środa, 7 sierpnia 2013

ROK DRUGI CZ. I



 Dzień dobry wszystkim ;)
 Przychodzę z nowym rozdziałem ;)
Mam nadzieję, że się spodoba. Może być krótszy, niż poprzednie, ale ważne, że jest. 
Chciałam przeprosić za długą nieobecność, ale była ona spowodowana brakiem czasu. 
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie przed końcem sierpnia :> 
Życzę miłego czytania
Cave :)
__________________________________________




       Obrazy za oknem pociągu szybko się zmieniały. Pewna brązowowłosa dziewczynka siedziała w przedziale Expresu Hogwart – Londyn, który miał ją zabrać do szkoły Magii i Czarodziejstwa na drugi już rok nauki. Oderwała głowę od okna i przejechała wzrokiem po przedziale, w którym się aktualnie znajdowała. Po prawej stronie siedziała Luna, która czytała „Żonglera” . Hermiona wiedziała, że to gazeta jej taty. Zaintrygował ją sposób, w jaki przyjaciółka trzymała gazetę. Była ona bowiem na odwrót. Miona jednak w to nie wnikała. Blondynka bowiem miała swoje dziwne przyzwyczajenia, które ona jak najbardziej akceptowała. Tworzyły one przecież całą Lunę, a Hermiona uwielbiała swoją szaloną przyjaciółkę.      
       Przeniosła wzrok naprzeciwko, gdzie leżała Ginny.  Po zamkniętych oczach i miarowym oddechu poznała, że śpi. Nie dziwiła jej się, ponieważ cały sierpień spędziła wraz z Luną u niej i mało spały, szczególnie przez ostatni tydzień. Najprawdopodobniej Ruda była tak zmęczona, że nie wytrzymała i po prostu odpłynęła.
- Słyszałaś o tym, że Syriusz Black uciekł z Azkabanu? – wypaliła ni z tego, ni z owego blondynka. Hermiona jakby się nagle obudziła i spojrzała zdziwiona na przyjaciółkę.
- Kto to jest Syriusz Black? – spytała. Nigdy bowiem nie słyszała tego nazwiska. Może dlatego, ze jest czarodziejem.
- Przepraszam, zapomniałam, ze nie wiesz, kto to. – odpowiedziała. – No, więc pozwól, że ci wytłumaczę. Tata Harry ‘ego miał trzech przyjaciół. Syriusza Blacka, Peter ‘a Pettigrew ‘a i Remusa Lupina. Razem tworzyli Huncwotów. Jednak Syriusz zdradził James ‘a Potter ‘a i jego żonę Lili, rodziców Harry ‘ego. Wydał ich Voldemortowi. Niedługo potem zabił, zniszczył Peter ‘a tak, że został po nim tylko palec. – popatrzyła na Hermionę, której twarz była cała blada. – Dostał dożywocie w Azkabanie, ale najwyraźniej mu się znudziło i postanowił uciec. – zakończyła opowieść.
- Czy to znaczy, że grozi nam jakieś niebezpieczeństwo? – zapytała przerażona.
- Myślę, że raczej nie dostanie się do Hogwart ‘u, a nawet jeśli to Dumbledore nie da mu nic zrobić.
- Wydaje mi się, że ten rok nie będzie spokojny.
      Zaczynało się już ściemniać, kiedy Hermiona się obudziła. Popatrzyła na Ginny i Lunę, które spały, a potem za okno. Zauważyła gdzieś daleko wierze Hogwart ‘u. Z bólem stwierdziła, ze musi obudzic przyjaciółki, ponieważ zaraz się zatrzymają. Już miała wstać, kiedy drzwi do przedziału otworzyły się i stanęła w nich Amber Noel.
- Dobry wieczór Hermiono. Przyszłam wam powiedzieć, że zbliżamy się do stacji, więc musicie zacząć się już zbierać. – powiedziała i uśmiechnęła się .
- Jesteś w tym roku naczelnym? – zapytała z zainteresowaniem Miona. Amber zaśmiała się i pokiwała przecząco głową.
- Nie. Jestem Prefektem Gryffindor ‘u. Naczelną w tym roku jest starsza Carrow.
- Slytherin. – wyszeptała bardziej do siebie niż do niej. – Jej młodsza siostra jest na naszym roku? – zapytała pokazując ręką na siebie i przyjaciółki.
