Publikuję rozdział, ale od razu mówię, że mi się nie podoba ;/
Jest krótki, bez sensu i w ogóle bleee ...
Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za pewnego blondyna ;)
Enjoy, Cave.
P.S. 11 obserwatorów - kocham was <3
_______________________________________________
Hermiona siedziała samotnie pod wielkim dębem na błoniach. Zastanawiała
się nad tym, co się ostatnio dzieje w jej głowie. Mianowicie cały czas myślała
o jednym i tym samym – pewnym Ślizgonie o stalowo – szarym spojrzeniu. W żaden
sposób nie mogła go wyrzucić ze swojej głowy. Widziała go kiedy rano wstawała,
na każdej nudnej lekcji, podczas głupiego szlabanu, na obiedzie, kiedy szła
spać. Chłopak cały czas przebywał w jej umyśle. Jednak najgorsze jest to, że
nie myśli już o nim jak o zadufanym w sobie, snobistycznym arystokracie, a jak
o normalnym człowieku. Ba! Przyznała przed samą sobą, że wyprzystojniał! Jakby
tego wszystkiego było mało Ślizgon znalazł sobie nową dziewczynę. Kiedy tylko
zobaczyła ich dziś rano razem, całujących się, coś mocno zakuło ją w serce.
Jakby … zazdrość do tej Ślizgonki, która okazała się sama Dafne Greengras. To nie jest normalne! Teraz przyszło jej na
myśl, że nie mogłaby zrobić nic głupszego, jak zakochać się w nim. To by
przecież było, jak wydanie na siebie wyroku śmierci! Nie, ona zdecydowanie musi
coś z tym zrobić.
I właśnie wtedy zobaczyła blond chłopaka. Jego włosy powiewały szarpane,
całkiem mocnym już, wiatrem. Był wysoki i dobrze zbudowany. Zupełnie, jak Malfoy. Głowę miał
spuszczoną w dół, a wyraz twarzy zamyślony. Jak
Malfoy, kiedy myśli, że nikt na niego nie patrzy. Poruszał się po woli.
Ręce włożył do kieszeni, a dwa ostatnie guziki przy koszuli zostawił rozpięte. Malfoy też tak robi. Popatrzyła na jego
szatę. Na lewej piersi widniał herb … Ravenlawu. A może by tak? Podniosła się jednym zgrabnym ruchem z trawy.
Właśnie wpadła na genialny pomysł, żeby powstrzymać proces zakochiwania się w
pewnym tlenionym debilu.
- Cześć, coś się stało? – zagadała
tarasując drogę nieznajomemu chłopakowi. Ten podniósł na nią spojrzenie, jak
się właśnie okazało, niebieskich oczu na dziewczynę, a na jego twarz wkradł się
delikatny uśmiech, który zdecydowanie dodał mu nieco uroku.
- Hej. Nic, po prostu lubię sobie czasem
tak pospacerować i pomyśleć o wszystkim i o niczym. – zaśmiał się. – Kornel
Mayer. – przedstawił się wyciągając w kierunku dziewczynki dłoń. Ona ujęła ją
bez najmniejszego wahania. Musiała przyznać, że chłopak miał bardzo duże,
silne, ale i delikatne dłonie. Takie chłodne. Podobało jej się to.
- Hermiona Granger. – odpowiedziała
odwzajemniając uśmiech.
Później spacerowali po Błoniach i rozmawiali na różne, przeważnie
małoznaczące tematy. Miona musiała przyznać, że chłopak wywarł na niej bardzo
pozytywne wrażenie. Był zabawny, uroczy, ale i potrafił jej wysłuchać, kiedy
Herm puszczały hamulce i gadała jak najęta. Reasumując, spędziła bardzo
przyjemny wieczór w towarzystwie bardzo przystojnego chłopaka. Czegóż można
chcieć więcej? Tego jedynego …
Draco stał za drzewem i przyglądał się Hermionie, która dobrze bawiła
się z Kornelem. Znał tego gostka. Ścigający Ravenclaw ‘u. Kapitan swojej
drużyny. Przystojny, uprzejmy, miły … Dlaczego Hermiona nie mogłaby się w nim
zakochać? Tak, pomyślał Hermiona. Pogodził się z tym, że pokochał córkę Mugoli.
