niedziela, 20 października 2013

ROK TRZECI CZ. III: Bal Bożonarodzeniowy.

Hej, jak widać publikuję rozdział. Przed chwilą go skończyłam i może być sporo błędów. Jestem śpiąca, jak diabli (sorry Bleise), więc może być mnóstwo błędów, za co was z góry przepraszam, a szczególnie Lacarnum Inflamare, której tę notkę dedykuję. 
Tak, jak chciałaś poszła z blondasem. Nie rzucaj we mnie Avadą za tą akcję, proszę.
Dobranoc, bo usypiam, jak dziewczyny,
Cave.
P.S. pamietnik-pani-malfoy.blogspot.com (prolog)
_________________


    Ginny, Luna i Hermiona stanęły na szczycie schodów. Wszystkie twarze były zwrócone właśnie w ich kierunku. Dziewczyny patrzyły na nie z zazdrością, a chłopaki z podziwem. Szatynka i blondynka chciały stamtąd, jak najszybciej uciec, bo nie chciały być w centrum zainteresowania (oczywiście Hermiona to lubiła, ale tylko wtedy, kiedy jest w spodniach), natomiast Ruda – mogłaby tak stać całą noc, tylko żeby wszyscy się tak na nią patrzyli.
    Draco, Terry, Teo i Bleise stali przed wejściem do Wielkiej Sali. Diabeł i Terrence byli wściekli na Dracona za to, że wpakował ich w pójście ze Zdrajczyniami Krwi. Co z tego, że McSztywna kazała mu iść ze Szlamą, przecież oni nie musieli aż tak narażać swojej reputacji. Jedynie Teodor, który mógł wybrać sobie partnerkę był przeszczęśliwy, że gniew Dracona ominął właśnie jego. Zaprosił Pansy, ponieważ … stała koło niego, a była najmniej wymalowana ze wszystkich Ślizgonek. I dziś, kiedy zobaczył ją w granatowej sukience z prześwitującym dołem wiedział, że wybrał dobrze. W pewnym momencie na korytarzu zapanowało wielkie poruszenie. Czwórka chłopaków obróciła swoje głowy w kierunku powodu zamieszania. Szczęki dosłownie im opadły.
- No Smoku, może nie będzie aż tak źle. – powiedział Zabini, który pierwszy ocknął się z osłupienia. Terry i Draco nie zdolni do niczego innego pokiwali twierdząco głowami. – No Rudzielcu, nieźle się wyrobiłaś przez ten dzień. – odezwał się do Ginny, która akurat obok niego przechodziła.
- Spadaj. – mruknęła Ruda. – Tylko jeden taniec, a potem możecie sobie iść. – dodała, kiedy wzrok czarnoskórego Ślizgona dalej parzył jej twarz, co skutkowało soczystym rumieńcem.
- Jesteś pewna Wiewiórko? – zaśmiał się widząc kolor skóry na twarz panny Weasley.
- Nie mów do mnie Wiewiórko. – wysyczała nie zwracając uwagi na pozostałą część wypowiedzi Ślizgona.
- Ale wiewiórki to bardzo ładne, rude stworzonka. – chłopak świetnie się bawił widząc, jak Gin coraz bardziej się denerwuje.
- A czarne szczury są za to bardzo brzydkie. – Hermiona postanowiła nie czekać, aż jej przyjaciółka zacznie rzucać na prawo i lewo swoim ulubionym zaklęciem i pociągnęła ją w głąb sali. Wszyscy Ślizgoni, oczywiście oprócz Bleise ‘a, który zaczął mocno zastanawiać się nad słowami Gryffonki, wybuchli śmiechem. Kiedy Zabini uświadomił sobie znaczenie słów dziewczyny pognał za nią.
- Nie uważasz, że na za dużo sobie pozwalasz Szlamo? – warknął, kiedy wreszcie znalazł trzy dziewczyny w tłumie.
- To tak samo, jak ty skretyniały arystokrato. – Miona nie zamierzała ustępować pierwsza. Bo niby komu?
- Dobra, koniec. Tylko pierwszy taniec, a potem wszyscy schodzimy sobie z oczu. – powiedział Teodor, który miał zamiar dobrze bawić się na tym balu.
    Do Sali zaczęli wchodzić reprezentanci szkół wraz ze swoimi partnerkami lub, jak w przypadku Fleur, partnerami. Jednak, kiedy Miona zobaczyła trzecią parę szczęka uderzyła jej o podłogę. Nigdy nie spodziewałaby się tego po siostrze. Rozumiała wiele, ale żeby z Krumem? No bez przesady. Przecież wszystkie dziewczyny się w nim kochały, a Sophie nie lubiła być „wszystkie”.
- Nie no, nie wierzę. Szlama z Krumem. – powiedział zdziwiony, jak wszyscy Teo. Po chwili jednak skakał na jednej nodze drugą trzymając w rękach i sycząc z bólu, ponieważ Luna nadepnęła na niego obcasem. – Co ty odpierdalasz gówniaro? – warknął na nią.