- Dokładnie. A teraz przepraszam. Miło mi się z tobą rozmawiało Hermiono, ale muszę iść uświadomić innych, że właśnie dojeżdżamy do Hogwart ‘u. – powiedziała na pożegnanie, na co Miona tylko kiwnęła głowa. Pomyślała, że odwdzięczy się Lunie i Ginny za to, że w wakacje nie powiedziały jej o tym, jakie cukierki dali jej bliźniaki, a potem cały dzień przeleżała z bólem głowy. Wyjęła różdżkę z torby podręcznej i wymierzyła w Ginny.
- Aguamenti* - powiedziała, a kiedy strumień wody dotarł do Rudej skierowała różdżkę na Lunę. Po chwili w przedziale było słychać krzyk panienek Lovegood oraz Weasley i śmiech panny Granger. Nie trzeba było długo czekać, a w drzwiach pojawili się Sophie, Harry, który był przygnębiony i Ron.
- Co tu się stało?! – krzyknęła zdziwiona starsza Granger ‘ówna, po czym zaczęła usuwać mokre plamy z podłogi oraz suszyć ubrania przemoczonych dziewczynek.
- To wariatka! Trzymajcie mnie, bo zaraz jej cos zrobię! – krzyknęła Ginny i rzuciła się na Hermionę, która dalej nie mogła przestać się śmiać. Na szczęście Ron zdążył powstrzymać siostrę, zanim dopadła śmiejącą się Gryffonkę. – Puść mnie, to zlikwiduję jej ten uśmiech. – zaczęła się szarpać.
- Przestań Ginevro. – widać było, że Rudy jest już naprawdę wkurzony całą tą sytuacją.
- Chodźcie, bo się spóźnimy. – powiedziała Sophie i opuściła przedział. Ron po woli puścił Ginny i również opuścił pomieszczenie razem z Harry ‘m. Hermiona na nic nie czekając chwyciła kufer i w ostatnim momencie schyliła się, kiedy wyszła na korytarz ponieważ w jej stronę poleciało puste opakowanie po Fasolkach Różnych smaków. Jednak paczka musiało na cos wpaść. Po chwili usłyszała długą wiązankę przekleństw. Już wiedziała, kto to.
- Jak śmiałaś brudna Zdrajczynio Krwi?! – dało się słyszeć wrzask czarnoskórego arystokraty. Wyczuwam kłopoty. Pomyślała Miona. Przynajmniej ten rok nie zacznie się nudno.
- O Zabini. Spokojnie Ginny pomyliła cię z Filchem i pomyślała, że zbierasz śmieci. – powiedziała. Kiedy skończyła mówić Luna, Ginny i wszyscy, którzy byli blisko wybuchnęli gromkim śmiechem. Oczywiście wszyscy oprócz Ślizgonów, którzy byli tą wypowiedzią bardzo urażeni.
- Jak śmiałaś. – warknął Malfoy i wycelował w nią różdżkę.
- Co zrobisz kretynie? Przeklniesz mnie czymś? – zadrwiła. Dobrze wiedziała, że prefekci lubią zamieszanie, a właśnie takowe się wokół nich stworzyło. – Tylko pamiętaj, Furnunculus jest już zajęty. – dobrze wiedziała, że igra z ogniem, ale zauważyła, ze Amber zmierza już w ich stronę.
- Ty wredna Szlamo. – wysyczał i już miał coś powiedzieć, żeby Hermiona leżała i zwijała się z bólu, kiedy …
- Jeżeli nie chcesz mieć kłopotów, to opuść różdżkę. – dobiegł ich głos panny Noel. – Mówię poważnie Malfoy. Chyba nie chcesz, żeby Slytherin stracił punkty na sam początek. – dodała, kiedy blondyn nic nie zrobił.
- No dalej młody. Gryffiaki się wkurzyły. Ze Szlamą policzymy się później. – zaoferował John Greu, prefekt Slytherin ‘u. Młody arystokrata uśmiechnął się wrednie. John ma rację. Nie musi mieć przecież świadków, a Granger można załatwić w inny sposób. Po woli opuścił magiczny atrybut, ale nie przestał obserwować dziewczyny. Ona zresztą też nie była mu dłużna i zbijała go wzrokiem.
- Do zobaczenia później Szlamciu. – zakpił i odwrócił się, żeby odejść, jednak to do Miony zawsze musi należeć ostatnie słowo.
- Mam nadzieję, że jednak nie śmierdzący tchórzu. – zadrwiła. Dobrze wiedziała, że tym rozjuszy Smoka i tak się stało. Trzymała rękę na różdżce, więc zanim on cokolwiek zdążył powiedzieć ona rzuciła zaklęcie zatrzymujące.