Dlaczego, Bi nie lubi okłamywać siebie samego. Powiedział o tym swoim
przyjaciołom, a oni go nie wyśmiali, tylko wsparli. Właśnie od tego są.
Kiedy zobaczył, jak Kornel obejmuje szatynkę, a ta słodko się rumieni
poczuł w sercu nieprzyjemne ukłucie. Zazdrość. Tak cholernie zazdrościł temu
pieprzonemu Krukonowi, że on może być obok niej. Sam chciał się do niej
przytulić, pocałować. I właśnie wtedy przypomniał sobie, że jest zaręczony. Z
jakąś pustą idiotką. Po jego bladym, chłodnym policzku spłynęła jedna, samotna łza,
którą od razu starł. Nie może płakać. Musi się pogodzić z tym, że nigdy nie
znajdzie szczęścia u jej boku. Odszedł w głąb Zakazanego Lasu, tak jak robił to
zawsze, gdy był przygnębiony i musiał przemyśleć kilka, ewentualnie kilkaset,
spraw.
Roześmiana Miona weszła do Wielkiej Sali wraz z Kornelem. Od razu
napotkały ich spojrzenia uczniów. Znaczna część dziewcząt zazdrościła Hermionie
tego, że może przebywać bezkarnie, mało tego, śmiać się, w towarzystwie
blondyna. Natomiast męska część mroziła wzrokiem Mayer ‘a za to, że ewidentnie
podrywa Hermionę. Dziewczyna pożegnała się z chłopakiem i udała do swojego
stołu. Już z daleka widziała powiększone źrenice Ginny, która
najprawdopodobniej zaraz zasypie ją gradem pytań o Krukona. Właśnie dlatego
usiadła pomiędzy bliźniakami. Dobrze wiedziała, że Gin pokłóciła się Fredem i
Georg ‘em. Miała nadzieję, że Ruda na razie sobie odpuści i da jej zjeść w
spokoju. Nie pomyliła się – panna Weasley co chwila wysyłała jej zabójcze
spojrzenia, ale nie podeszła.
Już wracała do Dormitorium ,ale usłyszała za sobą czyjeś kroki. Próbowała
nie zwracać na to uwagi i iść dalej, ale odgłos uderzania butami o posadzkę stawała
się coraz głośniejszy, aż w końcu poczuła, jak ktoś odwraca ją w swoją stronę.
Nie wiedziała, kto to, bo było ciemno. Cały czas się cofała, ale w końcu i tak
natrafiła na przeszkodę w postaci kamiennej ściany zamku. Poczuła nagle ciepły
oddech przy swoim uchu i zapach znajomych perfum w nozdrzach.
- Czego chcesz Malfoy? – warknęła od
razu. Zastanawiała się tylko, dlaczego te perfumy i bliskość Ślizgona aż tak na
nią działają. Przecież to nie jest normalne.
- Widzę, że znalazłaś sobie jakiegoś
przydupasa Granger. – kiedy tak błądził po Zakazanym Lesie uświadomił sobie, że
przecież nie mógł zakochać się w jakiejś brudnej Szlamie. To nie przystoi
arystokracie, a już szczególnie komuś na takim poziomie majątkowym, jak on! Zauroczyła
go tylko chwilowo! I ma zamiar to pokazać całemu światu i samemu sobie,
dokuczając jej ile wlezie. O tak! Nie będzie miała łatwego życia w tej szkole,
bo jako Szlama nie zasługuje na to!
