No siemanko wszystkim x3
Jako, że nie było dzisiaj szkoły, a moja mama pozwoliła mi siedzieć na komputerze (jednak ciastka czynią cuda), to napisałam takie ło coś xd
Chciałam odpowiedzieć na jedno pytani, a mianowicie ile ta historia będzie miała rozdziałów. Otóż nie mam pojęcia, ponieważ będzie ona miała kilka części. Zastanawiam się nad tym, czy do każdej części mam zakładać nowy blog, czy po prostu pisać na tym cały czas. Postaram się zrobić ankietę (może jeszcze nawet dzisiaj), żebyście to wy zadecydowały ;)
Nie przedłużając zapraszam do czytania.
Pozdrawiam i życzę udanej nocy,
Cave.
_____________________________________________
Hermiona już po raz trzeci siedziała w jednym z przedziałów Expresu
Hogwart i wraz ze swoimi przyjaciółkami jechała do wyjątkowej szkoły, aby
rozpocząć kolejny rok nauki. Dziewczęta rozmawiały o swoich wakacjach.
Aktualnie Ginny opowiadała, jak to beznadziejnie nudziła się, zanim nie
przyjechały do niej Hermiona i Luna. Narzekała szczególnie na swoich braci,
którzy nie szczędzili sobie wobec niej nie za bardzo wybrednych żartów. Za
każdym razem, opowiadała coraz to nową historię żywo gestykulowała rękami i
zdarzało jej się pare razy nawet poczerwienieć ze złości. Właśnie opowiadał,
jak to Fred i George namalowali jej na twarzy wąsy i brodę, kiedy aktualnie
spała.
Kiedy zeszła na śniadanie cały dom śmiał
się z niej, a ona nie wiedziała nawet dlaczego. Pani Weasley, która weszła do
jadalni z kuchni upuściła talerz z kanapkami, które rozsypały się na podłogę.
Wydarła się na Bogu ducha winną dziewczynkę i kazała iść umyć twarz. Gin
zdziwiona pobiegła do łazienki. Gdy w lustrze zobaczyła, co ma na twarzy w domu
dało się słyszeć jej przeraźliwy krzyk. Oczywiście Molly pierwsza stała w
drzwiach łazienki i z różdżką w pogotowiu (jakby trzeba było rozprawić się ze
Śmieciożercami) przygotowana do
ratowania jedynej córki. Gdy uświadomiła sobie, że tak naprawdę Gin przestraszyła
się własnego odbicia w lustrze zrugała ją po raz drugi tego ranka i trzasnęła
drzwiami. Ruda była na skraju załamania nerwowego. Poszła do pokoju i za pomocą
zaklęcia przywróciła swój normalny wygląd. Ubrała się i zeszła do salonu.
Zupełnie straciła apetyt na śniadanie.
Cały czas była mocno zdenerwowana na bliźniaków i miała całkowitą pewność, że
jeśli teraz zobaczyłaby ich roześmiane twarze jutro miałaby sprawę w
Ministerstwie za użycie zaklęcia niewybaczalnego. Można powiedzieć, że się nie
pomyliła.
Nie minęło dużo czasu, a Fred i George
znudzeni postanowili jeszcze bardziej podenerwować siostrę. Usiedli po jej obu
stronach. Zaczęli przedstawiać scenki, w których to ich siostrzyczka całuje się
z Harrym, w którym się podkochiwała. Tego było dla niej za wiele. Po chwili
dało się słyszeć przerażone krzyki bliźniaków, którzy uciekali co sił w nogach,
żeby tylko nie dostać w twarz Upiorogackiem.
Gdy tylko Ginny zakończyła opowiadać im swoje ostatnie wspomnienie Luna,
Hermiona i Pansy (która weszła do nich pod wpływem zaklęcia Kameleona) nie
mogły już dłużej wytrzymać i po prostu wybuchły histerycznym śmiechem tarzając
się po podłodze i ledwo łapiąc oddech. Ruda popatrzyła na nie rozeźlona.