- Jejku, przepraszam. To nie była moja wina. Po prostu Wągrzelki się nudziły i pchnęły mnie na ciebie dla zabawy. – powiedziała blondynka teatralnie zasłaniając usta dłońmi.
- Po tańcu w Łazience Jęczącej Marty. – szepnęła do Miony Pansy, ponieważ nikt nie zwracał na nie uwagi.
- Co tą są Wągrzelki? – zapytał Terry.u
- To takie małe stworzonka, które widzę tylko ja, a ujawniają się najczęściej, jak ktoś mnie denerwuje. – wyjaśniła krótko Krukonka, by po chwili śmiać się z przyjaciółkami. Jedynie Pansy udawała oburzoną, ale w głębi ducha śmiała się jak głupia.
- Dobra nie ważne. Czas na pierwszy i ostatni taniec. – mruknął Draco, po czym chwycił dłoń Hermiony, aby porwać ją do tańca.
       Scenę, jaka teraz się odgrywa można porównać do czysto Hooliwoodzkiego filmu. Instrumenty grają przepiękną melodię. Każdy, kto aktualnie znajdował się na Sali tańczył do jej wolnego rytmu. Suknie dziewcząt falują na każdym kroku. Z zaczarowanego przez dyrektora sufitu zlatywały delikatne, białe, puszyste płatki śniegu, którego na polu było pełno. Gdzieś pośród tego wszystkiego ich dwójka. Zupełnie obojętna na to wszystko. Wykonywali doskonale wyćwiczone ruchy tańca. Nawet nie zdawali sobie sprawy, że po raz pierwszy są tak blisko siebie. Po prostu chcieli to odtańczyć i, żeby każde z nich udało się w swoją stronę.
        Nie wiedzieli jednak, że od tego tańca wszystko po woli zacznie się zmieniać. W momencie, gdy ich dłonie się złączyły coś między nimi pękło. Nie poczuli tego, bo byli za bardzo zaślepieni swoją wzajemną nienawiścią. Jednak istnieje bardzo prawdziwe powiedzenie, a mianowicie „Istnieje cienka linia między miłością, a nienawiścią.” Oni tę linię przekroczyli.
        Muzyka skończyła się. Draco i Hermiona popatrzyli na siebie, ale nie tak jak do tej pory. Z jadem w spojrzeniu, ale normalnie, jak człowiek na człowieka. Pierwsza wzrok spuściła Hermiona i odeszła pozostawiając chłopaka z głową pełną zagmatwanych myśli. Podeszła do Ginny i Luny, które przeżywały to samo, co ona.
- To było dziwne. – mruknęła Gin nalewając sobie pączu do szklanki. Dziewczęta dobrze wiedziały, o co chodzi, więc nic nie mówiąc przytaknęły głowami.
- Pansy powiedziała, żebyśmy po tańcu poszły do Łazienki Jęczącej Marty, więc nie wiem jak wy, ale ja się zmywam. Przyjdę później, jak Blade Wampiry się rozłożą. – mruknęła kasztanowłosa.
- My jeszcze nie idziemy. Później, po imprezie się spotkamy. – powiedziała Gin i ruszyła w stronę Harry ‘ego, natomiast Luna postanowiła zatańczyć z Dean ‘em. Miona pokręciła z dezaprobatą, ale i lekkim uśmiechem, głową po czym udała się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
     Dojście do celu zajęło jej mniej niż pięć minut. Po drodze cały czas patrzyła, czy nikt jej nie śledzi. Weszła do łazienki przekonana, że całą drogę przebyła sama. Nie miała racji. W środku czekała już na nią Pansy.
- Dlaczego młoda Granger wychodzi do słownie chwilę po Pansy? – zapytał zdziwiony Bleise, który cały czas obserwował drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła wspomniana przez niego szatynka.
- Nie wiem, ale jestem ciekawy i na pewno się dowiem. – powiedział Draco pokazując różdżkę schowaną pod szatą wyjściową. – Chodźcie, bo ją zgubimy. – dodał i ruszył w kierunku drzwi. Rzucił jeszcze tylko na siebie i trójkę przyjaciół Zaklęcie Kameleona i już po chwili wędrowali za niczego nie spodziewającą się Gryffonką. Kiedy weszła do Łazienki Jęczącej Marty zdziwili się, ale postanowili uczynić to samo, co ona.
- Nie ma z tobą dziewczyn? – zapytała zdziwiona Pansy. Liczyła, że spotkają we cztery. Przecież nie rozmawiały jeszcze od podróży do Hogwartu.
- Jak na razie podrywają chłopaków. Później przyjdą. – zaśmiała się Hermiona. Po chwili panna Parkinson jej zawtórowała.