- Odwal się ode mnie. – bliskość
Ślizgona źle na nią wpływała. Znów poczuła te niesamowite perfumy, które
dziwnie na nią działały. Spróbowała go odepchnąć. Marnie jej to wyszło,
ponieważ chłopak praktycznie nie drgnął. Zrezygnowana popatrzyła w hardo w jego
oczy, ale od razu tego pożałowała. Niemalże czuła, jak rozpływa się w stali
jego tęczówek. Były takie piękne, tajemnicze, nie zdradzały żadnych emocji. Pokręciła
głową. Nie może tak o nich myśleć! To są wstrętne, gadzie oczy ! Aczkolwiek najpiękniejsze, jakie w życiu
widziałaś.
- Słuchaj Granger. – powiedział
zachrypniętym głosem, który sprawił, że po plecach dziewczyny przeszedł
przyjemny dreszcz podniecenia. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteś niczym
i ja w każdy możliwy sposób będę ci to udowadniał. – poinformował.
- Jakbyś już tego nie robił. –
prychnęła, ale uraziły ją te słowa. Nie wiadomo, dlaczego, zachciało jej się
płakać. Malfoy nieznacznie zmniejszył odległość pomiędzy nimi.
- Będzie jeszcze gorzej, niż dotychczas.
– wyszeptał, puścił dziewczynę, odwrócił się i poszedł przed siebie, w stronę
Lochów.
Miona musiała poukładać sobie to wszystko, co się przed chwilą stało.
Draco Malfoy powiedział jej, że będzie ją gnębić. Nic nowego. Zdążyła już się z
tym pogodzić. Tylko dlaczego teraz ją to tak cholernie zabolało? Przypomniała
sobie lodowaty głos Ślizgona, który dane jej było słyszeć kilka sekund temu.
Miał temperaturę zera absolutnego, z resztą jak zawsze. Dlaczego zachciało jej
się płakać?
Następnego dnia Miona stała wraz z Ginny, Harrym i innymi Gryffonami,
którzy czekali na pobór do drużyny. Liczyła, że przyjdzie dużo osób, ale nie aż
tyle. No nic, jej pozycja i tak jest pewna. Tak samo z resztą, jak Gin. Harry
spróbował przerwać harmider, z marnym skutkiem, więc Ruda postanowiła wkroczy
do akcji.
- Cisza! – Hermiona popatrzyła z
uznaniem na swoją przyjaciółkę, której krew zaczęła po woli buzować. Dobrze
wiedziała, że Harry podoba się Gin, a co z tym idzie, każdy musiał słuchać się
Wybrańca, bo było źle.
Mijało pierwsze pół godziny treningu. Aktualnie próbowali obrońców.
Cormac ‘owi szło niemal idealnie. Katie Bell z całej siły próbowała wrzucić
kafel przez obręcz. Z marnym skutkiem, ponieważ chłopak obronił każdy rzut. W
pewnym momencie zobaczyła, jak Sophie chwyta za różdżkę. Szturchnęła lekko
Ginny, która zawisła w powietrzu zaraz obok niej. Wskazała głową na swoją
siostrę. Blondynka wypowiedziała jakieś zaklęcie, a Cormac wpuścił gol.
Przyjaciółki popatrzyły na siebie.
- Konfundo. – powiedziały równocześnie.
Hermiona podleciała od tyłu do siostry i wylądowała obok niej.
- Nie ładnie tak rzucać zaklęciami na
treningu, a co dopiero w czasie rekrutacji. – Soph podskoczyła na siedzeniu i
popatrzyła zdezorientowana na siostrę.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. –
mruknęła poruszając się nieznacznie i unikając wzroku szatynki. Herm już
wiedziała, że miała z Ginny rację. Uśmiechnęła się wrednie.
- O tego Konfundusa. – powiedziała bez
żadnych ceregieli, aby następnie uderzyć siostrę miotłą prosto w środek głowy.
