Dzień dobry wszystkim ;)
Przychodzę z nowym rozdziałem ;)
Mam nadzieję, że się spodoba. Może być krótszy, niż poprzednie, ale ważne, że jest.
Chciałam przeprosić za długą nieobecność, ale była ona spowodowana brakiem czasu.
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie przed końcem sierpnia :>
Życzę miłego czytania
Cave :)
__________________________________________
Obrazy za oknem pociągu szybko się
zmieniały. Pewna brązowowłosa dziewczynka siedziała w przedziale Expresu
Hogwart – Londyn, który miał ją zabrać do szkoły Magii i Czarodziejstwa na
drugi już rok nauki. Oderwała głowę od okna i przejechała wzrokiem po
przedziale, w którym się aktualnie znajdowała. Po prawej stronie siedziała
Luna, która czytała „Żonglera” . Hermiona wiedziała, że to gazeta jej taty.
Zaintrygował ją sposób, w jaki przyjaciółka trzymała gazetę. Była ona bowiem na
odwrót. Miona jednak w to nie wnikała. Blondynka bowiem miała swoje dziwne
przyzwyczajenia, które ona jak najbardziej akceptowała. Tworzyły one przecież
całą Lunę, a Hermiona uwielbiała swoją szaloną przyjaciółkę.
Przeniosła wzrok naprzeciwko, gdzie leżała Ginny. Po zamkniętych oczach i miarowym oddechu
poznała, że śpi. Nie dziwiła jej się, ponieważ cały sierpień spędziła wraz z Luną
u niej i mało spały, szczególnie przez ostatni tydzień. Najprawdopodobniej Ruda
była tak zmęczona, że nie wytrzymała i po prostu odpłynęła.
- Słyszałaś o tym, że Syriusz Black
uciekł z Azkabanu? – wypaliła ni z tego, ni z owego blondynka. Hermiona jakby
się nagle obudziła i spojrzała zdziwiona na przyjaciółkę.
- Kto to jest Syriusz Black? – spytała.
Nigdy bowiem nie słyszała tego nazwiska. Może dlatego, ze jest czarodziejem.
- Przepraszam, zapomniałam, ze nie
wiesz, kto to. – odpowiedziała. – No, więc pozwól, że ci wytłumaczę. Tata Harry
‘ego miał trzech przyjaciół. Syriusza Blacka, Peter ‘a Pettigrew ‘a i Remusa
Lupina. Razem tworzyli Huncwotów. Jednak Syriusz zdradził James ‘a Potter ‘a i
jego żonę Lili, rodziców Harry ‘ego. Wydał ich Voldemortowi. Niedługo potem
zabił, zniszczył Peter ‘a tak, że został po nim tylko palec. – popatrzyła na
Hermionę, której twarz była cała blada. – Dostał dożywocie w Azkabanie, ale
najwyraźniej mu się znudziło i postanowił uciec. – zakończyła opowieść.
- Czy to znaczy, że grozi nam jakieś
niebezpieczeństwo? – zapytała przerażona.
- Myślę, że raczej nie dostanie się do
Hogwart ‘u, a nawet jeśli to Dumbledore nie da mu nic zrobić.
- Wydaje mi się, że ten rok nie będzie
spokojny.
Zaczynało się już ściemniać, kiedy Hermiona się obudziła. Popatrzyła na
Ginny i Lunę, które spały, a potem za okno. Zauważyła gdzieś daleko wierze
Hogwart ‘u. Z bólem stwierdziła, ze musi obudzic przyjaciółki, ponieważ zaraz
się zatrzymają. Już miała wstać, kiedy drzwi do przedziału otworzyły się i
stanęła w nich Amber Noel.
- Dobry wieczór Hermiono. Przyszłam wam
powiedzieć, że zbliżamy się do stacji, więc musicie zacząć się już zbierać. –
powiedziała i uśmiechnęła się .
- Jesteś w tym roku naczelnym? –
zapytała z zainteresowaniem Miona. Amber zaśmiała się i pokiwała przecząco
głową.
- Nie. Jestem Prefektem Gryffindor ‘u.
Naczelną w tym roku jest starsza Carrow.
- Slytherin. – wyszeptała bardziej do
siebie niż do niej. – Jej młodsza siostra jest na naszym roku? – zapytała
pokazując ręką na siebie i przyjaciółki.