- Immobilus. – Malfoy stanął w miejscu. Greu popatrzył na nią z mordem w oczach, na co tylko podniosła ręce. – Broniłam się. – powiedziała i odwróciła się wychodząc z pociągu. Nie miała zamiaru dalej na niego patrzeć.
- Minus dziesięć punktów, za nie stosowanie się do poleceń prefekta! – usłyszała krzyk wściekłej Amber. Kilkoro uczniów, którzy nie wiedzieli, co się stało popatrzyli przerażeni w kierunku, z którego dobiegł głos Gryffonki. – A ciebie Granger dorwę później. – wysyczała wystawiając głowę przez okno. Hermiona, jak na zawołanie schowała się za Sophie.
- Coś znowu zrobiła? – spytał Harry. – Amber jest spokojna i cierpliwa. – dodał.
- Malfoy. – powiedziała i poszła z Luną i Ginny do Wielkiej Sali.
      Kolejny rok szkolny. Hermiona, siedząc przy stole Gryffidor ‘u przypomniała sobie, jak w tamtym roku bała się, do którego domu trafi. Dostała się do wymarzonego. Gryffindor, tak to zdecydowanie jej miejsce. Patrzyła na stołek, na którym co chwile siadał nowy uczeń. Niektórzy schodzili z niego zadowoleni, niektórzy nie. Jednak zauważyła, że gdy Tiara Przydziału wypowiada Slytherin, każdy, kto aktualnie jest przydzielany ma zadowoloną minę. Zaśmiała się kpiąco. Wredni, narcystyczni, podli Czystokrwiści. Nienawidziła każdego kto znalazł się w tym domu. No prawie. Pansy była wyjątkiem.
- Więc teraz, kiedy już wszyscy znajdujemy się na swoich miejscach życzę smacznego. – zakończył dyrektor, a na stołach pojawiło się pełno jedzenia. Nie wiedział dlaczego, ale nie była głodna.
- Herm, muszę ci coś pokazać. – zagadnęła ją Ginny, która siedziała po jej prawej stronie. – Ale dopiero w dormitorium, bo gwizdnęłam to bliźniakowatym. – zaśmiała się.
- Komu?
- Greorg ‘owi i Fred ‘owi. – powiedziała przewracając oczami. – Tobie też nie chce się dziś jeść? – zapytała patrząc na talerz Hermiony, który był zupełnie pusty. – Zgarniamy dziewczyny i idziemy sama wiesz, gdzie? – panna Granger nic nie odpowiedziała, tylko popatrzyła na stół Ślizgonów. Odnalazła spojrzenia Pansy i mrugnęła do niej porozumiewawczo. Ślizgonka pokiwała twierdząco głową. Upewniła się, że nikt nie parzy i poruszyła ustami niemo mówiąc dwudziesta.
- To teraz trzeba tylko jeszcze iść po Lunę. – powiedziała i zaczęła wmuszać w siebie zimnego już kurczaka.
     Po skończonej kolacji udały się przed wejście do Wielkiej Sali. Zobaczyły, jak Malfoy  wychodzi, jest dalej wściekły. Zauważyły, że Pansy powstrzymuje śmiech. Oczywiście nie było tego widać, ale Ślizgonka, kiedy na nie popatrzyła uśmiechnęła się krótko, a jej twarz później znów przybrała maskę obojętności.
- Luna! – krzyknęła Ginny, kiedy tylko zauważyła blondynkę. – Chodź!
- Mamy pół godziny na dojście. – poinformowała Hermiona, kiedy popatrzyła na swój zegarek.
- Czyli, że dziś od razu tam idziemy? – zapytała Krukonka.
- Oczywiście. – zaśmiała się Miona. Ruszyły do Pokoju Życzeń.
     Kiedy doszły na miejsce Pansy już tam była i na nie czekała. Opierała się plecami o ścianę. Nie zauważyła ich, ponieważ wzrok miała wbity w podłogę. Miona rozejrzała się dookoła. Nikt nie przechodził. Podeszła do ściany i pomyślała sobie, że chce znaleźć w środku. Na pewno będą tam cztery wielkie fotele i kominek. Na ścianie pojawiły się drzwi.
    Skrzypienie obudziło Pansy, która wydawała się być w jakimś transie. Popatrzyła do góry. Hermiona otworzyła drzwi do Pokoju Przychodź – Wychodź. Przestała opierać się o ścianę i weszła do środka. Działała, jak automat. Nie wiedziała tak naprawdę, dlaczego jej samopoczucie zmieniło się drastycznie.