- Ty mała, wredna gówniaro! – warknęła
Sophie poprawiając fryzurę i wstając, żeby odpłacić się czymś siostrze.
Niestety Herm była szybsza i już wisiała w powietrzu.
- Też cię nienawidzę zołzo. – zaśmiała
się i odleciała. Dobrze wiedziała, że blondynka nie rzuci w nią żadnym
zaklęciem, ponieważ zostałby wyprowadzona z boiska.
Cała drużyna stała na trawie i czekała na ogłoszenie wyników. Harry
znajdował się na środku, a koło niego były Ginny i Hermiona, które były pewne
swoich pozycji w drużynie. Chyba jako jedyne. Oczywiście panny Granger i
Weasley nie omieszkały poinformować wybrańca o oszustwie Sophie. Dziewczęta
były wręcz pewne, że to Cormac zostanie ich nowym obrońcom.
- Tak. – zaczął kapitan. – Jak wiecie
teraz odbędzie się ta mniej miła część treningu. Muszę z kilku was zrezygnować.
– wyjął z kieszeni pomiętą kartkę. Widać było, że jest trochę zdenerwowany –
Ścigający. Hermiona Granger, Ginny Weasley i Katie Bell. Pałkarze. Fred i
George Weasley. Obrońca. Ron Weasley. – Herm i Gin popatrzyły a Harry ‘ego z
mordem w oczach. Przecież oszukiwali! – Szukającym jestem ja. Teraz rezerwowi.
Obrońca. Cormac McLaggen. Pałkarz. Jack Sloper. Ścigająca. Alicja Spinnet. To
by było na tyle. – zakończył. – Wybranych proszę o pozostanie na treningu, a ja
muszę porozmawiać z dwiema ścigającymi. – mruknął i udał się w kierunku szatni.
Kiedy dotarli na miejsce Wybraniec wiedział, że może nie wyjść z tego
cało. Owszem, sam widział jak Sophie wymawia zaklęcie, ale Ron był jego
przyjacielem i ona w niego wierzył. Chyba …
- Czy tyś całkiem ocipiał Potter? –
panna Granger nie miała zamiaru się oszczędzać. – Przecież McLaggen jest sto,
ba! Tysiąc razy lepszy niż Ron!
- Hermiono, zrozum … Nie mogłem inaczej!
– zaczął się jąkać.
- Gówno prawda! To, że mój brat jest
twoim przyjacielem nie znaczy, że mamy przez to przegrać! – pana Weasley najwyraźniej
zapomniała w tym momencie, że pan Harry Potter bardzo jej się podoba. Jak widać
zwycięstwo ze Ślizgonami jest ważniejsze.
- Posłuchajcie! Jeżeli Ron się nie
sprawdzi w najbliższym meczu, to od razu Cormac go zmieni. – zaproponował Złoty
Chłopiec. Dziewczyny popatrzyły na siebie, a później na czarnowłosego. Od razu
zobaczył, jaka będzie odpowiedź.
- Nie. – warknęły równo. No cóż, zawsze
warto było spróbować.
- Nie będziesz testował go w meczu ze
Ślizgonami. – dodała od razu Hermiona.
Zawodnicy szybowali już od kilku minut w powietrzu. Harry i Draco w
dalszym ciągu nie mogli wypatrzeć złotego znicza we mgle. Ron wpuszczał
większość bramek. Wydawałoby się, że wszystko idzie nie po ich myśli. Jednak na
boisku była jeszcze czwórka Gryffonów, która dopilnowała, aby wynik sprzyjał
im, a nie przeciwnikom. Pałkarze radzili sobie bardzo dobrze. Udało im się już pare
razy zrzucić zawodników przeciwnej drużyny z mioteł. Natomiast Hermiona i Ginny
na zmianę zdobywały punkty. Pare razy udało im się również wyzywać z Higgs ‘em,
Nott ‘em i Zabinim. Aktualnie wynik wynosił 50:30 dla Gryffonów. W pewnym
momencie Lee zaczął krzyczeć i podskakiwać.
