No dobry wieczór. x3
Udało mi się co nieco dla was przemycić, ponieważ moja mama musiała pojechać na szkolenie z pracy i jako, że jestem sama w domu (wiem, że brat mi nie zaszkodzi, sam korzysta z chwilowej nieobecności mamy xd) udało mi się coś na szybko napisać. Ten rozdział może być troszkę krótszy od pozostałych, ale na nic innego nie miałam czasu, żeby poprawiać to, co w zeszycie ...
To teraz tak:
1) Lili Potter - nie wiem, skąd znasz "cholerne egzaminy". Nie martw się, nie tylko ty masz takie pomysły. Ja po gimnazjum chcę się dostać (już to widzę) do liceum na profil mat. - fiz., a sama idę na konkurs z polskiego i historii. Dlaczego? Nie wiem sama. Tak, jakoś wyszło ;P
2) Karolina Dębiak - widzisz, jaka ja biedna jestem ... I nie, nie będę się uczyć. To jest strajk ! ;D
3) Lacarnum Inflamare - powariowali, to za mało powiedziane ... U mnie w szkole dzień bez darcia jest dniem straconym. Na każdej lekcji mają o wszystko pretensje i to my jesteśmy, cytuję dosłownie "cholernymi gówniarzami i nieukami, którzy tylko marnują ich cenny czas". No i już nie musisz czekać, bo o to jestem i jako dzielny książę na białym rumaku (bardziej preferuje motory) uratuję cię od niechcianego smuteczku dodając to gówno pod spodem ;) Obiecuję, że do ciebie również zajrzę, bo odzyskałam telefon i nie zamierzam go oddawać. xd
4) i wreszcie alokin999 - mój rumak jest duży, też się jakoś zmieścisz xD
W ogóle dziewczyno, tak poza tematem. Ja cię podziwiam, że chciało ci się tak to wszystko od początku komentować to badziewie xd jak zauważyłaś (albo i nie) skomentowałam ci bloga. Niestety nie wszystkie posty, bo o drugiej w nocy to mi się strasznie chciało spać xd
Pozdrawiam również całą resztę, która czyta moje wypociny i zapraszam na ROK DRUGI CZ. IV ;)
Cave.
P.S. Założyłam dwa nowe blogi (jeden, jako CrazyGirl), ale je zacznę dopiero po skończeniu poprzednich.
______________________________________________________________
Hermiona i jej przyjaciółki, oczywiście
bez Pansy, wygrzewały się na słońcu. Dziś ma odbyć się sprawa Dziobka. Hagrid
był strasznie przybity, jak jechał do Ministerstwa. Ale nie przejdźmy do rzeczy
ważniejszych. Otóż Łapa i Lunatyk chcą złapać Glizdogona. Skoro już wiedzą,
gdzie się ukrywa, to wystarczy go tylko jakoś zaciągnąć do Wrzeszczącej Chaty.
Profesor Lupin mówił, że mają już jakiś pomysł, ale jak na złość Hermionie nie
chciał się nim jeszcze podzielić. Powiedział tylko, że o dziewiętnastej mają
przyjść z Pan pod Bijącą Wierzbę.
- Wiecie, po co mamy iść pod to próchno?
– zapytała w końcu szatynka.
- Nie. – odpowiedziały równo jej
przyjaciółki.
Hermiona westchnęła żałośnie i już nic więcej nie mówiła. Muszą jeszcze
tylko zdążyć na osiemnastą do Hagrida, żeby zobaczyć, co z Dziobkiem. Miona nie
wiedziała na pewno, ale wydawało jej się, że od tej sprawy nienawidzi Malfoy ‘a
jeszcze bardziej. Chociaż … Tak, jest tego pewna. Ten parszywy gad nie miał
prawa tak postąpić. Hardodziób nie był niczemu winny.
Miona nie siedział na Błoniach długo, ponieważ miała dość zrzędzącej o
nauce Sophie, więc po około 20 minutach postanowiła wrócić do Dormitorium, żeby
przeczytać coś tam … Pożegnała się z przyjaciółkami i ruszyła w stronę Pokoju
Wspólnego. Szczęście, albo i nie, chciało aby na korytarzu spotkała czwórkę nie
za bardzo lubianych Ślizgonów. Oczywistym było, że zaczną ją atakować. Ona
jednak nie zwracała na nich uwagi. Pierwszym powodem było to, że nie miała
ochoty na żadną potyczkę słowną, a drugim, że była za bardzo zamyślona, aby
zrozumieć, co do niej mówią. Szła przed siebie, nie zwracając na nich
najmniejszej uwagi, co bardzo ich zdenerwowało.