- Do prawdy. Nie wiem, co was tak bawi.
– mruknęła. – Nie wiecie, jak to jest mieć tylu braci, więc się śmiejecie. –
dodała, kiedy napad śmiechu koleżanek nie przechodził. Hermiona opanowała się w
momencie i usiadła prosto.
- Może nie mam aż tylu braci, ale mam
jedną Sophie, która jest gorsza od nich wszystkich razem wziętych. – oznajmiła,
aby w przedziale znów dało się usłyszeć głośnie śmiech tym razem czterech
przyjaciółek.
- Mów Hermiono, co zrobiła Soph. –
zachęciła Luna.
- Macie się nie śmiać! – powiedziała, na
co one tylko pokiwały twierdząco głowami na znak zgody. Niestety nie zauważyła,
że mają za plecami skrzyżowane palce.
Hermiona i Sophie siedziały na placu
zabaw i huśtały się na huśtawkach. W dłoniach trzymały lody czekoladowe, które
pałaszowały z ogromnym apetytem. Rodzice co prawda nie pozwalają im jeść
słodyczy, bo jak twierdzą „one niszczą nasze uzębienie i potem mamo, tato zęby
nas bolę”. Umówiły się we dwie, że będą razem kupowały sobie słodkości, a potem
zjadały je gdzieś daleko od domu.
W pewnym momencie zobaczyły Davida i
Kornela, przyjaciół Sophie. W tym drugim blondynka była po uszy zakochana, co
Miona dobrze wiedziała i zamierzała podroczyć się z siostrą. Zawołała znajomych
do siebie. Kiedy do nich podeszli Sophie uśmiechała się, ale Hermiona patrząc
na nią zauważyła w oczach wyraźną sugestię : „Pożałujesz smarkulo.”
Gdy wróciły do domu blondynka od razu
zatrzasnęła się w swoim pokoju. Nie zeszła na kolację i w cale nie wychodziła
ze swojego królestwa. Miona myślała, że udało jej się na tyle dopiec siostrze,
że nawet nie pamięta już, żeby się zemścić. Jak bardzo się pomyliła…
Następnego dnia obudziła się około
jedenastej. Jak gdyby nigdy nic przeciągnęła się i chciała wyjść. Jednak nagle
jej drzwi otworzyły się z hukiem na oścież, a stanęła w nich Sophie z różdżką w
ręce i rzuciła w Mionę zaklęciem Aquamenti. Brązowowłosa nie wiedziała, co się
dzieje, aż do chwili, kiedy uderzył w nią strumień zimnej wody. Pisnęła
przerażona. Nic jednak nie udało jej się więcej zrobić, ponieważ w następnej
chwili lewitowała w powietrzu. Zaczęła rzucać się na wszystkie strony, ale to
nic nie dawało. Sophie powędrowała z nią do łazienki i zdjęła z niej zaklęcie
tak, aby wylądowała w wannie. Jako, że młodsza panna Granger nie wiedziała, co
się dzieje nie zareagowała, kiedy Soph wylewała na nią wiaderko rozbitych
jajek. Na tym się jednak nie skończyło. Blondynka, ku nieszczęściu Mionki,
wzięła do ręki rozcięta poduszkę i wysypała na nią pierze, po czym zrobiła jej
zdjęcie mogolskim aparatem. Przez cały tydzień Herm nie wychodziła z pokoju, a
mama musiała przynosić jej jedzenie pod drzwi, żeby nie umarła z głodu.
Gdy Hermiona zakończyła opowiadać najbardziej znienawidzone wspomnienie
z wakacji w przedziale zapanowała kompletna cisza. Jej przyjaciółki oswajały
się z tym, co przed chwilą usłyszały. Miona już myślała, że faktycznie
dotrzymają obietnicy i nie będą się śmiać, ale się przeliczyła. Po chwili w
pomieszczeniu dało się słyszeć tak głośne śmiechy, że szatynka jeszcze chyba
nigdy aż takich nie słyszała. Luna, Pansy i Ginny dosłownie tarzały się po
podłodze ze śmiechu, po policzkach ciekły im strumienie łez rozbawienia i
najwyraźniej zapomniały z tego wszystkiego, jak się oddycha, ponieważ co chwile
każda się krztusiła.