- Taak ! Harry Potter zobaczył znicz!
Dalej Harry, nie daj się tym gadom! – chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale
przerwało mu mocne uderzenie w tył głowy. Jak widać profesor McGonagall nie
uznawała stronności komentatora. – Hermiona Granger zdobywa kolejne punkty! Jej
i Ginny nie da się dzisiaj zatrzymać! Szkoda, że Ron nie bierze przykładu z
siostry i tak łatwo daje sobie wrzucić kafla przez obręcz tym, tym Ślizgonom! –
tym razem chłopak w ostatnim momencie schylił się, unikając zderzenia na linii
dłoń nauczycielki – jego biedna głowa.
Hermiona rozejrzała się dookoła. Zobaczyła, jak Harry ściga się z Draco.
Na zmianę któryś z nich wychodził na prowadzenie. Potter nieźle podpadł jej i
Gin za to, że postawił na Rona. Miały ochotę zrobić mu za to niemałą krzywdę.
Złapała kafla i poszybowała w stronę obręczy bronionych przez Higgs ‘a. Musiała
przyznać, że radzi sobie całkiem nieźle, nie to co ich obrońca. Rzuciła z całej
siły i … 100:50. Tak!
- Proszę państwa! Mamy zwycięzców! Harry
złapał znicz! Brawo Gryffoni! – darł się, jak oszalały Lee. Miona popatrzyła
się w kierunku Potter ‘a, który podnosił dłoń ze złotą kuleczką.
Wieczorem w salonie Lwów odbywała się niemała impreza. No cóż, w końcu
każdy cieszył się z wyniku 200:50 z największym rywalem. Przecież nie było to w
cale mało! Jednak Miona właśnie wymykała się na zewnątrz. Umówiła się z
Kornelem i miała zamiar pojawić się na spotkaniu. Właśnie dochodziła na Błonia,
pod dąb, kiedy z daleka zobaczyła postać blondwłosego chłopaka. Ubrany był
całkiem zwyczajnie – w luźne, czarne, spodnie, biały T-shirt oraz skórzaną
kurtkę, ponieważ zaczynało się już robić dosyć zimno wieczorami. Uśmiechnęła
się do niego i przytuliła na powitanie.
- Gratuluję wygranej. – zaczął Krukon. –
Widzę, że moja drużyna ma się czego bać podczas przyszłego meczu. – dodał.
Hermiona zaśmiała się.
- Nie, oszczędzimy was z Ginny. –
zapewniła.
Spacerowali tak po Błoniach, kiedy w pewnym momencie chłopak zatrzymał
sie w miejscu. Dziewczyna zrobiła to samo i popatrzyła na niego wyczekująco.
Widać było, że się spiął. Uśmiechnęła się lekko, żeby dodać mu nieco otuchy,
chociaż sama nie wiedziała w czym. Blondyn nabrał pełno powietrza w płuca i
wypuścił je ze świstem.
- Hermiono. – zaczął. Dała mu do
zrozumienia gestem ręki, że słucha. – Wiesz, bardzo dobrze mi się z tobą
rozmawia i chciałem się zapytać, czy może nie zostałabyś moją dziewczyną. –
wydukał co chwilę się jąkając. Hermiona nie udawała, że te słowa jej nie
zdziwiły. Zastanowiła się przez chwilę, a na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech.
- Tak. – odpowiedziała, a chłopakowi
kamień spadł z serca. Objął ją na wysokości pasa i zaczął się po woli zbliżać.
Kasztanowłosa dobrze wiedziała, do czego zmierza, ale chciała tego.
Poczuła na swoich wargach ciepłe usta Kornela. Całował ją po woli i
niepewnie, jakby bał się, że za chwilę mu ucieknie. Nie miała jednak takiego
zamiaru. Z chęcią zaczęła oddawać słodką pieszczotę. Nie rozumiała tylko,
dlaczego przed oczami cały czas miała obraz pewnego irytującego Ślizgona z
tlenionymi włosami.