- Ej Szlamciu, coś ty taka dzisiaj
zamyślona? – zakpił Zabini. Cały czas pamiętał, jak to wrobiła jego i Malfoy ‘a
w sprzątanie szatni beznadziejnych Gryffonów i jeszcze nie zdążył się za to
zemścić. Teraz jest sama, a ich czterech.
- Bleise, co ty mówisz? Przecież Szlamy
nie myślą. – zawtórował mu Nott. Hermiona, jakby w cale ich nie słysząc po
prostu szła przed siebie. Nie miała zamiaru marnować na nich swojego cennego
czasu.
- Jak mówi do ciebie ktoś ważniejszy, to
się go słucha. – wkurzony Higgs złapał niczego nie spodziewającą się
dziewczynkę za ramię i zaciągnął ją w jakiś ciemny kąt.
- Na pewno zapamiętam. – odpyskowała
hardo panna Granger i spróbowała wyminąć Ślizgona. Niestety ten był szybszy i
nie dał jej odejść. – Puść mnie kretynie !
- No. No. Takie słowo w ustach takiej
uczennicy? – zarechotał Terrence, a reszta mu zawtórowała. – Teraz tak na
poważnie … - chciał skończyć, ale przerwał mu śmiech dziewczyny.
- Ty poważny? Nie rozśmieszaj mnie. –
zakpiła z arystokraty, co doprowadziło go niemalże do szału. Hermiona wsadziła
prawie niezauważalnie rękę do kieszeni i lekko zacisnęła ją na różdżce. Ten
gest wychwycił tylko młody Malfoy.
- Słuchaj Szlamo. Już pare razy nam
podpadłaś i teraz mamy zamiar to
wszystko wyrównać. - - syknął Zabini, któremu w cale nie podobało się to, jak
gówniara się do nich odnosi. Bez szacunku, który należy im się za to … za to,
że po prostu w ogóle się do niej odzywają.
- I tak wam się to nie uda, więc po co w
ogóle próbować? – próbowała grać na zwłokę. Miała jeszcze nikłą nadzieję, że
ktoś łaskawie wejdzie w ten pusty kąt i ją uratuje. Jednak ona minęła w chwili,
kiedy nie odzywający się dotąd Malfoy wyciągnął z kieszeni różdżkę i wbił ją
jej w gardło. Próbowała nie okazywać przerażenia, jednak czekoladowe oczy
mówiły same za siebie.
- Co teraz już nie jesteś taka odważna
Gryffoneczko? – jak widać Draco bawił się bardzo dobrze. Ta dziewucha miała
czelność go oszpecić, więc on nie zamierza ograniczać się do jakiegoś
krótkotrwałego, niegroźnego zaklęcia.
- Znęcasz się nad młodszymi Malfoy? Do
prawdy, myślałam, że stać cię na więcej. – czwórka Ślizgonów, jak na zawołanie
odwróciła głowy. Ujrzeli blondynkę, która celowała w nich różdżką. Hermiona, kiedy
tylko usłyszała głos starszej siostry odetchnęła z ulgą.
- No nie. Tyle szlamu w jednym miejscu …
- Nott skrzywił się teatralnie. Arystokraci wybuchli śmiechem, a Miona
korzystając z ich chwilowego niekontrolowania sytuacji wyminęła chłopaków i
podbiegła do Sophie. Teraz już we dwie mierzyły w nich różdżkami.
- Nic ci nie zrobili? – zapytała starsza
Grangerówna.
- Nie zdążyli. – odpowiedziała Hermiona.
Soph objęła ją jedną ręką w pasie i przycisnęła do siebie. – Jeszcze raz coś
takiego, a dyrektor się o tym dowie i wylecicie. – ostrzegła blondynka, co
wzmogło rozbawienie jej rówieśników.
- Petrificus Totalus ! – krzyknęły
równocześnie siostry Granger, oddając tym samym dwa celne strzały w kierunku
Zabini ‘ego i Nott ‘a. Czynność tę powtórzyły jeszcze raz. Przed nimi leżały
cztery spetryfikowane ciała.
- Obliviate.