- Dokładnie. A teraz przepraszam. Miło
mi się z tobą rozmawiało Hermiono, ale muszę iść uświadomić innych, że właśnie
dojeżdżamy do Hogwart ‘u. – powiedziała na pożegnanie, na co Miona tylko
kiwnęła głowa. Pomyślała, że odwdzięczy się Lunie i Ginny za to, że w wakacje
nie powiedziały jej o tym, jakie cukierki dali jej bliźniaki, a potem cały
dzień przeleżała z bólem głowy. Wyjęła różdżkę z torby podręcznej i wymierzyła
w Ginny.
- Aguamenti* - powiedziała, a kiedy
strumień wody dotarł do Rudej skierowała różdżkę na Lunę. Po chwili w
przedziale było słychać krzyk panienek Lovegood oraz Weasley i śmiech panny
Granger. Nie trzeba było długo czekać, a w drzwiach pojawili się Sophie, Harry,
który był przygnębiony i Ron.
- Co tu się stało?! – krzyknęła
zdziwiona starsza Granger ‘ówna, po czym zaczęła usuwać mokre plamy z podłogi
oraz suszyć ubrania przemoczonych dziewczynek.
- To wariatka! Trzymajcie mnie, bo zaraz
jej cos zrobię! – krzyknęła Ginny i rzuciła się na Hermionę, która dalej nie
mogła przestać się śmiać. Na szczęście Ron zdążył powstrzymać siostrę, zanim
dopadła śmiejącą się Gryffonkę. – Puść mnie, to zlikwiduję jej ten uśmiech. –
zaczęła się szarpać.
- Przestań Ginevro. – widać było, że
Rudy jest już naprawdę wkurzony całą tą sytuacją.
- Chodźcie, bo się spóźnimy. –
powiedziała Sophie i opuściła przedział. Ron po woli puścił Ginny i również
opuścił pomieszczenie razem z Harry ‘m. Hermiona na nic nie czekając chwyciła
kufer i w ostatnim momencie schyliła się, kiedy wyszła na korytarz ponieważ w
jej stronę poleciało puste opakowanie po Fasolkach Różnych smaków. Jednak
paczka musiało na cos wpaść. Po chwili usłyszała długą wiązankę przekleństw.
Już wiedziała, kto to.
- Jak śmiałaś brudna Zdrajczynio Krwi?!
– dało się słyszeć wrzask czarnoskórego arystokraty. Wyczuwam kłopoty. Pomyślała Miona. Przynajmniej ten rok nie zacznie się nudno.
- O Zabini. Spokojnie Ginny pomyliła cię
z Filchem i pomyślała, że zbierasz śmieci. – powiedziała. Kiedy skończyła mówić
Luna, Ginny i wszyscy, którzy byli blisko wybuchnęli gromkim śmiechem. Oczywiście
wszyscy oprócz Ślizgonów, którzy byli tą wypowiedzią bardzo urażeni.
- Jak śmiałaś. – warknął Malfoy i
wycelował w nią różdżkę.
- Co zrobisz kretynie? Przeklniesz mnie
czymś? – zadrwiła. Dobrze wiedziała, że prefekci lubią zamieszanie, a właśnie
takowe się wokół nich stworzyło. – Tylko pamiętaj, Furnunculus jest już zajęty.
– dobrze wiedziała, że igra z ogniem, ale zauważyła, ze Amber zmierza już w ich
stronę.
- Ty wredna Szlamo. – wysyczał i już
miał coś powiedzieć, żeby Hermiona leżała i zwijała się z bólu, kiedy …
- Jeżeli nie chcesz mieć kłopotów, to
opuść różdżkę. – dobiegł ich głos panny Noel. – Mówię poważnie Malfoy. Chyba
nie chcesz, żeby Slytherin stracił punkty na sam początek. – dodała, kiedy
blondyn nic nie zrobił.
- No dalej młody. Gryffiaki się
wkurzyły. Ze Szlamą policzymy się później. – zaoferował John Greu, prefekt
Slytherin ‘u. Młody arystokrata uśmiechnął się wrednie. John ma rację. Nie musi
mieć przecież świadków, a Granger można załatwić w inny sposób. Po woli opuścił
magiczny atrybut, ale nie przestał obserwować dziewczyny. Ona zresztą też nie
była mu dłużna i zbijała go wzrokiem.
- Do zobaczenia później Szlamciu. –
zakpił i odwrócił się, żeby odejść, jednak to do Miony zawsze musi należeć
ostatnie słowo.
- Mam nadzieję, że jednak nie śmierdzący
tchórzu. – zadrwiła. Dobrze wiedziała, że tym rozjuszy Smoka i tak się stało. Trzymała
rękę na różdżce, więc zanim on cokolwiek zdążył powiedzieć ona rzuciła zaklęcie
zatrzymujące.