- Hej dziewczyny! –krzyknęła, kiedy drzwi zamknęły się za nimi. Dziewczęta rzuciły się w swoje objęcia. Tak bardzo za nią tęskniły. Dwa miesiące bez żadnego kontaktu. Nie pisały ze sobą nawet listów, ponieważ nie mogły dopuścić, żeby listy dostały się do kogoś nieodpowiedniego.
- Co tam u ciebie słychać Pan? – zapytała uśmiechnięta Luna.
- Wszystko w jak najlepszym porządku. – odpowiedziała. Jej humor właśnie wrócił i nie zamierza nigdzie sobie iść. Przynajmniej dopóki jest z przyjaciółkami. – A u was? Jak wam minęły wakacje?
- Pierwszy miesiąc … - i tak właśnie zaczęły opowiadać sobie o tym, co przeżyły i co zobaczyły na tegorocznych wakacjach. Każda chciała się pochwalić co robiła, jakie miasta odwiedziła. Nawet nie zauważyły, kiedy czas zaczął im uciekać. Dopiero, kiedy wybiła godzina pierwsza w nocy zorientowały się, że jest już późno i powinny się po woli zbierać. Rzuciły na siebie zaklęcie Kameleona i wyszły z Pokoju Życzeń. Pansy i Luna poszły w lewo, a Gryffonki w prawo. Po drodze starały się być tak cicho, jak tylko to możliwe. Wiedziały, że Prefekci patrolują jeszcze korytarze. Stanęły przed portretem Grubej Damy i zdjęły zaklęcie kamuflujące.
- Skrzypiąca podłoga. – szepnęła Hermiona.
- Dziewczynki, co wy tak późno robicie o tej porze poza dormitorium. – popatrzyła na nie krzywo.
- Skrzypiąca podłoga. – powtórzyła Hermiona ton głośniej. Wiedziała, że jeżeli Gruba Dama zacznie gadać, to kogoś tu ściągnie i będą miały szlaban, jak nic.
- Jeżeli ktoś was zobaczy, to nie będzie kolorowo. – nie dawała za wygraną.
- Więc nam otwórz i będzie po sprawie. – teraz była już naprawdę zdenerwowana. Mówi jej hasło, a jakiś babsztyl zaczyna gadać i nie daje jej w spokoju uniknąć kłopotów. – Mówię po raz ostatni. Skrzypiąca podłoga.
- Co to za maniery? – oburzył się portret, ale usunął im się z drogi. Dziewczynki pośpiesznie weszły do Pokoju Wspólnego Gryffindor ‘u. Już myślały, że im się udało, kiedy usłyszały jakiś dźwięk z wewnątrz. Hermiona weszła pierwsza zawczasu obmyślając jakąś wymówkę.
- Co wy tu robicie? – zdziwił się Cormac McLaggen, który pierwszy je zobaczył.
- Nie, nic. – powiedziała Miona i już chciała iść dalej, kiedy zorientowała się, że nie tylko Cormac jest obecny w Pokoju Wspólnym. Postawiła na szybką ucieczkę. Przecież schody do Dormitorium dziewcząt zmienią się w ślizgawkę, jeżeli jakiś chłopak będzie chciał wejść. Już miała ruszyć, kiedy poczuła, jak ktoś bierze ją na ręce i przerzuca sobie przez ramie. Zaczęła się oczywiście wyrywać, ale to nic nie dało. Po chwili siedziała na kanapie, a obok niej Ginny.
- Czego chcecie, kretyni? – warknęła Ruda. W Pokoju Wspólnym byli chyba wszyscy chłopcy od trzeciego roku w górę. Nie sprzyjało to jakiejkolwiek ucieczce, ponieważ na pewno by je zobaczyli.
- Może na początek powiecie nam, gdzie żeście były? – zaczął Fred. Ginny prychnęła głośno.
- Nie wasz interes. – warknęła Hermiona i sięgnęła po różdżkę. Już miała ją wycelować w siebie i wypowiedzieć zaklęcie kamuflujące, ale Oliver Wood zabrał jej magiczny atrybut.
- Nie tak łatwo. – zaśmiał się na co Miona tylko skrzyżowała ręce na wysokości piersi demonstracyjnie pokazując, że jest obrażona. – No, więc gdzie byłyście i z kim? – ponowił pytanie. Dziewczęta milczały.