- A to ostatnie to po co? – zdziwiła się
Herm.
- Żeby nie pamiętali, kto ich tak
urządził. – mruknęła Sophie. – Chodź, idziemy stąd, zanim ktoś nas zobaczy.
Pansy, Hermiona, Ginny i Luna stały już pod Bijącą Wierzbą. Wszystkie
ubrane były w spodnie dżinsowe i bluzy. Każda miała również ze sobą różdżkę.
Mijało już pół godziny, odkąd miały się tutaj spotkać z profesorem Lupinem i
Blackiem. Miona już po woli zaczynała się denerwować. Nie dość, że ta dwójka tu
nie przychodziła, to jeszcze nie wiedziały, co dzieje się u Hagrida.
- Jeszcze chwil i ja się zmywam. Nie mam
zamiaru tutaj bezczynnie siedzieć, kiedy Sophie, Harry i Ron najprawdopodobniej
ratują Dziobka. – mruknęła niepocieszona Herm. Naprawdę chciała, żeby w końcu
zaczęło się coś dziać.
- Nie martw się, na pewno coś się stało,
skoro ich tu jeszcze nie ma. – sytuację próbowała złagodzić Gin. Miona nic nie
odpowiedziała, tylko usiadła na trawie, opierając się plecami o kamień. – A tak
swoją drogą, to dlaczego weszłaś do Pokoju Wspólnego po mnie? Przecież poszłaś
sporo wcześniej ode mnie. – wypaliła ni z tego, ni z owego Ginevra.
- Spotkałam Malfoy ‘a, Zabini ‘ego, Nott
‘a i Higgs ‘a. Uratowała mnie Sophie. Może ich już znaleźli. – opowiedziała
krótko, zwięźle i na temat. Zaniepokojona ciszą podniosła wzrok z różdżki,
którą aktualnie się bawiła i … wybuchła niepohamowanym śmiechem. Nie mogła się
powstrzymać, kiedy zobaczyła miny przyjaciółek. Wyglądały przekomicznie
próbując przeanalizować to, co przed chwilą usłyszały z ust Miony.
- Co ją tak bawi? – zapytał Remus, który
ni z tego ni z owego pojawił się obok dziewcząt. Hermiona natychmiast uspokoiła
się i stanęła wyprostowana.
- Nie, nic. – powiedziała wymijająco.
Nie chciała niczego tłumaczyć mężczyźnie (bądź, co bądź, to dalej nauczyciel).
– Dlaczego tak długo panowie się spóźnili? – zapytała automatycznie dla zmiany
tematu. Profesor pokręcił rozbawiony głowa. Wiedział, że ta uczennica musiała
coś zmalować. Nie drążył jednak tematu, ponieważ i tak miała już sporo czasu,
na wymyślenie jakiejś sensownej wymówki, co w jej przypadku trwa naprawdę
krótko.
- Musieliśmy się upewnić, czy Petigrew
dalej jest na terenie Hogwart ‘u. – odpowiedział Syriusz. – Teraz tylko musimy
wymyśleć, jak wyciągnąć go z chatki gajowego. – zakończył widząc wyczekujące
miny dziewcząt.
- A co ma z tym wszystkim wspólnego
Hagrid? – zapytała zdziwiona Luna.
- Parszywek przebywa aktualnie u niego.
Nie wiemy, jak go stamtąd wywabić. – wyjaśnił nauczyciel.
- Chyba nie będzie z tym problemu. –
mruknęła Pansy obserwując trójkę Gryffonów wybiegającą zza chatki gajowego. Na
rękach rudowłosego dało się dostrzec szczura.
- Wejdźcie do Wrzeszczącej Chaty, a ja
go tam przyniosę. – rozkazał Syriusz, po czym zmienił się w swojego Animaga i
pobiegł w stronę zamku, za przyjaciółmi.
- Chodźcie dziewczęta. Jak go znam, to
nie będziemy musieli długo czekać. – zaśmiał się Lupin.
Nie pomylił się. Po około pięciu minutach dało się usłyszeć krzyk Rona.
W następnym momencie do pomieszczenia wszedł pies, ciągnąc za sobą ciało
przerażonego chłopaka. Remus nakazał przyjaciółkom gestem ręki, aby się nie
ujawniały. Ginny co prawda była przerażona i bała się o brata, jednak musiała
trzymać się planu, ponieważ trzeba było złapać zdrajcę. Nie czekały długo, a we
Wrzeszczącej Chacie pojawili się Harry i Sophie. Od razu znaleźli się przy zakrwawionym
Ronaldzie.
- Nic ci nie jest Ron?! – zawołał
Potter, kiedy tylko zobaczył, w jakim stanie znajduje się jego przyjaciel.
- Harry, Hermiona ! Uciekajcie, to
pułapka ! On tutaj jest ! – rudzielec wpadł w atak paniki.
- Kto ?! – krzyknęła blondynka. Black
wyłonił się z cienia i w pełnej okazałości pokazał się trójce przyjaciół. Do
chłopca z blizną na czole od razu dotarło, kim jest mężczyzna. Wycelował w
niego różdżkę.
- To przez ciebie moi rodzice nie żyją !
To ty ich zdradziłeś ! – krzyknął na całe gardło, a w jego czach stanęły łzy.
Widać było, że pała zemstą.
- Byli moimi przyjaciółmi! Nie mógłbym
im tego zrobić ! – bronił się mężczyzna. Dziewczynki chciały już wyjść z
ukrycia, ale pierwszy zrobił to nauczyciel i w ostatnim momencie zaklęciem
wytrącił z ręki rozwścieczonego chłopaka różdżkę, z której miało wylecieć
zaklęcie petryfikujące.
- Profesorze, co pan robi?! Przecież to
uciekinier z Azkabanu! – wykrzyczała Sophie. – To morderca!
- Nie prawda! – Hermiona uznała, że to
odpowiedni moment, aby uświadomić trójkę przyjaciół o swojej obecności.
- Miona, co ty i twoje przyjaciółki tu
robicie?! – zdziwiła się blondynka. Wiedziała, już po pierwszym roku nauki
swojej siostry w Hogwarcie, że będzie ona pakować się w nie jedne kłopoty, ale
nie pomyślała, że aż takie, jak ona. A przecież obiecała rodzicom, że będzie ją
chronić!
Takie same odczucia miał Ron. Gdy tylko ujrzał Gin wyłaniającą się z
mroku załamał się. Kiedy na peronie przed jego drugim, a Ginny pierwszym rokiem
nauki obiecał rodzicom, że będzie dbał o młodszą siostrę. Na początku wcale nie
wywiązywał się z tego. Jednak, w momencie zobaczenia rudowłosej dziewczynki
bezwładnie leżącej w białej, szpitalnej pościeli coś w nim pękło. Wtedy
postanowił, że nie da zrobić siostrze już żadnej krzywdy. Jak widać zawiódł,
ponieważ ona, zresztą tak samo, jak on, sama pakowała się w kłopoty.
Harry z kolei poczuł wściekłość. Nie dość, że nauczyciel, któremu
zaufał, to jeszcze rodzeństwo jego najlepszych przyjaciół staje mu na drodze do
zemsty za zdradę swoich rodziców. Musi sobie z tymi dzieciakami dobrze pogadać.
Przecież zadanie uratowania świata przypadło jemu, Ron ‘owi i Soph.
- Posłuchajcie nas chociaż raz ! On nie
zdradził twoich rodziców Harry ! – krzyknęła Pansy.
- Zamknij się podstępna Ślizgonko ! Nie
masz prawa w ogóle wspominać o moich rodzicach! – łzy stanęły w oczach
czarnowłosej. Ona tylko chciała pomóc.
- Nie waż się tak do niej mówić. –
wysyczała wściekła Ginny. Nikt nie miał prawa obrażać jej przyjaciółki.
- No to skoro jesteście takie pewne
siebie, to powiedzcie mi, kto w takim razie zdradził moich rodziców. – wybraniec
był już na granicy wytrzymałości.
- Peter Petigrew. – Syriusz stwierdził,
że natychmiast musi przerwać tę wymianę zdań, ponieważ jego sprawa została
zepchnięta na drugi plan, a ona nie lubił być spychany na drugi plan. Nie, żeby
coś, ale strasznie mu się wtedy nudziło.
- Przecież on nie żyje! – Potter czuł
się, jakby ktoś stroił sobie z niego żarty.
- Też tak myślałem, ale to nie prawda. –
profesor Lupin stwierdził, że jest jedną osobą w pomieszczeniu która zdoła
przemówić tego chłopakowi do rozumu.