- Immobilus. – Malfoy stanął w miejscu.
Greu popatrzył na nią z mordem w oczach, na co tylko podniosła ręce. – Broniłam
się. – powiedziała i odwróciła się wychodząc z pociągu. Nie miała zamiaru dalej
na niego patrzeć.
- Minus dziesięć punktów, za nie stosowanie
się do poleceń prefekta! – usłyszała krzyk wściekłej Amber. Kilkoro uczniów,
którzy nie wiedzieli, co się stało popatrzyli przerażeni w kierunku, z którego
dobiegł głos Gryffonki. – A ciebie Granger dorwę później. – wysyczała
wystawiając głowę przez okno. Hermiona, jak na zawołanie schowała się za
Sophie.
- Coś znowu zrobiła? – spytał Harry. –
Amber jest spokojna i cierpliwa. – dodał.
- Malfoy. – powiedziała i poszła z Luną
i Ginny do Wielkiej Sali.
Kolejny rok szkolny. Hermiona, siedząc przy stole Gryffidor ‘u
przypomniała sobie, jak w tamtym roku bała się, do którego domu trafi. Dostała
się do wymarzonego. Gryffindor, tak to zdecydowanie jej miejsce. Patrzyła na
stołek, na którym co chwile siadał nowy uczeń. Niektórzy schodzili z niego
zadowoleni, niektórzy nie. Jednak zauważyła, że gdy Tiara Przydziału wypowiada
Slytherin, każdy, kto aktualnie jest przydzielany ma zadowoloną minę. Zaśmiała
się kpiąco. Wredni, narcystyczni, podli Czystokrwiści. Nienawidziła każdego kto
znalazł się w tym domu. No prawie. Pansy była wyjątkiem.
- Więc teraz, kiedy już wszyscy
znajdujemy się na swoich miejscach życzę smacznego. – zakończył dyrektor, a na
stołach pojawiło się pełno jedzenia. Nie wiedział dlaczego, ale nie była
głodna.
- Herm, muszę ci coś pokazać. –
zagadnęła ją Ginny, która siedziała po jej prawej stronie. – Ale dopiero w
dormitorium, bo gwizdnęłam to bliźniakowatym. – zaśmiała się.
- Komu?
- Greorg ‘owi i Fred ‘owi. – powiedziała
przewracając oczami. – Tobie też nie chce się dziś jeść? – zapytała patrząc na
talerz Hermiony, który był zupełnie pusty. – Zgarniamy dziewczyny i idziemy
sama wiesz, gdzie? – panna Granger nic nie odpowiedziała, tylko popatrzyła na
stół Ślizgonów. Odnalazła spojrzenia Pansy i mrugnęła do niej porozumiewawczo.
Ślizgonka pokiwała twierdząco głową. Upewniła się, że nikt nie parzy i
poruszyła ustami niemo mówiąc dwudziesta.
- To teraz trzeba tylko jeszcze iść po
Lunę. – powiedziała i zaczęła wmuszać w siebie zimnego już kurczaka.
Po skończonej kolacji udały się przed wejście do Wielkiej Sali.
Zobaczyły, jak Malfoy wychodzi, jest
dalej wściekły. Zauważyły, że Pansy powstrzymuje śmiech. Oczywiście nie było
tego widać, ale Ślizgonka, kiedy na nie popatrzyła uśmiechnęła się krótko, a
jej twarz później znów przybrała maskę obojętności.
- Luna! – krzyknęła Ginny, kiedy tylko
zauważyła blondynkę. – Chodź!
- Mamy pół godziny na dojście. –
poinformowała Hermiona, kiedy popatrzyła na swój zegarek.
- Czyli, że dziś od razu tam idziemy? –
zapytała Krukonka.
- Oczywiście. – zaśmiała się Miona.
Ruszyły do Pokoju Życzeń.
Kiedy doszły na miejsce Pansy już tam była i na nie czekała. Opierała
się plecami o ścianę. Nie zauważyła ich, ponieważ wzrok miała wbity w podłogę.
Miona rozejrzała się dookoła. Nikt nie przechodził. Podeszła do ściany i
pomyślała sobie, że chce znaleźć w środku. Na pewno będą tam cztery wielkie
fotele i kominek. Na ścianie pojawiły się drzwi.
Skrzypienie obudziło Pansy, która wydawała się być w jakimś transie. Popatrzyła
do góry. Hermiona otworzyła drzwi do Pokoju Przychodź – Wychodź. Przestała
opierać się o ścianę i weszła do środka. Działała, jak automat. Nie wiedziała
tak naprawdę, dlaczego jej samopoczucie zmieniło się drastycznie.