- Skoro tak się bawimy, to może od razu powiecie, gdzie jest Mapa Huncwotów. – zaproponował George. Panna Granger zrobiła zdziwioną minę i popatrzyła na Ginny, która odbywała właśnie walkę na spojrzenia z Ron ‘em.
- Znalezione nie kradzione. – warknęła. Ku zaskoczeniu wszystkich dookoła wyjęła różdżkę i rzuciła na siebie Zaklęcie Kameleona. – Accio różdżka Hermiony. – usłyszeli i patyczek, który trzymał przed chwilą Olivier poszybował prosto do ręki Gin, która właśnie po raz kolejny używała zaklęcia maskującego, tym razem na Hemr.
- Trzymać Hermionę! – krzyknął Dean. Zdążyli w ostatnim momencie, ponieważ dziewczynka właśnie miała wstawać. Teraz jednak siedziała trzymana za obie ręce. Zaczęła się wyrywać, jednak bliźniacy okazali się silniejsi.
- Łapska precz ode mnie! – wydarła się na całe gardło.
- Może by tak milej, panienko Granger. – zaśmiał się Fred udając głos profesor McGonagall.
- Ani mi się śni. – warknęła i postanowiła, że będzie już cicho. Bliźniacy oczywiście postarali się o to, żeby było ją widać i zdjęli zaklęcie rzucone przez ich siostrę.
- No to wróćmy do tematu pierwszego. Gdzie byłyście? – dopytywał Cormac. Dziewczynka nic nie powiedziała, tylko zaczęła bawić się swoimi paznokciami. Miała cichą nadzieję, że jeżeli nie będzie odpowiadać na pytania, to po prostu znudzą się i dadzą jej święty spokój. – Nie będziesz współpracować? – zero reakcji.
- A co powiesz, jak cię połaskoczemy? – wypalił George.
- Nie mam łaskotek. – odpowiedziała spokojnie. – A tak w ogóle, to co wam zależy, żeby wiedzieć, gdzie byłyśmy i dlaczego was tu tylu jest?
- Po kolei. Nie obchodzi nas, gdzie byłyście, to miał być mały bonus. Tak naprawdę to chcemy odzyskać Mapę Huncwotów. A jest nas tu tylu, bo mamy imprezę na rozpoczęcie roku. – wyjaśnił Harry.
- To możecie mnie puścić, bo ja nic nie wiem. – odpowiedziała. Zauważyła, że jej kocur przechadza się po Pokoju Wspólnym. Wytresowała go przez te wakacje. Wystarczy, że popatrzy na jakiś przedmiot, a on go strąci. Będzie zamieszanie i ucieknie do Dormitorium. – Kici kici. – powiedziała, a kot popatrzył na nią. Przeniosła swój wzrok z niego na sporych rozmiarów wazon stojący na jakimś stoliku w kącie. Krzywołap jak na zawołanie pobiegł w tamtym kierunku i zrobił, co do niego należało. Dziewczynka w tym czasie wyswobodziła się z objęć bliźniaków i przebiegła przez tłum. Była już pod drzwiami, kiedy usłyszała wiązankę dosyć ohydnych przekleństw. Odwróciła się z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Zobaczyła bliźniaków leżących na sobie. – Mówiłam, że nie wiem o co wam chodzi. – powiedziała na koniec i weszła do Dormitorium. Zauważyła Rudą wychodząca z łazienki.
- Nic ci nie zrobili? Ja już im pokażę. Napisze do mamy i będą mieli przesrane. – zaczęła mówić, kiedy tylko zobaczyła Hermionę.
- Spokojnie Gin. Nic mi nie zrobili oprócz tego, że podnieśli ciśnienie. – zaśmiała się. – Powiesz mi, co to ta Mapa Huncwotów?
- Poczekaj. Kate i Lav śpią?
- Tak. Nie słyszysz? – zaśmiała się słysząc, jak panna Brown chrapie.
- Ale i tak chodźmy do łazienki. – poprosiła Ginny i już w następnym momencie otwierała drzwi do wcześniej wspomnianego pomieszczenia i nie czekając na Minę, ówcześnie biorąc kawałek jakiegoś pergaminu, weszła do środka. Szatynka wzruszyła ramionami i poszła w ślady przyjaciółki.
- W ostatni dzień wakacji zobaczyłam, jak coś z tym robią. Byłam ciekawa, więc sobie wzięłam i mi się spodobało.