Miona wróciła do Dormitorium tuż przed patrolowaniem korytarzy.
Oczywiście czekała na nią Gin. Szatynka ignorując jednak obecność swojej
przyjaciółki wzięła do ręki piżamę i weszła do łazienki. Miała cichą nadzieję,
że Ruda uśnie. Wtedy dopiero jutro musiałaby się jej tłumaczyć. Weszła z
powrotem do sypialni i jęknęła niezadowolona. Jej ryża przyjaciółka dalej
siedziała na swoim łóżku z założonymi rękoma i wpatrywała się w nią
wyczekująco. Herm usiadła koło niej, wzdychając głęboko. Na prawdę nie miała na
nic siły, ale wiedziała, że ta ruda małpa na pewno jej nie odpuści.
- Naprawdę musisz wiedzieć już dzisiaj?
– zapytała z nadzieją, że jednak jej odpuści. Niestety, przeliczyła się. - No już dobra, dobra. Byliśmy z Kornelem na
Błoniach i spacerowaliśmy. – opowiedziała skrótowo.
- I tylko tyle? – zapytała Ginny
podnosząc jedną brew. Herm pokiwała gorliwie głową. – Nie wydaje mi się.
- No już dobrze. Zapytał mnie, czy nie
chciałabym zostać jego dziewczyną. – mruknęła, rumieniąc się soczyście.
- I jak?! – panna Weasley od razu się
ożywiła. Dobrze wiedziała, że jej przyjaciółkę ciągnie do kapitana drużyny
Krukonów. Musiała znać teraz każdy szczegół.
- Normalnie, zgodziłam się. –
odpowiedziała, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Weasley
zmroziła ją wzrokiem.
- Może jakieś ciekawe szczególiki? –
zapytała z nadzieją. Hermiona widząc jej minę nie mogła zrobić nic innego, jak
wybuchnąć gromkim śmiechem. Pokiwała przecząco głową i weszła na swoje łóżko.
- Jak ty zaczniesz opowiadać o swoich
randkach z Dean ‘em. – usłyszała Ruda z góry. Prychnęła tylko w odpowiedzi, co
miało oznaczać, że jest obrażona i pomaszerowała spać.
A mnie tam rozdział się podoba. Draco i Mjuona to oczywiście skończeni kretyni, no ale cóż, ja tam liczę, że w końcu zmądrzeją :D Już się nie mogę doczekać kolejnej notki :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Draco jest zazdrosny! Na pewno był zazdrosny jak widział Hermione z tym chłopakiem! Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńFajny nie marudź bo przyjdę i dam Ci klapsa za grymaszenie..) Powiedz że planujesz w następnej części dużo Blinny bo ich jak na lekarstwo mało a właściwie wcale zmień to. Karola
OdpowiedzUsuńNie wiesz, gdzie mieszkam heuheuhue xd
UsuńDla Diabła i Rudej szykuję długi, przymusowy pobyt w jednym miejscu (hahaha! - to był wredny śmiech, jakby co xd)
Ale ja jestem pojebana xd
Ginny w tym opowiadaniu jest najlepsza ma taki ostry charakterek że sama bym chciała być jak ona. Hermiona nie lepsza jest tu tak inna niż w pierwowzorze ale to cudowne. Czekolada
OdpowiedzUsuńBiedny Draco <3
OdpowiedzUsuń:( ale będzie happy end coo?! :( mam nadzieję :)
Czekam na nowy! Mogłabyś dac inf? ;)
Blog: hermiona-hogwart.blogspot.com
Gg: 45531844
Z góry dzięki. ;)
Irytek
Ps. Dzięki za komentarz ;)
Ps.2. Chciała bym spytać jak z tym szablonem ;D