wtorek, 13 sierpnia 2013

ROK DRUGI CZ. II

Witam wszystkich :)
Przychodzę z nową notką. Dziś wcześniej :)
Mam nadzieję, ż wszystkim będzie się podobać, chociaż nie dzieje się w niej zbyt dużo :)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania,
Cave :)
P.S. Za wszystkie błędy przepraszam.
______________________________



- Kolejne punkty dla Gryffonów! – wydarł się Lee Jordan. – Po raz kolejny dziesięć punktów zdobyła Hermiona Granger, która nie dawno nauczyła się latać na miotle! – zażartował, za co oberwał po głowie od nauczycielki Transmutacji, która miała hamować jego kibicowanie drużynie Gryffindor ‘u. Chłopak tylko wzruszył ramionami i znów zaczął krzyczeć do mikrofonu.
    Podczas, kiedy Lee wydurniał się, jako komentator, Miona, uważała, żeby nie dostać tłuczkiem. Trzymała Kafla pod pachą i leciała prosto do bramki, kiedy w ostatnim momencie podleciał do niej Fred i odbił tłuczek, który miał ją powstrzymać od kolejnego upokorzenia obrońcy Huffelpuf ‘u.
- Nie ma za co! – wydarł się jeden z bliźniaków tak, żeby go usłyszała i poleciał dalej.
   Dziewczynka rozejrzała się i poleciała w kierunku bramek. Rzuciła i … 50 : 20 dla Gryffonów. Uśmiechnęła się pod nosem. Olivier mówił coś o tym, że z Huffelpuf ‘em pójdzie im łatwo, ale nie myślał, że aż tak. W pewnym momencie poczuła się strasznie źle. Cała radość z gry gdzieś zniknęła. Nie wiedziała, co się dzieje. Popatrzyła do góry i już wiedziała, o co chodzi. Zobaczyła Dementorów, a zaraz potem, że ktoś między nimi lata. Wytężyła wzrok i zamarła. To Harry. Nie wiedziała, co ma zrobić. Chciała polecieć do niego, ale ktoś złapał ją za ramie. Odwróciła się z zamiarem mordu tego, kto ją powstrzymuje.
- I tak nie dasz rady nic zrobić. – powiedział cicho kapitan drużyny. Zrezygnowana spuściła głowę, ale szybko postanowiła ją podnieść, ponieważ usłyszała poruszenie na trybunach. Gryffon spadał bezwładnie. Wstrzymała oddech.  Na szczęście dyrektor zdążył rzucić zaklęcie spowalniające, ale chłopak i tak mocno uderzył o ziemię. W momencie znalazła się na ziemi. Zobaczyła, jak pani Pomfrey rzuca na niego zaklęcie i unosi się w powietrzu. Bez wahania pobiegła do skrzydła szpitalnego za pielęgniarką. Widziała, jak kobieta wlewa w usta Harry ‘ego jakąś miksturę, a po chwili podchodzi do drużyny.
- Za chwilę powinien się obudzić. – oznajmiła.
- Idziemy. – powiedział Oliver. W momencie cała drużyna znalazła się przy łóżku Szukającego.
      Hermiona męczyła się z zadaniem domowym na Obronę Przed Czarną Magią. Było ostatnio zastępstwo z Nietoperzem. Zaczął omawiać „Pełnię Księżyca”. Oczywiście Miona nie omieszkała mu powiedzieć, że ostatnio przerabiali z profesorem Lupinem „ Zakazane przysłowie”, ale on odjął jej punkty za przeszkadzanie w lekcji!!! Paranoja!!! Uświadomiła sobie, że od kilku minut trzyma rękę z piórem, które ocieka atramentem nad swoim pergaminem. Pisnęła przerażona. No super. Właśnie zachlapała pracę domową. Wyjęła różdżkę i usunęła cały atrament. Niestety wypracowanie również. Zła na siebie wstała i zebrała swoje rzeczy. W dormitorium zastała Ginny.
- Idziemy do Pokoju Życzeń. – warknęła i podeszła do Krzywołapa. – No kocurze. Posłużysz mi dziś za doręczyciela. – uśmiechnęła się głaszcząc swojego pupila.
- Idę po Lunę. Będziemy czekać pod Pokojem. – oznajmił Ruda i już jej nie było.
    Miona nabazgrała coś na papierze i przyczepiła go do obroży Krzywołapa. Dla zabezpieczenia rzuciła na kota Zaklęcie Kameleona. Może i jest wkurzona, ale nie głupia. Wszyscy znają przecież jej pupila. Postanowiła, że uda się pod umówione miejsce. Przecież nie mogą gdzie indziej spotkać się z Pansy, a reszta już tam będzie. Idąc przez korytarz miała dziwne wrażenie, że cos tutaj nie gra. Chodziło jej o profesora Lupina. Nie, żeby jej się nie podobał. Po prostu dziwne jest to, że nie ma go co jakiś czas na lekcjach. Dokładnie co miesiąc … w pełnię księżyca!!! Stanęła w miejscu. Profesor Snape na Obronie Przed Czarną Magią od razu przeszedł do „Pełni Księżyca”, a Ron i Harry ostatnio narzekali na referat z „Wilkołaków”! To znaczy, że … to nie możliwe. Profesor Lupin jest Wilkołakiem?!