- Czyli, że nie mają co liczyć na zwrot.
- Nie. – zapewniła Ruda, na co obie wybuchły śmiechem.
- To teraz mi powiedz, co jest takiego ciekawego w kawałku pustego pergaminu.
- Wiesz, kto to są Huncwoci? – zapytała, a kiedy Hermiona pokiwała przecząco głową zaczęła opowiadać. – Huncwoci to Rogacz, tata Harry ‘ego, Łapa, czyli niedawno zbiegły z Azkabanu Syriusz Black, Lunatyk, to profesor Lupin i Glizdogon, Piter Petigrew.
- Ten, co go zabił Black? – weszła jej w słowo.
- Dokładnie. – potwierdziła. – Otóż kiedyś byli oni najlepszymi przyjaciółmi. Stworzyli mapę całego Hogwartu, ale jak się zaraz przekonasz jest ona wyjątkowa. Miałam ją wam pokazać  w Pokoju Życzeń, ale zapomniałam. – zakończyła i usiadła na posadzce. Przed sobą położyła pergamin i wyjęła różdżkę. – Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. – wypowiedziała, a na papierze pojawiły się ruszające się punkty, przy których znajdowały się nazwiska.
- Niesamowite. – wyszeptała kasztanowłosa. – Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. – dodała patrząc na przyjaciółkę. – I oni naprawdę tam są i tak się poruszają?
- Też byłam zaskoczona, ale tak. Oni są tam, gdzie ich nazwiska. – zapewniła. – Na dziś koniec, bo nie wstaniemy jutro, a pierwsza lekcja, to Nauka Latania na Miotle, więc wiesz. – zaśmiała się.
- Wiem, wiem. Też chciałabym być w Drużynie Quidich ‘a.
- Koniec psot. – powiedziała Ruda, a pergamin znów był pusty. – Idziemy spać.
     Następnego dnia, a właściwie dziś rano, Hermiona nie mogła się zwlec. Wstała wpół do szóstej, czyli pół godziny później, niż zawsze. Stwierdziła, że jeżeli nie zdąży na śniadanie to nic się nie stanie, ponieważ nie jest głodna. Cudem wstała z łóżka i weszła do łazienki. Odkręciła lodowatą wodę i momentalnie pod nią weszła. Powstrzymała krzyk. Wiedziała, że to nie najlepszy pomysł, ale musiała się jakoś obudzić, a nic innego nie wymyśliła. Po chwili przyzwyczaiła się do zimna. Kiedy skończyła brać prysznic wysuszyła się i swoje włosy, a potem ubrała mundurek. Stanęła przed lustrem. Podwinęła rękawy, rozpięła dwa guziki pod szyją i zawiązała luźno krawat. Stwierdziła, że będzie jej gorąco, ponieważ dziś dopiero drugi dzień września. Zrezygnowała, więc z szaty z herbem Gryffindor ‘u. Wzięła torbę z książkami i uprzedzając Gin, że będzie na nią czekać w Salonie właśnie tam się udała. Usiadła na jednej z kanap zaczęła obserwować jeszcze nie zapalony kominek. Nagle poczuła, jak ktoś zasłania jej oczy.
- Więc …
- Gdzie …
- Nasza…
- Mapa Huncwotów. – zaskoczyli razem bliźniacy. Miona wiedziała już, że nie dadzą jej spokoju doputy, dopóki jej nie odzyskają. Nie miała jednak zamiaru wydać Ginny.
- Już wam mówiłam, ze nie wiem co to! – wydarła się na cały Pokój Wspólny. Miała cichą nadzieję, że Ruda ją usłyszy i się pospieszy.
- To powiedz nam, gdzie byłyście wczoraj. – zapytał Cormac. Hermiona zaczęła zabijac go wzrokiem, jednak nic nie odpowiedziała. Postanowiła przyjąć wczorajszą taktykę.
- Czy może byłaś w tym samym miejscu, gdzie na pierwszym roku, kiedy wróciłaś cała zapłakana? – wypalił George. Miona w jednym momencie podniosła się i ruszyła do drzwi. Pech chciał, że właśnie przechodził przez nie Seamus Finnigan.
- Co się tu dzieje? – zapytał gdy zauważył, że prawie uderzył młodszą Granger drzwiami. Widocznie gdzieś jej się spieszyło.
- Nic. – powiedział szatynka i ponownie ruszyła do wyjścia. Seamus oczywiście spróbował ja złapać, ale mu się wywinęła i już w następnym momencie stała na korytarzu. Nie musiała czekać długo, a koło niej pojawiła się przerażona Gin. – Ciebie też chcieli złapać? – wydedukowała.