- Brakowało mi rozmowy z wami. Strasznie nudno jest rozmawiać tylko o kosmetykach i o balu. Nie wiem, jak Ślizgonki tak mogą. – powiedziała czarnowłosa i usiadła na zamkniętej muszli klozetowej. Herm oparła się o ścianę i zsunęła po niej wybierając posadzkę, jako miejsce do siedzenia. Podciągnęła kolana pod brodę oplatając je na wysokości łydek ramionami.
- Ginny też cały czas tylko o tym mówi. – zaśmiała się po chwili ciszy Gryffonka.
- Ale to co innego. Gin przynajmniej wie, kiedy przestać, a te nie za bardzo. – mruknęła Pan. – Luna nieźle wymyśliła tę akcję z tymi całym Wągrzelkami. – powiedziała nie znajdując innego tematu do rozmowy.
- Noo, widziałaś jego minę? Jakby mógł, to by się na nią rzucił.
- To nie było śmieszne! – usłyszały krzyk Teodora. (I co by się stało, jakbym w tym momencie skończyła dodając taki króciutki rozdział? xd)
- Kretynie właśnie nas wydałeś! – zawtórował mu Bleise. Dziewczęta popatrzyły na siebie przerażone. Właśnie się wydało to, co tak bardzo chciały ukryć przed światem.
- Banda idiotów. – syknął Draco po czym zdjął zaklęcie z siebie i przyjaciół. Hermiona zaczęła wędrować ręką do różdżki, którą miała przymocowaną pod sukienką do uda. Nie o wszystkim Ginny musi wiedzieć. – No, no Pansy. Tego bym się po swojej oddanej wielbicielce nie spodziewał. – tym razem blondyn skierował swoje słowa do czarnowłosej, która wyszła z kabiny.
- Dużo rzeczy jeszcze o niej nie wiesz Malfoy. – powiedziała Hermiona, której pewność siebie wzrosła w Momocie dotknięcia różdżki.
- Nikt cię nie pytał o zdanie Szlamo. – warknął Terry.
- Ciebie też nie. – powiedziała Pansy tym samym stając w obronie przyjaciółki i wydając na siebie wyrok.
- Oj Parkinson, Parkinson. Ty nie wiesz, że do nas nie mówi się w ten sposób, bo możesz mieć kłopoty? – Diabeł świetnie czuł się w tej sytuacji. – Zresztą, ty tylko pogarszasz swoją sytuację, bo już masz kłopoty. – dodał po chwili zastanowienia.
- Nie myśl tyle Zabini, bo ci się mózg przegrzeje. – sarknęła Hermiona z wrednym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
- Zamknij się Szlamo. – warknął Terry.
- Bo co mi zrobisz arystokrato? – zapytała zgrabnie podnosząc się z posadzki i mierząc w Ślizgonów różdżką.
- No no, Granger. Nie ładnie podnosić na kogoś lepszego od siebie rękę, a co dopiero wyrażać chęć użycia na kimś takim czarów? – spytał kpiąco Smok wykonując ten sam ruch, co Gryffonka.
- Zapamiętam, na wypadek jakby ktoś taki się znalazł. – jak widać Herm nie przeszkadzały mordercze spojrzenia młodych arystokratów, żeby doskonale bawić się w tak niezręcznej sytuacji.
- Grabisz sobie gówniaro. – wysyczał przez zaciśnięte zęby Teodor.
- Wzbogacacie swój zasób słownictwa. Szlama, gówniara, Granger … Co dalej? – kpiła nie zważając na konsekwencje.
- Drętwota! – krzyknął Malfoy, jednak Hermiona odbiła zaklęcie.
- Poćwicz nad celnością. Szukający od siedmiu boleści. – ostatnie zdanie powiedziała na tyle głośno, żeby usłyszał je młody Malfoy. Jego reakcja była niemalże natychmiastowa. Wystarczy, że zrozumiał sens słów, a jego twarz poczerwieniała, dłoń ścisnęła się na różdżce, a ust wydarło się niezrozumiałe warknięcie. Po chwili w łazience migało od kolorowych świateł. Draco rzucał nimi, a Hermiona broniła się. Niestety. Blondyn uczył się rok dłużej. Wypowiedziawszy jedno niewerbalne zaklęcie pozbawił Mionę różdżki. Dziewczyna popatrzyła na niego mocno zdziwiona. Draco zaczął podchodzić coraz bliżej Hermiony, a ta z kolei cofała się. W końcu jej plecy dotknęły zimnej ściany. Magiczny patyczek wbił się w krtań Herm. Smok patrzył z nieudawaną satysfakcją w jej przerażone, brązowe oczy.
- Co Granger, razem z różdżką straciłaś odwagę dzielna Gryffoneczko? – zapytał kpiącym głosem. Herm wzięła się w garść i popatrzyła w oczy chłopaka z taką nienawiścią, na jaką tylko w tym momencie było ją stać. Pansy natomiast zlokalizowała aktualne położenie magicznego patyczka Hermiony. Zaczęła się do niego po woli zbliżać tak, żeby mieszkańcy jej domu tego nie zauważyli.