- Hej dziewczyny! –krzyknęła, kiedy
drzwi zamknęły się za nimi. Dziewczęta rzuciły się w swoje objęcia. Tak bardzo
za nią tęskniły. Dwa miesiące bez żadnego kontaktu. Nie pisały ze sobą nawet
listów, ponieważ nie mogły dopuścić, żeby listy dostały się do kogoś
nieodpowiedniego.
- Co tam u ciebie słychać Pan? –
zapytała uśmiechnięta Luna.
- Wszystko w jak najlepszym porządku. –
odpowiedziała. Jej humor właśnie wrócił i nie zamierza nigdzie sobie iść.
Przynajmniej dopóki jest z przyjaciółkami. – A u was? Jak wam minęły wakacje?
- Pierwszy miesiąc … - i tak właśnie
zaczęły opowiadać sobie o tym, co przeżyły i co zobaczyły na tegorocznych
wakacjach. Każda chciała się pochwalić co robiła, jakie miasta odwiedziła.
Nawet nie zauważyły, kiedy czas zaczął im uciekać. Dopiero, kiedy wybiła
godzina pierwsza w nocy zorientowały się, że jest już późno i powinny się po
woli zbierać. Rzuciły na siebie zaklęcie Kameleona i wyszły z Pokoju Życzeń.
Pansy i Luna poszły w lewo, a Gryffonki w prawo. Po drodze starały się być tak
cicho, jak tylko to możliwe. Wiedziały, że Prefekci patrolują jeszcze
korytarze. Stanęły przed portretem Grubej Damy i zdjęły zaklęcie kamuflujące.
- Skrzypiąca podłoga. – szepnęła
Hermiona.
- Dziewczynki, co wy tak późno robicie o
tej porze poza dormitorium. – popatrzyła na nie krzywo.
- Skrzypiąca podłoga. – powtórzyła
Hermiona ton głośniej. Wiedziała, że jeżeli Gruba Dama zacznie gadać, to kogoś
tu ściągnie i będą miały szlaban, jak nic.
- Jeżeli ktoś was zobaczy, to nie będzie
kolorowo. – nie dawała za wygraną.
- Więc nam otwórz i będzie po sprawie. –
teraz była już naprawdę zdenerwowana. Mówi jej hasło, a jakiś babsztyl zaczyna
gadać i nie daje jej w spokoju uniknąć kłopotów. – Mówię po raz ostatni.
Skrzypiąca podłoga.
- Co to za maniery? – oburzył się
portret, ale usunął im się z drogi. Dziewczynki pośpiesznie weszły do Pokoju
Wspólnego Gryffindor ‘u. Już myślały, że im się udało, kiedy usłyszały jakiś
dźwięk z wewnątrz. Hermiona weszła pierwsza zawczasu obmyślając jakąś wymówkę.
- Co wy tu robicie? – zdziwił się Cormac
McLaggen, który pierwszy je zobaczył.
- Nie, nic. – powiedziała Miona i już
chciała iść dalej, kiedy zorientowała się, że nie tylko Cormac jest obecny w
Pokoju Wspólnym. Postawiła na szybką ucieczkę. Przecież schody do Dormitorium
dziewcząt zmienią się w ślizgawkę, jeżeli jakiś chłopak będzie chciał wejść.
Już miała ruszyć, kiedy poczuła, jak ktoś bierze ją na ręce i przerzuca sobie
przez ramie. Zaczęła się oczywiście wyrywać, ale to nic nie dało. Po chwili
siedziała na kanapie, a obok niej Ginny.
- Czego chcecie, kretyni? – warknęła
Ruda. W Pokoju Wspólnym byli chyba wszyscy chłopcy od trzeciego roku w górę.
Nie sprzyjało to jakiejkolwiek ucieczce, ponieważ na pewno by je zobaczyli.
- Może na początek powiecie nam, gdzie
żeście były? – zaczął Fred. Ginny prychnęła głośno.
- Nie wasz interes. – warknęła Hermiona
i sięgnęła po różdżkę. Już miała ją wycelować w siebie i wypowiedzieć zaklęcie
kamuflujące, ale Oliver Wood zabrał jej magiczny atrybut.
- Nie tak łatwo. – zaśmiał się na co
Miona tylko skrzyżowała ręce na wysokości piersi demonstracyjnie pokazując, że
jest obrażona. – No, więc gdzie byłyście i z kim? – ponowił pytanie. Dziewczęta
milczały.