- Tak odpowiedziała najmłodsza Weasley. Obie ruszyły na pierwszą lekcję, ponieważ wiedziały, że już i tak nie zdążą za śniadaniem.
       Zaczęła się już lekcja, właśnie przyszła profesor Rolanda Hooch. Uczniowie drugie roku stali w dwurzędzie z miotłami po prawej stronie. Dziewczynki nie mogły już doczekać się, kiedy pierwszy raz wsiądą na miotły.
- Dzień dobry wszystkim. – powitała ich profesorka. – Witam was na pierwszej lekcji Nauki Latania na Miotle. Mam nadzieję, że współpraca pójdzie nam dobrze. To teraz wyciągnijcie prawą rękę i powiedzcie stanowczo „Do mnie!” . – poinstruowała. Od tego momentu wszyscy zaczęli przekrzykiwać się. Jednak miotły nie każdemu od razu wpadły w rękę. Hermionie udało się za pierwszym razem, Ginny za trzecim, Luny po jakimś czasie miotła również posłuchała, jednak Pansy nie poszło już tak łatwo i dalej męczy się ze swoją. – Przestańcie na chwilę! – poprosiła pani Hooch. – Teraz ten, kto ma miotłę w ręce siad na niej. Kiedy już to zrobi kładzie obie dłonie na trzonie i odbija się nogami do góry. – Hermiona zrobiła wszystko według instrukcji i … udało się. Jako jedyna wzbiła się w powietrze. – Doskonale panno Granger. Właśnie zarobiła pani dwadzieścia punktów dla swojego domu.
        Pora obiadowa. Hermiona i Ginny jak najszybciej chcą się dostać do Wielkiej Sali, ponieważ odpuszczanie sobie śniadania to nie był najlepszy pomysł. Teraz były tak głodne, że nawet podrobki z latających wiewiórek, specjał kuchni Hagrida, byłyby bardzo smaczne. Usiadły przy stole Gryffindor ‘u, ale jak najdalej od bliźniaków. Postanowiły, że schowają gdzieś w Dormitorium Mapę Huncwotów, a po jakimś czasie chłopakom znudzi się męczenie ich. Pytanie tylko, po jakim.
- Ej Potter, podobno wczoraj zemdlałeś. Leżałeś, jak długi. – usłyszeli za plecami. Hermiona odwróciła się gotowa przygadać temu kretynowi, ale ubiegł ją Ron.
- Skąd on się o tym dowiedział? – Jeżeli on ma wyjeżdżać z tak inteligentnymi pytaniami, to Ślizgoni go zjedzą.  – pomyślała dziewczynka.
- Ja wiem wszystko Rudy biedaku. – zakpił blondyn.
- Idź do tatuśka Malfoy. Może wtedy w Hogwarcie będzie idealnie. – warknęła Ginny..
- O proszę. Nie odzywaj się do mnie Wasley. Nikt kogo nie stać na ubranie nie ma prawa się odzywać. – warknął Terrence Higgs. Trzech kretynów to za mało. Musiał dołączyć jeszcze jeden.
- Nikt, kto nie wie, co to prawdziwe życie nie ma prawa się odzywać. – warknęła Hermiona.
- Do kogo to powiedziałaś Szlamo? – zakpił Teodor Nott.
- Do wszystkich, którzy nie pamiętają, że fortuna rodziców nie czyni ich lepszym od innych.
- Ale przecież tak właśnie jest. – Jeszcze chwile, a wszystkich ich przeklnę czymś paskudnym. A ten blond debil będzie pierwszy.
- Zamknij się Malfoy. – tym razem do tej, jakże interesującej wymiany zdań postanowił dołączyć Harry.
- Co Potter, nie radzisz sobie? – Zabini, jak widać również nie zamierza sobie odpuszczać.
- Na pewno radzi sobie lepiej niż ty, wredny, rozkapryszony, debilu. Zamknij się wreszcie i zajmij jedzeniem. – dziewczynka już nie wytrzymała i wybuchła. – I żebyś się tym żarciem udławił. – warknęła na koniec. Przez tego kretyna straciła ochotę na jakiekolwiek jedzenie.