- Chyba śnisz dupku. – warknęła z małym utrudnieniem w postaci wbijającego jej się w krtań patyka.
- Wyszczekana, nawet w sytuacji, kiedy przegrała. – zarechotał, a przyjaciele mu zawtórowali. Panna Parkinson skorzystała z okazji i w momencie doskoczyła do różdżki.
- Nie jestem jeszcze znowu taka przegrana. – powiedziała zauważając, co zrobiła jej przyjaciółka.
- Odwróć się Drakusiu. – zaszczebiotała czarnowłosa. Smok miał się już odwrócić, ale usłyszał wesoły głos Zabiniego.
- A Diabełek ci nie wystarczy? – Pan poczuła, jak silne ramiona oplatają ją od tyłu i już po chwili była unieruchomiona, a w następnej ktoś wyrywa jej różdżkę z drobnej dłoni.
- Dziewczyny, czego was jeszcze nie ma? – usłyszały delikatny głos Luny. Chciały coś powiedzieć, ale Smok i Diabeł byli szybsi.
- Quietus. – powiedzieli na tyle cicho, że Gin i Krukonka ich nie usłyszały. Pan i Miona chciały krzyczeć, ale nie mogły.
- Mówi się do w … - zaczęła, ale nie skończyła Gin, kiedy zobaczyła, co dzieje się w łazience. Otóż Malfoy przypierał Hermionę do ściany, a Zabini trzymał Pansy w stalowym uścisku i mierzył prosto  jej policzek różdżką.
- No to zaczyna się robić ciekawie. – zaszczebiotał Bleise.
- Czego chcecie debile? – warknęła Ruda.
- Na twoim miejscu Wiewióra, to bym się tak nie denerwował. Pamiętaj, że ja i Smok mamy przewagę.
- Nie byłabym tego taka pewna. – mruknęła do siebie Gin po czym ściągnęła szpilkę i rzuciła nią prosto w nic nie spodziewającego się Zabiniego.
       Dostał prosto w środek czoła. Skutkiem tego było wypuszczenie przez chłopaka czarnowłosej, na czym ona skorzystała i wyrwała z jego dłoni różdżkę Hermiony. Panna Weasley zdjęła drugiego pantofla i wycelowała nim w Nott ‘a, który zamierzał zrobić coś Pansy. Na jego nieszczęście Ginevra miała doskonały cel wyborowej Ścigającej i Ślizgon po chwili zwijał się na posadzce trzymając za bolącą głowę. Draco zainteresowany poruszeniem odwrócił się tyłem do Hermiony, co było wielkim błędem, ponieważ Gryffonka wykorzystując moment jego nieuwagi stanęła obcasem na stopę Smoka. Ten zawył, jak ranione zwierze (jak Smok) i przewrócił się na posadzkę odstawiając dziwny taniec na leżąco. Jedynie Terry niczym nie oberwał. Postanowił zachować taki stan rzeczy i głośno piszcząc wybiegł z Łazienki Jęczącej Marty.
- Bombarda! – Pansy postanowiła się nie oszczędzać i rzucała zaklęciem w oszołomionych jeszcze chłopaków. Ci jednak, kiedy coś zaczęło na nich wybuchać, oprzytomnieli momentalnie, po czym jeden po drugim wybiegali z łazienki.
- O wszystkim dowie się mój ojciec !!! – na sam koniec usłyszały jeszcze głos młodego Malfoy ‘a. W tym momencie nie wiedziały, czy mają się śmiać, albo lepiej płakać. Postawiły jednak na to pierwsze i już po chwili pomieszczenie wypełniały cztery, donośne, dziewczęce śmiechy.
- Mogłaś ich w coś przetransmitować Pan. – wyjąkała przez śmiech Hermiona.
- Na przykład cztery Fretki. – dodała Ginny, co było błędem, ponieważ dziewczęta ponownie wybuchły niepohamowanym śmiechem z ta jednak różnicą, że tym razem nie dały rady utrzymać się o własnych siłach i tarzały się po posadzce.
- Chodźcie wracamy. – powiedziała Hermiona, która jako pierwsza się opanowała.
- Już, tylko moje skarby ubiorę. – jęknęła Gin po czym nałożyła na bose stopy szpilki, które jeszcze przed chwilą służyły, jako „broń”.
- Myślicie, że powiedzieli już wszystkim Ślizgonom o tym, co widzieli? – zapytała Pasy, kiedy wracały na Wielką Salę. Z jej kierunku dało się już słyszeć pierwsze dźwięki muzyki.
- Na pewno. – odpowiedziały równocześnie trzy pozostałe przyjaciółki.
- Czyli moje życie w Slytherinie właśnie dobiegło końca. – mruknęła załamana Pansy.
- Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć. – Gin dla otuchy przytuliła przyjaciółkę, a ta natychmiast odwzajemniła uścisk.
- Jest jeszcze jeden problem. Pewnie któryś z moich „wspaniałych” znajomych napisze do matki i ojca. Nie będę miała wtedy po co wracać do domu, bo po prostu dostanę Avadą.
- To pojedziesz do mnie. Moi rodzice bardzo chętnie przyjmują „Zdrajców Krwi” – zaśmiała się Gin przy ostatnich dwóch słowach robiąc charakterystyczny ruch palcami.
- Dziękuję, że jesteście ze mną dziewczyny. – powiedziała po chwili ciszy czarnowłosa.
    Kiedy weszły do Wielkiej Sali każde spojrzenie spoczęło właśnie na nich. Gryffoni, Krukoni i Puchoni patrzyli na Pansy z podziwem i … sympatią, natomiast Ślizgoni tak, jakby była najgorszym śmieciem magicznego świata. Czyli powiedzieli. Pomyślały w tym samym momencie. Nie zwracając na nic uwagi postanowiły bawić się świetnie na tym balu i nie psuć go jeszcze bardziej. Tak właśnie było. Każdy chciał zatańczyć chociaż jeden taniec z każdą z nich, co skutkowało tym, że przez resztę wieczoru nie uiadły nawet na moment.
     Rano widać było wyraźne tego oznaki. Hermiona i Ginny, które cudem zwlekły się z łóżek. Pierwsza wstała Ruda. Zeszła po woli z łóżka i weszła do łazienki. Odkręciła kurki w wpełzła pod prysznic. Liczyła na to, że woda ją obudzi. Niestety grubo się przeliczyła. Włożyła na siebie dżinsy, luźny top oraz bluzę i zaklęciem ułożyła włosy. Nie miała siły na nic innego. Nawet na makijaż. W pewnym momencie usłyszała głośny huk od strony dormitorium. Popełzła w tamtym kierunku bez jakiego kolwiek entuzjazmu. Zobaczyła, że na środku pokoju śpi jej brązowowłosa przyjaciółka. Podeszła do niej i lekko kopnęła w ramię, bo na nic innego po prostu nie miała siły.
- Wstawaj zombiaku. Trzeba iść na śniadanie. – mruknęła i usiadła z powrotem na swoim łóżku.
- Nigdzie nie idę. Ta podłoga jest tak strasznie wygodna. – powiedziała przez sen Miona.
- Wiecie, że wyglądacie przekomicznie? – zapytała rozbawiona Lav.
- Nie odzywaj się Lavender. – mruknęła Herm. Dziewczyna postanowiła zrobić to samo, co przed chwilą Gin i wejść pod jakikolwiek strumień wody. Usiłowała wstać, ale jej starania spełzły na niczym i po prosty doczołgała się do szafy. Wyjęła z niej czarne dresy z nadrukiem, bokserkę i szarą bluzę. Nie miała zamiaru się stroić.
    Nie podnosząc się z podłogi, na czworaka weszła do łazienki i z całej siły trzasnęła drzwiami, oc było bardzo złym posunięciem. Nawet wycieńczona miała całkiem sporo pary w rękach, co skutkowało dość mocnym trzaskiem, który z kolei wywołał pulsowanie w skroniach szatynki.
- Zachowuj się ciszej. – dotarł do niej stłumiony przez zmęczenie, krzyk Ginevry. Tym razem, wyjątkowo postanowiła posłuchać kogoś innego, niż jej podświadomość. Weszła pod prysznic, ale tak jak w przypadku Rudej nic to nie dało.
     Dojście na śniadanie zajęło jej wieczność, ale jakimś cudem w końcu na nie dotarły i niemalże od razu położyły się na stołach. To znaczy Herm,  jako poduszkę wybrała sobie jajecznicę, która w artystyczny sposób pobrudziła jej pół twarzy i włosów. Ginny nie panując nad tym, co robi trzymała pucharek z sokiem dyniowym w dłoni. Niby nic specjalnego, ale naczynie było przechylone i zawartość po woli wylewała się z niego plamiąc spodnie Gin. Luna nawet nie dotarła do Wielkiej Sali, ponieważ jak na normalnego człowieka przystało, spała spokojnie w swoim przytulnym Dormitorium. Hermiona przeklinała się w sennych myślach, że posłuchała przyjaciółki i zeszła na to kretyńskie śniadanie. Przecież i tak lekcje dziś są odwołane.
     Tego co się później stało nikt by się nie spodziewał. Do Wielkiej Sali wpadła zapłakana Pansy. Hermiona od razu się obudziła i nie zważając na to, że jest cała brudna podeszła do przyjaciółki.
- Co się stało? – zapytała zatroskana.