- Skoro tak się bawimy, to może od razu
powiecie, gdzie jest Mapa Huncwotów. – zaproponował George. Panna Granger
zrobiła zdziwioną minę i popatrzyła na Ginny, która odbywała właśnie walkę na
spojrzenia z Ron ‘em.
- Znalezione nie kradzione. – warknęła.
Ku zaskoczeniu wszystkich dookoła wyjęła różdżkę i rzuciła na siebie Zaklęcie
Kameleona. – Accio różdżka Hermiony. – usłyszeli i patyczek, który trzymał
przed chwilą Olivier poszybował prosto do ręki Gin, która właśnie po raz
kolejny używała zaklęcia maskującego, tym razem na Hemr.
- Trzymać Hermionę! – krzyknął Dean.
Zdążyli w ostatnim momencie, ponieważ dziewczynka właśnie miała wstawać. Teraz
jednak siedziała trzymana za obie ręce. Zaczęła się wyrywać, jednak bliźniacy
okazali się silniejsi.
- Łapska precz ode mnie! – wydarła się
na całe gardło.
- Może by tak milej, panienko Granger. –
zaśmiał się Fred udając głos profesor McGonagall.
- Ani mi się śni. – warknęła i
postanowiła, że będzie już cicho. Bliźniacy oczywiście postarali się o to, żeby
było ją widać i zdjęli zaklęcie rzucone przez ich siostrę.
- No to wróćmy do tematu pierwszego.
Gdzie byłyście? – dopytywał Cormac. Dziewczynka nic nie powiedziała, tylko
zaczęła bawić się swoimi paznokciami. Miała cichą nadzieję, że jeżeli nie
będzie odpowiadać na pytania, to po prostu znudzą się i dadzą jej święty spokój.
– Nie będziesz współpracować? – zero reakcji.
- A co powiesz, jak cię połaskoczemy? –
wypalił George.
- Nie mam łaskotek. – odpowiedziała
spokojnie. – A tak w ogóle, to co wam zależy, żeby wiedzieć, gdzie byłyśmy i
dlaczego was tu tylu jest?
- Po kolei. Nie obchodzi nas, gdzie
byłyście, to miał być mały bonus. Tak naprawdę to chcemy odzyskać Mapę
Huncwotów. A jest nas tu tylu, bo mamy imprezę na rozpoczęcie roku. – wyjaśnił
Harry.
- To możecie mnie puścić, bo ja nic nie
wiem. – odpowiedziała. Zauważyła, że jej kocur przechadza się po Pokoju
Wspólnym. Wytresowała go przez te wakacje. Wystarczy, że popatrzy na jakiś
przedmiot, a on go strąci. Będzie zamieszanie i ucieknie do Dormitorium. – Kici
kici. – powiedziała, a kot popatrzył na nią. Przeniosła swój wzrok z niego na
sporych rozmiarów wazon stojący na jakimś stoliku w kącie. Krzywołap jak na
zawołanie pobiegł w tamtym kierunku i zrobił, co do niego należało. Dziewczynka
w tym czasie wyswobodziła się z objęć bliźniaków i przebiegła przez tłum. Była
już pod drzwiami, kiedy usłyszała wiązankę dosyć ohydnych przekleństw.
Odwróciła się z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Zobaczyła bliźniaków leżących na
sobie. – Mówiłam, że nie wiem o co wam chodzi. – powiedziała na koniec i weszła
do Dormitorium. Zauważyła Rudą wychodząca z łazienki.
- Nic ci nie zrobili? Ja już im pokażę.
Napisze do mamy i będą mieli przesrane. – zaczęła mówić, kiedy tylko zobaczyła
Hermionę.
- Spokojnie Gin. Nic mi nie zrobili
oprócz tego, że podnieśli ciśnienie. – zaśmiała się. – Powiesz mi, co to ta
Mapa Huncwotów?
- Poczekaj. Kate i Lav śpią?
- Tak. Nie słyszysz? – zaśmiała się
słysząc, jak panna Brown chrapie.
- Ale i tak chodźmy do łazienki. –
poprosiła Ginny i już w następnym momencie otwierała drzwi do wcześniej
wspomnianego pomieszczenia i nie czekając na Minę, ówcześnie biorąc kawałek
jakiegoś pergaminu, weszła do środka. Szatynka wzruszyła ramionami i poszła w
ślady przyjaciółki.
- W ostatni dzień wakacji zobaczyłam,
jak coś z tym robią. Byłam ciekawa, więc sobie wzięłam i mi się spodobało.