     Wściekła Hermiona wpadła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Całą drogę tutaj wyzywała Ślizgona. W myślach oczywiście, ponieważ jeżeli usłyszałby to któryś z nauczycieli miałaby przerąbane. Usiadła na jednej z kanap, a za nią podążyły Ginny i Luna. Blondynka słyszała kłótnię. Cóż trudno było jej nie słyszeć zważając na to, że w Wielkiej Sali nie było wielu uczniów, ponieważ był to dopiero początek obiadu i było słychać tak naprawdę wszystko, co działo się w pomieszczeniu.
- Jak go dorwę, to mu powyrywam te kłaki. – złorzeczyła Miona. – Nienawidzę debila! – wydarła się i dopiero, kiedy usłyszała samą siebie stwierdziła, że jej krzyk był ciut za głośny. Przyglądali jej się chyba wszyscy znajdujący się w Pokoju Wspólnym. – Sorry. – warknęła tym samym kończąc temat. Założyła ręce na wysokości piersi i wbiła się w oparcie kanapy.
- Ej! Posłuchajcie mnie wszyscy! Ponieważ nasz Środkowy Ścigający jest kontuzjowany, a nie mamy rezerwowego zarządzam nabór na tę pozycję! – dało się słyszeć głos Olivier ‘a. Hermionie od razu minął podły humor. Podeszła do Kapitana drużyny.
- Ja chcę. – powiedziała pewnie.
- Przykro mi Hermiono, ale ty dopiero dziś miałaś pierwszą lekcję latania. Nie uważasz, że to trochę za wcześnie? – zapytał i poczochrał jej włosy.
- Nie rób tak więcej. – warknęła układając loki. – Co ci szkodzi mnie spróbować? – zapytała.
- No dobrze. Bądź za dziesięć minut na boisku Quidich ‘a. – powiedział zrezygnowany i zniknął w swoim Dormitorium. Miona nie czekając ani chwili poszła do swojego pokoju i przebrała się w wygodniejsze ubrania, a mianowicie dżinsy i zwykłą, czarną koszulkę z krótkim rękawkiem. Wróciła do Salonu i ciągnąc za sobą Lunę i Ginny poszła w stronę boiska. Zastała tam już kapitana. Trzymał on w ręku szkolną mitłę. Podeszła do niego i wzięła przedmiot.
- Zaczynamy? – zaptał.
- Oczywiście. – odparła ochoczo, a jej przyjaciółki powędrowały na trybuny.
- Więc poleć do góry. – jak kazał, tak zrobiła. Wzbiła się na miotle na około pięć metrów górę. Nie była zestresowana, ani nie bała się. Wiedziała, że musi być spokojna, a wszystko jej się uda. – Nieźle. Teraz dam ci kafla, a ty pokażesz, jak z twoją celnością.
      Był chłodny, deszczowy, listopadowy dzień. Dwie drużyny reprezentujące swoje domy w powszechnie znanej i lubianej grze, nazwanej Quidich, stali właśnie na mokrym od deszczu boisku. Właśnie miały zagrać mecz rozpoczynający kolejny, nowy sezon w tej grze. Hermiona szła przedostatnia. Dostała się do drużyny, a jej debiut miał odbyć się właśnie dziś, w meczu z Huffelpuf ‘em. Wzbiła się w powietrze i zajęła swoją pozycję. Nie bała się. Wręcz przeciwnie. Była podniecona tym, że Olivier jednak się zgodził i ją przyjął.

4 komentarze:

  1. Rozdział jest genialny :) Uwielbiam twoja Hermione i w ogóle wszystko :) Mam nadzieję, że nowy rozdział niebawem :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Nie chciałam, żeby Hermiona była taka sama, jak we wszystkich opowiadaniach, więc chyba właśnie między innymi dlatego zaczęłam opowiadanie od pierwszego roku ^^

      Usuń
    2. Super. Popieram twój punkt widzenia.;)
      Jestem usatysfakcjonowana tym rudziałem. Choć dopiero dziś go zauważyłam. Jestem ciekawa co wymyślisz,żeby połączyć Dracusia i Mionę.
      http://odcienie-nadziei.blogspot.com/
      (rozdział 3 się ukazał)

      Usuń
  2. Uehehe, kocham to!
    Swietny rozdzial! Herm w drozynie?
    Bosko ^^
    Akcja na poczatku: REWELACYJNA!
    Kocham te cztery dziewczyny! :3
    Haha i to z tym, jal blizniaki probowaly odzyskac Mape Huncwotow! <3
    Ogolnie, piszesz swietnie, uwielbiam tego bloga! *.*
    Lece dalej<3
    Pozdrawiam<3
    Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń