nie. – warknęły równo. No cóż, zawsze warto było spróbować.
- Nie będziesz testował go w meczu ze Ślizgonami. – dodała od razu Hermiona.
     Zawodnicy szybowali już od kilku minut w powietrzu. Harry i Draco w dalszym ciągu nie mogli wypatrzeć złotego znicza we mgle. Ron wpuszczał większość bramek. Wydawałoby się, że wszystko idzie nie po ich myśli. Jednak na boisku była jeszcze czwórka Gryffonów, która dopilnowała, aby wynik sprzyjał im, a nie przeciwnikom. Pałkarze radzili sobie bardzo dobrze. Udało im się już pare razy zrzucić zawodników przeciwnej drużyny z mioteł. Natomiast Hermiona i Ginny na zmianę zdobywały punkty. Pare razy udało im się również wyzywać z Higgs ‘em, Nott ‘em i Zabinim. Aktualnie wynik wynosił 50:30 dla Gryffonów. W pewnym momencie Lee zaczął krzyczeć i podskakiwać.
- Taak ! Harry Potter zobaczył znicz! Dalej Harry, nie daj się tym gadom! – chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwało mu mocne uderzenie w tył głowy. Jak widać profesor McGonagall nie uznawała stronności komentatora. – Hermiona Granger zdobywa kolejne punkty! Jej i Ginny nie da się dzisiaj zatrzymać! Szkoda, że Ron nie bierze przykładu z siostry i tak łatwo daje sobie wrzucić kafla przez obręcz tym, tym Ślizgonom! – tym razem chłopak w ostatnim momencie schylił się, unikając zderzenia na linii dłoń nauczycielki – jego biedna głowa.
     Hermiona rozejrzała się dookoła. Zobaczyła, jak Harry ściga się z Draco. Na zmianę któryś z nich wychodził na prowadzenie. Potter nieźle podpadł jej i Gin za to, że postawił na Rona. Miały ochotę zrobić mu za to niemałą krzywdę. Złapała kafla i poszybowała w stronę obręczy bronionych przez Higgs ‘a. Musiała przyznać, że radzi sobie całkiem nieźle, nie to co ich obrońca. Rzuciła z całej siły i … 100:50. Tak!
- Proszę państwa! Mamy zwycięzców! Harry złapał znicz! Brawo Gryffoni! – darł się, jak oszalały Lee. Miona popatrzyła się w kierunku Potter ‘a, który podnosił dłoń ze złotą kuleczką.
     Wieczorem w salonie Lwów odbywała się niemała impreza. No cóż, w końcu każdy cieszył się z wyniku 200:50 z największym rywalem. Przecież nie było to w cale mało! Jednak Miona właśnie wymykała się na zewnątrz. Umówiła się z Kornelem i miała zamiar pojawić się na spotkaniu. Właśnie dochodziła na Błonia, pod dąb, kiedy z daleka zobaczyła postać blondwłosego chłopaka. Ubrany był całkiem zwyczajnie – w luźne, czarne, spodnie, biały T-shirt oraz skórzaną kurtkę, ponieważ zaczynało się już robić dosyć zimno wieczorami. Uśmiechnęła się do niego i przytuliła na powitanie.
- Gratuluję wygranej. – zaczął Krukon. – Widzę, że moja drużyna ma się czego bać podczas przyszłego meczu. – dodał. Hermiona zaśmiała się.
- Nie, oszczędzimy was z Ginny. – zapewniła.
     Spacerowali tak po Błoniach, kiedy w pewnym momencie chłopak zatrzymał sie w miejscu. Dziewczyna zrobiła to samo i popatrzyła na niego wyczekująco. Widać było, że się spiął. Uśmiechnęła się lekko, żeby dodać mu nieco otuchy, chociaż sama nie wiedziała w czym. Blondyn nabrał pełno powietrza w płuca i wypuścił je ze świstem.
- Hermiono. – zaczął. Dała mu do zrozumienia gestem ręki, że słucha. – Wiesz, bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia i chciałem się zapytać, czy może nie zostałabyś moją dziewczyną. – wydukał co chwilę się jąkając. Hermiona nie udawała, że te słowa jej nie zdziwiły. Zastanowiła się przez chwilę, a na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech.
- Tak. – odpowiedziała, a chłopakowi kamień spadł z serca. Objął ją na wysokości pasa i zaczął się po woli zbliżać. Kasztanowłosa dobrze wiedziała, do czego zmierza, ale chciała tego.
     Poczuła na swoich wargach ciepłe usta Kornela. Całował ją po woli i niepewnie, jakby bał się, że za chwilę mu ucieknie. Nie miała jednak takiego zamiaru. Z chęcią zaczęła oddawać słodką pieszczotę. Nie rozumiała tylko, dlaczego przed oczami cały czas miała obraz pewnego irytującego Ślizgona z tlenionymi włosami.
     Miona wróciła do Dormitorium tuż przed patrolowaniem korytarzy. Oczywiście czekała na nią Gin. Szatynka ignorując jednak obecność swojej przyjaciółki wzięła do ręki piżamę i weszła do łazienki. Miała cichą nadzieję, że Ruda uśnie. Wtedy dopiero jutro musiałaby się jej tłumaczyć. Weszła z powrotem do sypialni i jęknęła niezadowolona. Jej ryża przyjaciółka dalej siedziała na swoim łóżku z założonymi rękoma i wpatrywała się w nią wyczekująco. Herm usiadła koło niej, wzdychając głęboko. Na prawdę nie miała na nic siły, ale wiedziała, że ta ruda małpa na pewno jej nie odpuści.
- Naprawdę musisz wiedzieć już dzisiaj? – zapytała z nadzieją, że jednak jej odpuści. Niestety, przeliczyła się. -  No już dobra, dobra. Byliśmy z Kornelem na Błoniach i spacerowaliśmy. – opowiedziała skrótowo.
- I tylko tyle? – zapytała Ginny podnosząc jedną brew. Herm pokiwała gorliwie głową. – Nie wydaje mi się.
- No już dobrze. Zapytał mnie, czy nie chciałabym zostać jego dziewczyną. – mruknęła, rumieniąc się soczyście.
- I jak?! – panna Weasley od razu się ożywiła. Dobrze wiedziała, że jej przyjaciółkę ciągnie do kapitana drużyny Krukonów. Musiała znać teraz każdy szczegół.
- Normalnie, zgodziłam się. – odpowiedziała, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Weasley zmroziła ją wzrokiem.
- Może jakieś ciekawe szczególiki? – zapytała z nadzieją. Hermiona widząc jej minę nie mogła zrobić nic innego, jak wybuchnąć gromkim śmiechem. Pokiwała przecząco głową i weszła na swoje łóżko.

- Jak ty zaczniesz opowiadać o swoich randkach z Dean ‘em. – usłyszała Ruda z góry. Prychnęła tylko w odpowiedzi, co miało oznaczać, że jest obrażona i pomaszerowała spać. 

6 komentarzy:

  1. A mnie tam rozdział się podoba. Draco i Mjuona to oczywiście skończeni kretyni, no ale cóż, ja tam liczę, że w końcu zmądrzeją :D Już się nie mogę doczekać kolejnej notki :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Draco jest zazdrosny! Na pewno był zazdrosny jak widział Hermione z tym chłopakiem! Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny nie marudź bo przyjdę i dam Ci klapsa za grymaszenie..) Powiedz że planujesz w następnej części dużo Blinny bo ich jak na lekarstwo mało a właściwie wcale zmień to. Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiesz, gdzie mieszkam heuheuhue xd
      Dla Diabła i Rudej szykuję długi, przymusowy pobyt w jednym miejscu (hahaha! - to był wredny śmiech, jakby co xd)
      Ale ja jestem pojebana xd

      Usuń
  4. Ginny w tym opowiadaniu jest najlepsza ma taki ostry charakterek że sama bym chciała być jak ona. Hermiona nie lepsza jest tu tak inna niż w pierwowzorze ale to cudowne. Czekolada

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Draco <3
    :( ale będzie happy end coo?! :( mam nadzieję :)
    Czekam na nowy! Mogłabyś dac inf? ;)
    Blog: hermiona-hogwart.blogspot.com
    Gg: 45531844
    Z góry dzięki. ;)
    Irytek
    Ps. Dzięki za komentarz ;)
    Ps.2. Chciała bym spytać jak z tym szablonem ;D

    OdpowiedzUsuń