- Czyli, że nie mają co liczyć na zwrot.
- Nie. – zapewniła Ruda, na co obie
wybuchły śmiechem.
- To teraz mi powiedz, co jest takiego
ciekawego w kawałku pustego pergaminu.
- Wiesz, kto to są Huncwoci? – zapytała,
a kiedy Hermiona pokiwała przecząco głową zaczęła opowiadać. – Huncwoci to
Rogacz, tata Harry ‘ego, Łapa, czyli niedawno zbiegły z Azkabanu Syriusz Black,
Lunatyk, to profesor Lupin i Glizdogon, Piter Petigrew.
- Ten, co go zabił Black? – weszła jej w
słowo.
- Dokładnie. – potwierdziła. – Otóż kiedyś
byli oni najlepszymi przyjaciółmi. Stworzyli mapę całego Hogwartu, ale jak się
zaraz przekonasz jest ona wyjątkowa. Miałam ją wam pokazać w Pokoju Życzeń, ale zapomniałam. –
zakończyła i usiadła na posadzce. Przed sobą położyła pergamin i wyjęła różdżkę.
– Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. – wypowiedziała, a na
papierze pojawiły się ruszające się punkty, przy których znajdowały się
nazwiska.
- Niesamowite. – wyszeptała kasztanowłosa.
– Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. – dodała patrząc na
przyjaciółkę. – I oni naprawdę tam są i tak się poruszają?
- Też byłam zaskoczona, ale tak. Oni są
tam, gdzie ich nazwiska. – zapewniła. – Na dziś koniec, bo nie wstaniemy jutro,
a pierwsza lekcja, to Nauka Latania na Miotle, więc wiesz. – zaśmiała się.
- Wiem, wiem. Też chciałabym być w
Drużynie Quidich ‘a.
- Koniec psot. – powiedziała Ruda, a
pergamin znów był pusty. – Idziemy spać.
Następnego dnia, a właściwie dziś rano, Hermiona nie mogła się zwlec.
Wstała wpół do szóstej, czyli pół godziny później, niż zawsze. Stwierdziła, że
jeżeli nie zdąży na śniadanie to nic się nie stanie, ponieważ nie jest głodna. Cudem
wstała z łóżka i weszła do łazienki. Odkręciła lodowatą wodę i momentalnie pod
nią weszła. Powstrzymała krzyk. Wiedziała, że to nie najlepszy pomysł, ale
musiała się jakoś obudzić, a nic innego nie wymyśliła. Po chwili przyzwyczaiła
się do zimna. Kiedy skończyła brać prysznic wysuszyła się i swoje włosy, a
potem ubrała mundurek. Stanęła przed lustrem. Podwinęła rękawy, rozpięła dwa
guziki pod szyją i zawiązała luźno krawat. Stwierdziła, że będzie jej gorąco,
ponieważ dziś dopiero drugi dzień września. Zrezygnowała, więc z szaty z herbem
Gryffindor ‘u. Wzięła torbę z książkami i uprzedzając Gin, że będzie na nią
czekać w Salonie właśnie tam się udała. Usiadła na jednej z kanap zaczęła obserwować
jeszcze nie zapalony kominek. Nagle poczuła, jak ktoś zasłania jej oczy.
- Więc …
- Gdzie …
- Nasza…
- Mapa Huncwotów. – zaskoczyli razem
bliźniacy. Miona wiedziała już, że nie dadzą jej spokoju doputy, dopóki jej nie
odzyskają. Nie miała jednak zamiaru wydać Ginny.
- Już wam mówiłam, ze nie wiem co to! –
wydarła się na cały Pokój Wspólny. Miała cichą nadzieję, że Ruda ją usłyszy i się
pospieszy.
- To powiedz nam, gdzie byłyście
wczoraj. – zapytał Cormac. Hermiona zaczęła zabijac go wzrokiem, jednak nic nie
odpowiedziała. Postanowiła przyjąć wczorajszą taktykę.
- Czy może byłaś w tym samym miejscu,
gdzie na pierwszym roku, kiedy wróciłaś cała zapłakana? – wypalił George. Miona
w jednym momencie podniosła się i ruszyła do drzwi. Pech chciał, że właśnie przechodził
przez nie Seamus Finnigan.
- Co się tu dzieje? – zapytał gdy
zauważył, że prawie uderzył młodszą Granger drzwiami. Widocznie gdzieś jej się
spieszyło.
- Nic. – powiedział szatynka i ponownie
ruszyła do wyjścia. Seamus oczywiście spróbował ja złapać, ale mu się wywinęła
i już w następnym momencie stała na korytarzu. Nie musiała czekać długo, a koło
niej pojawiła się przerażona Gin. – Ciebie też chcieli złapać? – wydedukowała.
- Tak odpowiedziała najmłodsza Weasley.
Obie ruszyły na pierwszą lekcję, ponieważ wiedziały, że już i tak nie zdążą za
śniadaniem.
Zaczęła się już lekcja, właśnie przyszła profesor Rolanda Hooch.
Uczniowie drugie roku stali w dwurzędzie z miotłami po prawej stronie.
Dziewczynki nie mogły już doczekać się, kiedy pierwszy raz wsiądą na miotły.
- Dzień dobry wszystkim. – powitała ich
profesorka. – Witam was na pierwszej lekcji Nauki Latania na Miotle. Mam
nadzieję, że współpraca pójdzie nam dobrze. To teraz wyciągnijcie prawą rękę i
powiedzcie stanowczo „Do mnie!” . – poinstruowała. Od tego momentu wszyscy
zaczęli przekrzykiwać się. Jednak miotły nie każdemu od razu wpadły w rękę.
Hermionie udało się za pierwszym razem, Ginny za trzecim, Luny po jakimś czasie
miotła również posłuchała, jednak Pansy nie poszło już tak łatwo i dalej męczy
się ze swoją. – Przestańcie na chwilę! – poprosiła pani Hooch. – Teraz ten, kto
ma miotłę w ręce siad na niej. Kiedy już to zrobi kładzie obie dłonie na
trzonie i odbija się nogami do góry. – Hermiona zrobiła wszystko według
instrukcji i … udało się. Jako jedyna wzbiła się w powietrze. – Doskonale panno
Granger. Właśnie zarobiła pani dwadzieścia punktów dla swojego domu.
Pora obiadowa. Hermiona i Ginny jak najszybciej chcą się dostać do
Wielkiej Sali, ponieważ odpuszczanie sobie śniadania to nie był najlepszy
pomysł. Teraz były tak głodne, że nawet podrobki z latających wiewiórek,
specjał kuchni Hagrida, byłyby bardzo smaczne. Usiadły przy stole Gryffindor ‘u,
ale jak najdalej od bliźniaków. Postanowiły, że schowają gdzieś w Dormitorium
Mapę Huncwotów, a po jakimś czasie chłopakom znudzi się męczenie ich. Pytanie
tylko, po jakim.
- Ej Potter, podobno wczoraj zemdlałeś.
Leżałeś, jak długi. – usłyszeli za plecami. Hermiona odwróciła się gotowa
przygadać temu kretynowi, ale ubiegł ją Ron.
- Skąd on się o tym dowiedział? – Jeżeli on ma wyjeżdżać z tak inteligentnymi
pytaniami, to Ślizgoni go zjedzą. –
pomyślała dziewczynka.
- Ja wiem wszystko Rudy biedaku. –
zakpił blondyn.
- Idź do tatuśka Malfoy. Może wtedy w
Hogwarcie będzie idealnie. – warknęła Ginny..
- O proszę. Nie odzywaj się do mnie
Wasley. Nikt kogo nie stać na ubranie nie ma prawa się odzywać. – warknął Terrence
Higgs. Trzech kretynów to za mało. Musiał
dołączyć jeszcze jeden.
- Nikt, kto nie wie, co to prawdziwe
życie nie ma prawa się odzywać. – warknęła Hermiona.
- Do kogo to powiedziałaś Szlamo? –
zakpił Teodor Nott.
- Do wszystkich, którzy nie pamiętają,
że fortuna rodziców nie czyni ich lepszym od innych.
- Ale przecież tak właśnie jest. – Jeszcze chwile, a wszystkich ich przeklnę
czymś paskudnym. A ten blond debil będzie pierwszy.
- Zamknij się Malfoy. – tym razem do tej, jakże
interesującej wymiany zdań postanowił dołączyć Harry.
- Co Potter, nie radzisz sobie? –
Zabini, jak widać również nie zamierza sobie odpuszczać.
- Na pewno radzi sobie lepiej niż ty,
wredny, rozkapryszony, debilu. Zamknij się wreszcie i zajmij jedzeniem. –
dziewczynka już nie wytrzymała i wybuchła. – I żebyś się tym żarciem udławił. –
warknęła na koniec. Przez tego kretyna straciła ochotę na jakiekolwiek jedzenie.