- Śmiejcie się śmiejcie głupie. –
mruknęła urażona do żywego Hermiona. Spodziewała się salwy śmiechu, ale nie aż
takiej. Liczyła na choć trochę wyrozumiałości. No cóż, jak widać grubo się
przeliczyła. – Możecie w końcu przestać? – zaczynała się lekko irytować, kiedy
po dwóch minutach ich rozbawienie dalej nie mijało.
- A-ale to j-jes-jest t-aa-k
ś-mie-śmiesz-ne, że-e n-ie-nie, mo-og-ee. – jąkała się Pansy.
- Miałaś racje. Sophie bije Freda i
Georga na głowę. – dodała Ginny, kiedy na reszcie udało jej się okiełznać dziki
śmiech.
- A wy, co robiłyście przez wakacje. – zapytała
Hermiona, która musi jak najszybciej zmienić temat.
- Nic ciekawego. Ja nie mam rodzeństwa i
nie ma kto mnie denerwować. – zaśmiała się Luna. Razem z Pansy wybuchły
śmiechem. Gin i Mionie w tym momencie jakoś nie za bardzo było do śmiechu.
- U mnie oprócz tego, że co chwile nowi
Śmierciożercy przychodzili do moich rodziców też nic ciekawego się nie działo.
– mruknęła Pan czując wyczekujące spojrzenie przyjaciółek na sobie. Teraz
jednak patrzyły na nią z szeroko otwartymi oczami. – No nie róbcie tak, bo wam
zostanie i co w tedy? – próbowała się zaśmiać, ale jakoś jej nie wyszło. –
Przestańcie się tak patrzeć. – zażądała.
- To musiało być straszne. – szepnęła
Ginny. Ona nie wyobrażała sobie, żeby jej rodzice byli poddani Czarnemu Panu.
Przecież właśnie dlatego zostali uznani za Zdrajców Krwi, jak to było również w
przypadku Luny.
- Da się przyzwyczaić. – mruknęła
czarnowłosa. – Gorsze jest ot, że wybrali mi męża. – dodała.
- Ale, jak to? – zapytała mało
inteligentni Hermiona. – Nie możesz sama sobie go wybrać?
- Nie, bo co by było gdyby padło na
Mugola? Wtedy zszargałabym opinię całej rodziny. – powiedziała gorzko
Ślizgonka.
- Dobra, zmieńmy temat, bo zaczyna robić
się strasznie. – Hermiona, jak na potwierdzenie swoich słów sięgnęła do
podręcznej torby i wyjęła z niej worek cukierków. – Kto chce mordoklejkę? –
zapytała wesoło machając woreczkiem ze słodyczami.
- Co to jest? – zapytały równo jej
przyjaciółki.
- To takie mugolskie cukierki, które
sklejają zęby, ale są bardzo dobre. – wyjaśniła z miną filozofa Gryffonka. Po
chwili wszystkie cztery próbowały w normalny sposób poruszać żuchwą. Niestety z
marnym skutkiem. Reszta drogi minęła im w miłej, wesołej atmosferze. Śmiały
się, rozmawiały i jadły słodycze. Dowiedziały się również, że w tym roku
Prefektami Naczelnymi są Krukon i Ślizgon.
Gry wreszcie wchodziły do zamku ich oczom ukazała się cała gromada pierwszorocznych,
którym McGonagall coś mówiła. Najprawdopodobniej przedstawiała siebie i
opowiadała o tym, co może ich spotkać w Hogwarcie. We trzy (Pansy odłączyła się
od nich zaraz po dotarciu do Hogwartu) weszły do Wielkiej Sali. Panował tam
ogromny gwar. Luna pomachała im i powędrowała do stołu Ravenclavu. We dwie
usiadły razem z Gryffonami i wkręciły się w rozmowę. Jednak po jakichś pięciu
minutach trzeba było ją przerwać, ponieważ profesor Minerva wprowadziła nowych
uczniów. Dyrektor stanął na mównicy.