- To moi rodzice, oni …

11 komentarzy:

  1. Super rozdział :-) Czekam na następny!!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie i, że to koniec? Ja mam nadzieje, że nowa notka niebawem, bo już mnie ciekawość zżera, co dalej :) Rozdział jest oczywiście świetny i momentami bardzo zabawny, oby tak dalej :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny biedna Pansy ale Ruda ją pewnie przygarnie do Nory. Ach ci Ślizgoni zupełnie jak dzieci żeby tak skarżyć jak dzieciaki w przedszkolu. Czekam z niecierpliwością co dalej. Czy w tym opowiadaniu masz zamiar sparować Rudą z Diabłem? Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona - Draco
      Ruda Wiewióra - Czarny Szczur
      Luna - Terry
      Pansy - Teo ;)

      Usuń
  4. To świetnie podbiłaś moje serce bo jestem fanatyczną wyznawczynią parringu Ruda-Diabeł. Mam nadzieję że będzie dużo scenek pomiędzy nimi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, bo ich kocham razem, ale to wyjdzie w praniu :P

      Usuń
  5. O Merlinie, a czym ja sobie na dedykacje zasłużyłam?
    Ale jestem zaszczycona!

    Rozdział jest boooooski!
    Fajnie, że przełamali tą barierę między nimi.
    Diabeł i Ruda - tak, tak, tak, tak, tak !!!!! ♥

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny!
    Genialny!
    Czarujący!
    Piękny!
    Fenomenalny!
    Uwielbiam tego bloga!
    Tak bardzo ma oryginalny styl, że po prostu nie da się tego opisać słowami ! ♥
    Jakim prawem piszesz tak świetnie, hmm? -.-
    Zazdroszcę talentu! ♥
    Tak lekko się czytało ten rozdział, że po prostu *.*
    Czekam na nn i życzę WENY ;*
    Pozdrawiam ♥
    http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
    (nowy rozdział :D )

    OdpowiedzUsuń
  7. Komentuję:*
    Zarcik:d
    A poważnie, to uwielbiam całą story:d
    Pisz, pisz i jeszcze raz pisz... i ucz sie fizyki w międzyczasie:dd

    OdpowiedzUsuń