- Glizdogon jest tutaj. W tym
pomieszczeniu. Wśród nas. – Łapa stwierdził, że należy wnieść w tę sytuację
chociaż odrobinę szaleństwa, ponieważ zaczyna się ona robić monotonna i …
nudna. – To on. – powiedział wskazując palcem na Rudzielca.
- Nie słuchajcie go! To nie prawda! –
Ron zaczął rzucać się na wszystkie strony.
- Ajch … Nie ty! Twój szczur!
- Parszywek jest w mojej rodzinie …
- Jedenaście lat. – zakończyła Ginny.
- Tyle lat temu zabito Peter ‘a. –
dodała Luna.
- I twój szczur nie ma małego palca. –
Pansy mimo wszystko postanowiła się wtrącić.
- Nie uważasz, że to dziwne pamiętając o
tym, że tylko ta cześć ciała po nim została? – zakończyła Hermiona. Chłopak z
blizną na czole zaczął się mocno nad czymś zastanawiać. A co, jeśli one mają
rację? Nie dane było mu jednak długo nad tym rozmyślać, ponieważ do
Wrzeszczącej Chaty wpadł rozwścieczony Snape. Różdżkę miał wyciągniętą przed
siebie, a twarz, zawsze opanowana, tym razem wyrażała czystą chęć mordu.
- Co wy, uczniowie tu robicie? –
warknął. – O tej porze przebywanie poza murami zamku, ba! Poza pokojem wspólnym
jest surowo zabronione.
- Oj! Sev, nie przesadzaj. Przecież oni
nic złego nie robią. – mistrz eliksirów dobrze wiedział, skąd zna ten głos.
Odwrócił się i wiedział już, że ma rację.
- Black.
- We własnej osobie Wycierusku. –
zaświergotał.
- Ja ci dam Wycierusku. – już miał
rzucić czymś paskudnym w Łapę, ale w ostatniej chwili różdżka wyleciała mu z
ręki, a on sam znalazł się na jakimś starym łóżku. Wszyscy popatrzeli zdziwieni
na Hermionę i Pansy. Te patrzyły na siebie zdziwione.
- Wow. – powiedziały równo odrywając od
siebie wzrok.
- Chodźcie stąd, w jakieś przyjemniejsze
miejsce, no i Rudego trzeba odstawić do pani Pomfrey. – zaproponował profesor
Lupin.
Kiedy wszyscy stanęli już przed Bijącą Wierzbą stało się coś, czego nikt
by się nie spodziewał. Nauczyciel OPCM –u upadł na kolana i zaczął żałośnie
krzyczeć. Łapa podbiegł do niego i gdy pojrzał w powiększone oczy wiedział
dobrze, co właśnie się dzieje.
- Luniak, powiedz że zażyłeś eliksiry. –
powiedział klękając przy nim i łapiąc go za ramiona.
- Co się stało? – zapytała Sophie. Miona
z przerażeniem popatrzyła na księżyc.
- Pełnia. – wyszeptała i w tym momencie
dało się słyszeć wycie wilkołaka.
- Lunio, ty nie jesteś taki! Pokaż, jaki
naprawdę jesteś! Walcz z tym! – jęczał żałośnie zbieg z Azkabanu. Nic to jednak
nie dawało. Lupin, pod postacią bestii odepchnął przyjaciela jednym zamachnięciem
i zaczął zbliżać się do uczniów.
Syriusz nie wiedział, o ma zrobić. Wiedział, że jego przyjaciel wcale
taki nie jest. Dopiero co go odzyskał i nie chciał ponownie stracić w momencie,
kiedy zamknął go za zabójstwo. Zmienił się w swojego animaga – psa – i ugryzł
Wilkołaka w nogę. Aktualnie nic innego nie przychodziło mu do głowy, żeby
odciągnąć nauczyciela od tego, co chciał właśnie zrobić. Okazało się jednak, że
sposób podziałał, ponieważ dało się usłyszeć skomlenie psa, którego z ogromną
siłą odrzuciło. Bestia była wściekła.
- Harry nie! – krzyknęła Ginny, kiedy
Wybraniec rzucił się w pogoń za psem i wilkołakiem. Hermiona nie wiele myśląc
zrobiła to samo. Nie może przecież zostawić tego kretyna samego.
- MIONA !!! – ostatnim, co usłyszała był
krzyk Sophie, której wyrwała się w ostatnim momencie. Zacisnęła różdżkę z całej
siły w dłoni i podniosła ją do góry, tak żeby móc od razu się bronić.
Wbiegła do Zakazanego Lasu. Była pewna, że Wybraniec wraz z animagami
tędy poszedł. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Wszystko zawsze musiało dziać się,
w mniejszym lub większym stopniu, w tym miejscu. Nie wiedziała, dlaczego tak
jest, ale kiedy tylko usłyszała trzask łamanych gałęzi przestraszyła się nie na
żarty. Odwróciła się i wtedy zobaczyła, że około dwa metry od niej stoi
profesor Lupin. Oczywiście dalej był wilkołakiem. Jednak on jej nie widział.
Stał nad .. Harry ‘m i chciał wbić w niego pazury. Nie mogła tak stać, musiała
coś zrobić. Przecież właśnie po to tutaj przybiegła. I wtedy wpadła na pomysł,
jak odwrócić uwagę Lunatyka. Wymierzyła swoją różdżkę w kierunku dużej skały.
- Confringo. – kamień roztrzaskał się na
małe kawałeczki. Bestia popatrzyła przerażona w kierunku Hermiony, jednak gdy
uświadomiła sobie, co się stało wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił. Była
wściekła. – Poszukaj Syriusza! – krzyknęła i rzuciła się biegiem, ponieważ
teraz to ona była zagrożona.
Biegła przed siebie nie zwracając uwagi na krzaki, które drapały ją po
twarzy i rękach. Nie mogła się zatrzymać, bo będzie z nią naprawdę źle. Jednak
po woli zaczynało jej brakować sił, a jak na złość w pobliżu nie było żadnych
drzew z gałęziami, na których mogłaby się podciągnąć i na nie wejść. W pewnym
momencie nie zauważyła wystającego korzenia. Zahaczyła o niego noga i wywróciła
się na mokre liście. Zaklęła szpetnie pod nosem. Właśnie załatwiła ulubione
spodnie. Podniosła się i chciała biec dalej, ale poczuła, jak coś ostrego
rozcina jej plecy. Pod wpływem niewyobrażalnego bólu ponownie upadła na ziemię.
Różdżka wypadła z jej drobnej dłoni i poleciała pół metra do przodu. W
momencie, kiedy dotknęła swym drobnym ciałem podłoża, niebo przecięła pierwsza
błyskawica. Poczuła, jak zimne krople deszczu spadają na jej poharatane plecy i
stwarzają niemiłosierne cierpienie. Cała skóra w miejscu cięć piecze, jakby
zaraz miała się zapalić.
Miona jednak się nie poddawała. Podniosła się na kolana, dalej opierając
rekami o ziemię i usiłowała wstać. Nadaremnie, ponieważ po raz kolejny Lupin
postanowił ją skatować. Tym razem pazury zahaczyły również o brzuch
dziewczynki. Dotknęła miejsca nacięć. Poczuła ciepłą, gęstą maź, która
wypływała z niej z dużą prędkością. Krew. To koniec. Nie wyjdzie już z
Zakazanego Lasu. Wykrwawi się tutaj, a jej ciało rozszarpią potwory. Po
policzkach zaczęły płynąć jej łzy. To wszystko nie tak miało się skończyć.
Szykowała się już na kolejny, prawdopodobnie ostatni cios, kiedy
usłyszała trzask. Nie była w stanie się tym teraz przejmować. Czekała na
śmierć. Jednak tym razem znów jej się udało. Wilkołak przyciągnięty odgłosem
pobiegł do jego źródła. Nie wiedziała, co się tak naprawdę dzieje. Straciła już
zbyt dużo krwi, żeby myśleć logicznie. Jedynie w ostatnim przypływie skrytego w
niej instynktu doczołgała się do swojego magicznego atrybutu i chwyciła go z
powrotem.
Nie wiedziała już kompletnie, co robi. Jej twarz była blada, zaczerwieniona
od łez i ze śladami krwi. Na plecach i brzuchu miała potarganą bluzkę całą w
czerwonej mazi. Zauważyła jakieś jasne światło i ostatkami sił zaczęła czołgać się
w tamtym kierunku. Podświadomie liczyła na to, że ktoś tam jest i przynajmniej zabierze
jej ciało do Hogwartu. Mimo wszystko nie chciała skończyć w ten sposób,
zapomniana …
W pewnym momencie drzewa zaczęły się przerzedzać, a z przodu co chwilę
migało jasne, błękitne światło. Doczołgała się do momentu, w którym była
polana, a na jej środku jezioro. Przy wodzie zobaczyła Harry ‘ego walczącego z …
Dementorami. Nie obchodziło jej to jednak. Nie miała już po prostu siły się tym
martwić.