- Zaczyna się ta nudna część. – mruknęła
Ginny, ale tak żeby tylko Miona ją usłyszała. Na twarzy brązowowłosej pojawił
się delikatny uśmiech.
- Moi kochani. – zaczął, jak co roku. –
Spotykamy się po raz kolejny, aby rozpocząć nowy rok w Szkole Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie. Przybyliście tutaj, aby nauczyć się …. – i w tym
momencie Hermiona się wyłączyła. Słuchała tego gadania już dwa razy. Zajęła się
obserwowaniem Wielkiej Sali. Nic bardziej ciekawego nie przychodziło jej do
głowy.
Rozejrzała się dookoła. Najpierw jej wzrok przykuli pierwszoroczni,
którzy przestępowali z nogi na nogę. Najprawdopodobniej chcieli, aby ta
przemowa już się skończyła i zaczął się przydział do domów. Nie dziwiła im się,
ponieważ jeszcze dwa lata temu sama przez to przechodziła.
Następnie spojrzała na stół nauczycielski. Opieka Nad Magicznymi
Stworzeniami – Hagrid, będzie dobrze. Wróżbiarstwo, zaczynają w tym roku –
Sybilla Trelawney. Sophie mówiła, że jest beznadziejna. Zachowuje się, jak
nawiedzona i właśnie dlatego jej siostra zrezygnowała z tego przedmiotu.
Starożytne Runy, przedmiot – Bathsheda Babbling, podobno umie dobrze tłumaczyć.
No cóż, przekonamy się. Historia Magii, najnudniejszy przedmiot tego magicznego
świata – Cuthbert Binns. Obrona Przed Czarną Magią … czarna magia – w tym roku
Alastor Moody. Mówią na niego Szalonooki. Nie dziwi się. Ten gostek w cale, a w
cale jej się nie podoba. Mam nadzieję, że
to będzie kolejny, który nie utrzyma posady dłużej niż rok. Pomyślała i
uśmiechnęła się pod nosem. Astronomia, coś na pewno ciekawego – Aurora Sinistra.
Transmutacja, kolejna nuda, nuda, nuda – Minerva McGonagall, wspaniała pani vice
dyrektor i opiekunka jej domu. Zaklęcia, jedna z niewielu rzeczy, która na prawdę
jej się przyda w życiu – Filius Flitwick. Opiekun Ravenclaw ‘u. Numerologia,
może nie będzie aż tak źle, może –
Septima Vector. Zielarstwo, czyli coś co Neville kocha – Pomona Sprout,
opiekunka Huffelpuff ‘u. Mugoloznastwo, czyli coś, co do czasu miała na co
dzień – Charity Burbage. Nauczycielka latania, skrzeszcie się pierwszoroczni –
Rolanda Hooch. I ostatni, najgorszy, najokropniejszy, najbardziej przerażający
i w ogóle wszystko co złe przedmiot. Eliksiry – Severus – Nienawidzę –
Wszystkiego – Co – Się – Rusza – Chyba – Że – To – Ślizgon – Snape, per Tłusty
Nietoperz. Opiekun Slytherinu. I tutaj już chyba nic więcej się nie da
powiedzieć.
Po nauczycielach przyszedł czas na stoły z uczniami. Chociaż tutaj nie
było nic ciekawego. Wszyscy albo leżeli na ławkach i usypiali z powodu
przynudnych wywodów dyrektora, albo tak jak bliźniacy, szykowali pierwszy w tym
roku kawał, najprawdopodobniej dla pierwszorocznych. Jednak coś nie dawało jej
spokoju i skierowała spojrzenie swoich dużych, czekoladowych oczu na stół
Slytherin ‘u. Niby nic ciekawego. W środku zainteresowania czwórka Książąt
Hogwartu, a dookoła nich wianuszek wielbicielek. Pansy wisiała na szyi Malfoy ‘a,
a ten … patrzył prosto na Hermionę. Jego stalowoszare, jak zdążyła dziewczynka
zauważyć, tęczówki wpatrywały się prosto w nią. Twarz nie miała żadnego
uczucia, była zupełnie obojętna. Nie rozumiała o co mu chodzi.
Draco od początku uczty powitalnej patrzył właśnie na nią. Nie wiedział,
dlaczego ale zaczęła bardzo go intrygować. Już drugi raz w tamtym roku szkolnym
prawie umarła, a wygląda tak, jakby nie sprawiło to na niej żadnego wrażenia.
Od kiedy pierwszy raz ją spotkał cały czas ją obserwował. Widział, jak się
zmienia. Włosy dalej były pokręcone, ale już nie tak bardzo. Oczy te same,
ciemno brązowe, jak gorzka czekolada. Imponowała mu wolą walki i tym, że mimo
trudnych przeżyć tamten rok skończyła ma Wybitnych i Powyżej Oczekiwań na SUM ‘ach.
Gdy zauważył w końcu, że mu się przygląda odwrócił wzrok. Nie mógł tak o niej
myśleć! To nic nie warta Szlama! Dlaczego to do jasnej cholery nie pomaga?!
Szlama, Szlama, Szlama!
-
A teraz odbędzie się ceremonia przydziału. – głos Dumbledor ‘a wyrwał Mionę z
zamyślenia. Wróciła do obserwowania pierwszorocznych. – Proszę jeszcze się nie
brać za jedzenie! Mam dla was ostatnie, bardzo ważne ogłoszenie! W tym roku w
naszej szkole odbędzie się Turniej Trójmagiczny. Polegać on będzie na tym, że
przedstawiciele trzech szkół magicznych, dwie za chwilę poznacie, będą
rywalizować ze sobą. W grudniu, przed przerwą świąteczną odbędzie się Bal
Bożonarodzeniowy dla wszystkich od trzeciego roku. A teraz poznajcie naszych
gości! Studenci magii z Akademii Durmstrang!
Do Wielkiej Sali weszli wysocy, dobrze zbudowani mężczyźni, bo chłopcami
nie można było ich nazwać. Na ich czele dumnie maszerował Wiktor Krum.
Dziewczęta wzdychały na jego widok. Reprezentanci szkoły dali mały pokaz swoich
umiejętności. Miona po raz drugi tego wieczoru poczuła się obserwowana. Tym
razem nie znalazła winowajcy tego uczucia.
- Akademia Magii Beauxbatons! – między brawami
przedarł się donośny głos dyrektora.
Do Sali weszły dziewczęta ubrane w niebieskie mundurki. Przewodniczyła
im wielka kobieta. Wszystkie poruszały się z gracją. Hermiona zaczęła co poniektórym
zazdrościć wyglądu. Zdecydowanie są w
typie Malfoy ‘a. Potrząsnęła głową. Skąd u niej takie myśli.
- Gin, walnij mnie z całej siły w łeb. –
powiedziała do Rudej przyjaciółki.
- Nie ma problemu. – zaśmiała się Gin i
już po chwili Miona piorunowała ją wzrokiem mówiącym „Nie aż tak z całej siły”.
Po skończonej kolacji wszyscy udali się do Dormitoriów. Ginny i Hermiona
leżały na łóżku tej pierwszej z głowami spuszczonymi w dół, natomiast nogi
miały wyprostowane i oparte o ścianę. Ich włosy rozlewały się po podłodze przy
łóżku i mieszały ze sobą.
- Co ty na ten cały turniej? – zapytała Hermiona
- Najbardziej z tego wszystkiego
interesuje mnie ten bal. Tak naprawdę nie ma nic ciekawego w całej tej szopce. –
powiedziała Ginevra.
- A co ciekawego jest w balu? – zapytała
mało zainteresowana Miona. Jej zdaniem to wszystko nie miało najmniejszego
sensu, chyba że dopuściliby ją do udziału, ale nie tylko siódmy rocznik.
- Jak to co? – żachnęła się panna
Weasley. – Pomyśl. Zaprosi cię chłopak. On w szacie wyjściowej, a ty w
przepięknej sukience. W pewnym momencie on mówi ci, że cię kocha i klęka.
Wyciąga pudełeczko. W nim przecudny pierścionek wysadzany brylantami. Po chwili
pyta: „Ginny, czy nie uczyniłabyś mi tego
zaszczytu i nie została panią Potter?”. Po czym ja rzucam mu się na szyję z
głośnym „Tak Harry! Tak!”. Ach,
marzenia. – zakończyła. Jak Herm przyglądała się przyjaciółce podczas tego wykładu,
tak na sam koniec wybuchła niepohamowanym śmiechem. – I co cię tak śmieszy
wredna krowo? – zapytała Ruda, kiedy zdała sobie sprawę, że się stanowczo zapędziła.
W pannie Granger rozbawienie wzrosło do tego stopnia, że ze śmiech spadła głową
na podłogę. Jej t jednak nie przeszkadzało w dalszym w dalszym dławieniu się
ślinom, co spowodowane było szaleńczym śmiechem.
- Co tutaj tak huknęło? – do pokoju
wpadła Prefekt Gryffindor ‘u – Lilly Grant. Miona na chwilę się uspokoiła.
Niestety ten spokój był krótkotrwały, ponieważ przypomniała sobie z czego się
śmiała, kiedy tylko popatrzyła na Gin. Skutkiem tego było ponowne tarzanie się
po podłodze.
- No przestań już ty flądro! – krzyknęła
Ruda sięgając po różdżkę. Miona stwierdziłą, że to odpowiedni moment, żeby
uciekać, jeżeli nie chce dostać upiorogackiem.
Wyminęła zdziwioną Lilly i z impetem wbiegła do Pokoju Wspólnego, gdzie
aktualnie odbywała się impreza z okazji rozpoczęcia roku. Wszyscy wpatrywali
się w nią, jak w samego Snape ‘a. Jednak ona zupełnie nie zwracając na nich
uwagi śmiała się i schowała za bliźniakami.
- Kryć się, kto nie chce dostać upiorogackiem!
– wydarła się, po czym złapała zdziwionych Freda i Georga ciągnąc ich na dół.
Spowodowane to było tym, że Gin po raz pierwszy rzuciła zaklęciem.
- Coś ty jej zrobiła? – zapytali równo
rudzielce.
- Sama się tak urządziła. Po prostu
powiedziała … - nie zdążyła dokończyć, ponieważ Ginny stanęła nad nimi.
- Jeżeli im to powiesz, to zginiesz. –
wysyczała. Miona podniosła się na równe nogi i pobiegła tym razm za kanapę, na
której siedzieli Sophie, Ron i Harry. Po chwili siedzenie było puste, ponieważ
trójka przyjaciół leżała na podłodze, żeby nie dostać zaklęciem od rozwścieczonej
Ginevry.
- Wygląda zupełnie, jak mama, kiedy się
wścieka. – powiedział przerażony Ron. Po chwili dostał upiorogackiem od siostry
prosto w twarz. – Aaaa !!! – tyle dało się słyszeć, zanim drzwi do jednego z
męskich Dormitoriów nie zamknęły się z hukiem.
-
Wypuście mnie kretyni! – wrzasnęła rozwścieczona do granic możliwości Gin. Wszystkie
spojrzenia z drzwi przeniosły się na seryjnego mordercę upiorogackami.
- A obiecujesz, że już nikogo nie
będziesz chciała zabić? – zapytali równocześnie bliźniacy, którzy ją
obezwładnili.
- Obiecuję! – wrzasnęła. Chłopaki ją wypuścili,
a ona z dumnie uniesioną głową pomaszerowała z powrotem do dormitorium. – Foch.
– powiedziała, kiedy stanęła przy Hermionie i już po chwili zniknęła za
drzwiami.