Wściekła Hermiona wpadła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Całą drogę
tutaj wyzywała Ślizgona. W myślach oczywiście, ponieważ jeżeli usłyszałby to
któryś z nauczycieli miałaby przerąbane. Usiadła na jednej z kanap, a za nią
podążyły Ginny i Luna. Blondynka słyszała kłótnię. Cóż trudno było jej nie
słyszeć zważając na to, że w Wielkiej Sali nie było wielu uczniów, ponieważ był
to dopiero początek obiadu i było słychać tak naprawdę wszystko, co działo się w
pomieszczeniu.
- Jak go dorwę, to mu powyrywam te
kłaki. – złorzeczyła Miona. – Nienawidzę debila! – wydarła się i dopiero, kiedy
usłyszała samą siebie stwierdziła, że jej krzyk był ciut za głośny. Przyglądali
jej się chyba wszyscy znajdujący się w Pokoju Wspólnym. – Sorry. – warknęła tym
samym kończąc temat. Założyła ręce na wysokości piersi i wbiła się w oparcie
kanapy.
- Ej! Posłuchajcie mnie wszyscy!
Ponieważ nasz Środkowy Ścigający jest kontuzjowany, a nie mamy rezerwowego
zarządzam nabór na tę pozycję! – dało się słyszeć głos Olivier ‘a. Hermionie od
razu minął podły humor. Podeszła do Kapitana drużyny.
- Ja chcę. – powiedziała pewnie.
- Przykro mi Hermiono, ale ty dopiero
dziś miałaś pierwszą lekcję latania. Nie uważasz, że to trochę za wcześnie? –
zapytał i poczochrał jej włosy.
- Nie rób tak więcej. – warknęła układając
loki. – Co ci szkodzi mnie spróbować? – zapytała.
- No dobrze. Bądź za dziesięć minut na
boisku Quidich ‘a. – powiedział zrezygnowany i zniknął w swoim Dormitorium.
Miona nie czekając ani chwili poszła do swojego pokoju i przebrała się w
wygodniejsze ubrania, a mianowicie dżinsy i zwykłą, czarną koszulkę z krótkim
rękawkiem. Wróciła do Salonu i ciągnąc za sobą Lunę i Ginny poszła w stronę
boiska. Zastała tam już kapitana. Trzymał on w ręku szkolną mitłę. Podeszła do
niego i wzięła przedmiot.
- Zaczynamy? – zaptał.
- Oczywiście. – odparła ochoczo, a jej przyjaciółki
powędrowały na trybuny.
- Więc poleć do góry. – jak kazał, tak
zrobiła. Wzbiła się na miotle na około pięć metrów górę. Nie była zestresowana,
ani nie bała się. Wiedziała, że musi być spokojna, a wszystko jej się uda. –
Nieźle. Teraz dam ci kafla, a ty pokażesz, jak z twoją celnością.
Był chłodny, deszczowy, listopadowy dzień. Dwie drużyny reprezentujące
swoje domy w powszechnie znanej i lubianej grze, nazwanej Quidich, stali
właśnie na mokrym od deszczu boisku. Właśnie miały zagrać mecz rozpoczynający
kolejny, nowy sezon w tej grze. Hermiona szła przedostatnia. Dostała się do
drużyny, a jej debiut miał odbyć się właśnie dziś, w meczu z Huffelpuf ‘em.
Wzbiła się w powietrze i zajęła swoją pozycję. Nie bała się. Wręcz przeciwnie.
Była podniecona tym, że Olivier jednak się zgodził i ją przyjął.
Rozdział jest genialny :) Uwielbiam twoja Hermione i w ogóle wszystko :) Mam nadzieję, że nowy rozdział niebawem :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Dziękuję. Nie chciałam, żeby Hermiona była taka sama, jak we wszystkich opowiadaniach, więc chyba właśnie między innymi dlatego zaczęłam opowiadanie od pierwszego roku ^^
UsuńSuper. Popieram twój punkt widzenia.;)
UsuńJestem usatysfakcjonowana tym rudziałem. Choć dopiero dziś go zauważyłam. Jestem ciekawa co wymyślisz,żeby połączyć Dracusia i Mionę.
http://odcienie-nadziei.blogspot.com/
(rozdział 3 się ukazał)
Uehehe, kocham to!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial! Herm w drozynie?
Bosko ^^
Akcja na poczatku: REWELACYJNA!
Kocham te cztery dziewczyny! :3
Haha i to z tym, jal blizniaki probowaly odzyskac Mape Huncwotow! <3
Ogolnie, piszesz swietnie, uwielbiam tego bloga! *.*
Lece dalej<3
Pozdrawiam<3
Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com