Gdy dotarła już do chłopaka zobaczyła, że jest z nim również Syriusz. Umierali.
Tak, jak ona. Widziała, że wybraniec
próbuje walczyć z potworami, ale słabnie. Tak,
jak ona. Chciał coś zrobić, ale tracił zmysły. Tak, jak ona. Już nic nie był w stanie zrobić. Tak, jak ona.
- Harry. – wyszeptała dławiąc się własną
krwią. Wybraniec ledwo ją słysząc odwrócił się. Kiedy ją obaczył przeraził się.
Ta mała uratowała mu życie, żeby mógł pomóc Syriuszowi, a teraz sama cierpi. A
on nic nie może zrobić, bo nawet Patronus odmówił współpracy! Zagapił się, a
maszkary latające nad ich głowami to wykorzystały. Po chwili tracili swoje
najszczęśliwsze wspomnienia, a razem z radością życia uciekały ich dusze, które
zaczęły po woli, boleśnie wydostawać się z ich obumierających, jak stara
skorupa ciał… Miona ostatnim przebłyskiem świadomości zacisnęła palce na
różdżce, na tyle, na ile pozwalały jej resztki sił i skierowała ją do góry. –
Perriculum. – wyszeptała.
Z patyka wystrzeliły skrzące się
fajerwerki, a dziewczynka wycieńczona bólem, tracąc zmysły zemdlała. Nikt nie
wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek będzie można zobaczyć, jak jej czekoladowe
tęczówki śmieją się i nawet, kiedy kłóci się ze Ślizgonami, zatańczą w nic
wesołe ogniki. Czy jeszcze kiedykolwiek będzie można usłyszeć jej perlisty
śmiech, poczuć dotyk delikatnej skóry na swojej. I najważniejsze, czy będzie
można zobaczyć, jak ta mała istotka cieszy się każdą chwilą, którą dał jej los.
Przecież umierała … (co moment nie taki? xd)
MNIE TU NIE BYŁO !!!
Nie no słabo mi... W takim momencie?! No jak tam można no! Ale ok, grunt, że rozdział jest bo już się nie mogłam doczekać :)Teraz tylko mam nadzieję, że niebawem będziesz miała okazje, aby dodać kolejny, równie świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Jrejkuuuuuu.... Rozdział super :D Skąd znam 'cholerne egzaminy' słyszę o nich od 4 września i juz mam dość ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze bgkas chociaż cię nie było xD opłacało się czekać na rozdział :)
Bierz się do nauki, to szlaban się szybciej skon;)czy.
Weny:)
Pozdrawiam,Lili:)
Oj ten szlaban się tak szybko nie skończy. Tutaj nie chodzi o moją naukę, bo ja i bez tego mam oceny całkiem całkiem. Poszło o, jak to moja mama ujęła? " Czy ciebie kompletnie pojebało dziecko?! Ja rozumiem dużo, wakacje, czas wolny, ale to już było przegięcie. Do pokoju i pakuj laptopa możesz o nim zapomnieć do listopada na pewno."
UsuńBardzo fajny blog inny niż wszystkie które do tej pory czytałam. Pansy przyjaźni się z Luną Herm i Ginny no tego to jeszcze chyba nie było,a Malfoya Zabiniego Notta to trzeba porządnie zbić są okropni. Czekam na nowy rozdział. Karola
OdpowiedzUsuńFajny rozdział tylko szkoda że przerwałaś w takim momencie. Czekam co dalej się wydarzy. Mania
OdpowiedzUsuńOsz ty zolzo! :*
OdpowiedzUsuńRozdzial fenomenalny! Bardzo lubie twoje opowiadanie, bo jest bardzo oryginalne i napisane tak swietnnie, ze achh ! <3
No, no slizgoni pokazali kly :3 Siostry Granger sa rewelacyjne! :3
Akcja we Wrzeszczacej Chacie byla fantastyczna! <3 Akcje ksiazkowa swietnie wplatalas w akcje tw opowiadania :3
Jedynie do przecinkow moge sie doczepic :>
Lece czytac dalej :*
Pozdrawiam <3
Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com