- Też spadam. – mruknęła dalej
rozbawiona panna Granger. Kiedy była przy drzwiach usłyszała, jak Sophie
jeszcze o coś pyta.
- Co jej zrobiłaś? – jednak ona nic nie
odpowiedziała, tylko puściła siostrze buziaczka w powietrzu i poszła do pokoju,
żeby wreszcie iść spać.
Rano, gdy jeszcze smacznie spała nie spodziewała się co może się stać.
Nad pogrążoną w błogim stanie umysłu Mionie stanęła Ruda, żądna zemsty bestia.
Wymierzyła w nią różdżką i wypowiedziała zaklęcie.
- Aquamenti. – jak na zawołanie w pokoju
dało się słyszeć przerażający, mrożący krew w żyłach pisk. Współlokatorki
dziewczynek od razu się obudziły ( Lavender o mało co nie spadła z górnego
piętra łóżka, na którym spała), a w drzwiach stanęły inne dziewczęta z
Gryffindor ‘u z Prefekt na czele.
- Czy wy możecie choć jeden rok
zachowywać się normalnie? – zapytała Lilly, gdy stanęła między przyjaciółkami,
które aktualnie mierzyły w siebie różdżkami.
- Nie. – warknęły równocześnie.
- Idę się umyć i ubrać, a wy
okiełznajcie tego rudego potwora. – powiedziała z wrednym uśmiechem Hermiona i
zatrzasnęła się w łazience, żeby nie dostać … upiorogackiem, który właśnie
wylatywała z różdżki „rudego potwora”
Stanęła pod prysznicem. Woda oblewała jej nagie ciało. Kochała ten stan.
Czuła, że gorąca ciecz zmywa z niej nie tylko brud, ale i wszystkie strapienie.
Niestety wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. Zakręciła kurki i owinęła
się ręcznikiem. Stanęła przed dużym lustrem. Swoje bujne loki wysuszyła jednym
zaklęciem. Ubrała się w mundurek. Rękawy białej koszuli podwinęła do łokci. Co
prawda nie lubiła spódnic, ale taki wymóg panował, więc co ona biedna mogła
poradzić? Założyła zakolanówki i wyszła z łazienki. W ostatnim momencie
uniknęła zaklęcia i nie był to upiorogacek. Chwyciła z łóżka swoją torbę z
książkami i wybiegła do Pokoju Wspólnego.
- Lav, co mamy pierwsze? – zapytała blondynkę,
która siedziała z Padmą Patil na jednej
z kanap.
- Eliksiry. – mruknęła jeszcze nie
rozbudzona panienka Brown.
- Merlinie. – jęknęła Miona, jednak nie
miała zbyt dużo czasu na przemyślenia, ponieważ z ich dormitorium wyszła Ginny.
- Chodź tu zołzo, to cię zabiję za tego
potwora. – warknęła. Hermiona wybiegła z Pokoju Wspólnego i z prędkością
błyskawicy zmierzała w stronę Dormitoriów Krukonów. Nie miała czasu na łapanie
oddechu. Kiedy wreszcie dobiegła zapomniała, że przecie nie zna hasła.
Momentalnie zawróciła i zaczęła biec do Wielkiej Sali na śniadanie. Dotarcie
tam zajęło jej minutę, jak nie krócej. Usiadła przy swoim stole i schowała
między bliźniakami. Rudzielce zobaczyły, że panna Granger jest strasznie
zdyszana.
- Co tym razem? – zapytali zrezygnowani.
- Nazwałam ją rudym potworem.
- Grabisz sobie. - stwierdził Fred.
- Bez ryzyka nie ma zabawy.
Stała przed salą do Eliksirów. Była pierwsza. Musiała uciekać z Wielkiej
Sali, ponieważ wylała Gin na głowę sok dyniowy twierdząc, że jak to nie ostudzi
jej temperamentu, to nic nie da rady. Efekt był zupełnie odwrotny i tym o to
sposobem Miona była pierwszą osobą, która skończyła swoje śniadanie.
Lekcje mijały przyjaciółkom bardzo po woli. Nie ma co się dziwić,
przecież dopiero co wróciły z wakacji i jeszcze miały w głowie co innego, niż
naukę. Aktualnie siedziały w Wielkiej Sali na kolacji (Hermiona jak najdalej od
Ginny) i słuchały zasad dotyczących turnieju.
- Więc Czara Ognia będzie stała tutaj
jeszcze przez tydzień, a później wylosujemy przedstawicieli naszych szkół.
Pamiętajcie, że dopiero od szóstego roku można brać udział. – zakończył i
zszedł z mównicy.
Hermiona grzebała całkowicie znudzona w swoim talerzu. Bardzo chciała wziąć
udział, ale jej nie wolno. Podniosła głowę, kiedy pierwsze osoby podchodziły do
Czary. Krum, tego akurat można się było spodziewać. Fleur – poznała ją, kiedy
na przerwie uciekała przed Sohie. Zemściła się na siostrze za pióra, a że
Francuska stała niedaleko jej również mało co się nie oberwało. Później razem
przesiedziały całą przerwę w łazience Jęczącej Marty. Okazała się być bardzo
miłą dziewczyną.
Miona właśnie wracała do Pokoju Wspólnego, żeby wziąć prysznic i pójść
spać. Była całkowicie wycieńczona dzisiejszym bieganiem. Miała niezły trening.
Szkoda, że nie ma w tym roku quiditch ’a. Kolejny powód, dla którego nie
powinno być tego durnego turnieju. W pewnym momencie poczuła, jak ktoś łapie ją
za ramię. Odwróciła się do napastnika gotowa do obrony, jednak w ostatnim momencie
zrezygnowała.
- Cześć Hermiono. Nie chciałabyś może
przejść się ze mną? – zapytał …
Jak to nie będzie Draco to ja Cię potraktuję Avadą!
OdpowiedzUsuńMasz talent i to cholerny, wiesz o tym? I mówię to szczerze z całego mojego lodowatego serducha.
Nie moge się doczekać balu i dowiedzieć się z kim pójdzie Hermiona! Ahh, ale by było cudownie gdyby właśnie z Draco. Umc, Umc ale bym się cieszyła!
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Co do tej Avady to ja chętnie pomogę
UsuńTez chciałabym,, żeby to był Draco, ale coś czuje, że to zupełnie ktoś inny. Rozdział oczywiście jest boski i już się nie mogę doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Kocham twoją Hermionę i te sytuacje z Gin! :D
OdpowiedzUsuńKto to? Pewnie nie Draco :( (on nie powiedział by do niej Hermino)
Krum, Ron, ? ;>
Aaaaaaa CUDO *______*
OdpowiedzUsuń,,Rudy potwór'' hahhahhaa no nie mogłam powstrzymać się ze śmiechu. :D
Hymmmm... Ciekawe czy Miona pójdzie na bal z Draco ? :D
Czekam na nn. I oczywiście życzę weny :*
~Sylwia.
Rozdział genialny a Ruda to naprawdę prawdziwa bestia. Ciekawa jestem z kim ją sparujesz mam nadzieję że nie z Potterem nie lubię ich jako parringu. Karola
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny!
OdpowiedzUsuńAle Ruda chyba nie mogla uzyc zaklecia upiorogacka, skoro nie jest pelnoletnia, chociaz nie jestem pewna jak to zaklecie sie wykonuje ;D Ale niewazne
Opowiesci dziewczyn po prostu cudenko! :3
Oh, jak ja kocham twoja Hermione, taka z pazurem :> Jej niekore mysli doprowadzaja mnie do naglego ataku smiechu :D
Uuu Turniej Trojmagiczny! <3 Jestem ciekawa tego roku bardzo, bo to moja ulubiona czesc HP <3
Ruda to zdecydowanie potowr :>
Lece czytac dalej, ty moj geniuszu :*
Pozdrawiam <3
Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com