- Co jest Granger? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła cos okropnego. – zaśmiał się Malfoy. Przeklęła pod nosem, jeszcze tylko jego i tych debili jej tu brakowało.
- Właśnie zobaczyłam. – warknęła i poszła dalej. Nie miała zamiaru dalej z nim przebywać.
- To jeszcze nie koniec mała Szlamo. – usłyszała. Zacisnęła pięści, ale nie przestała iść dalej. Tym razem ona będzie górą i nie da mu się do niczego sprowokować. Tylko, czemu ta Szlama zabolała?
     Kiedy tylko doszła na miejsce zauważyła, że dziewczyny są już w komplecie. Podeszła do ściany i pomyślała o wystroju. Gdy tylko drzwi się pojawiły od razu weszła do środka i rzuciła się na jeden z foteli.
- Coś się stało? – zapytała Luna. Która wyczuła, że z Hermioną jest coś nie tak.
- Malfoy. – odpowiedziała krótko i położyła się na plecach zakrywając twarz dłońmi.
- To, co robimy? – Ginny nic nie odpowiedziała, tylko wyjęła z kieszeni bluzy kawałek pustego pergaminu.
- Możemy sprawdzić, co robią inni. – zaśmiała się Ruda.
- Za pomocą zwykłego kawałka papieru? – zdziwiła się Pansy.
- Ja chcę. – oznajmiła Miona i wyjęła pergamin z ręki Ginny. Wyjęła różdżkę i przyłożyła do przedmiotu. – Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. – powiedziała, a na papierze zaczęły pojawiać się ruszające się stopy z nazwiskami przy sobie. Krukonka i Ślizgonka popatrzyły na siebie zdziwione. – To Mapa Huncwotów. – oznajmiła panna Granger.
- To znaczy? – zapytała Pansy.
- Pokazuje gdzie kto jest. -  odpowiedziała Ginny. – Stworzyli ją Rogacz, Glizdogon, Łapa i Lunatyk. – dodała.
- To niesamowite. – powiedziała panna Parkinson.
·         Wszystkich uczniów proszę o zejście do Wielkiej Sali. – usłyszały głos dyrektora w głośnikach.
- Idziemy? – zapytała Luna.
- Chodźcie, najwyżej zaraz wrócimy. – poinstruowała Hermiona. – Koniec psot.
     Przed Wielką Salą zabrał się już całkiem spory tłum. Nikt nie wiedział, o co chodzi. Wszyscy byli zdziwieni.
- Pewnie zastanawiacie się, po co was tu wszystkich zebrałem. – zapytał retorycznie dyrektor uśmiechając się szeroko. Miona pomyślała, że nie ma co się łudzić, że będą to dobre wiadomości, ponieważ profesor Dumbledore zawsze się uśmiech. – Otóż chcę wam powiedzieć, że wszyscy uczniowie śpią dziś razem tutaj. – teraz już cała czwórka wiedziała, że cos tu nie gra. – Nie martwcie się, wszystko mamy pod kontrolą. Jak wiecie ktoś niepożądany wdarł się na teren szkoły i zniszczył portret Grubej Damy, więc musimy przybrać środki ostrożności. – dodał, kiedy na korytarzu zrobiło się wielkie poruszenie.
- Ktoś, kto umie rzucać zaklęcie, dzięki któremu możemy się stąd wymknąć? – zapytała Miona. Dobrze wiedziała, że coś jest nie tak, a ona na pewno tego nie odpuści.
- Możemy was skopiować, ale chcemy odzyskać mapę. – powiedział ni z tego ni z owego stojący za nimi Fred.
- A możemy ją jeszcze tylko na dzisiaj? – zapytała panna Granger. Bliźniacy popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się cwanie.
- Jak nam powiecie, co robiłyście ze Ślizgonką, która stoi tu wśród nas, tylko pod wpływem Zaklęcia Kameleona. – wypalił George.
- Ale później. – poprosiła Ginny.
- Zgoda. – odpowiedzieli równocześnie. Poszli gdzieś za zakręt. Kilka machnięć różdżką, a „klony” dziewczynek już stały koło nich. – To dublerki Ida z nami, a wy pamiętajcie, żeby nie zgubić mapy. – upomniał Fred i bliźniaków już nie było.
- Gdzie idziemy? – zapytała Luna, kiedy drzwi do Wielkiej Sali zamknęły się za uczniami. Dobrze wiedziały, że nie ma już odwrotu.
- Jak na razie musimy popatrzeć na mapę. – powiedział i złożyła przysięgę. – Szukajcie kogoś, kto nie powinien być w szkole. – dodała widząc wyczekujące spojrzenia przyjaciółek. Po chwili wszystkie siedziały z nosami w mapie i szukały niepożądanego nazwiska. Nie trzeba było czekać długo, a z gardła Pansy wydał się przeciągły jęk. Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko wskazała palcem jeden z korytarzy na pierwszym piętrze.
- Syriusz Black. – szepnęła Luna. – Idziemy tam?
- Oczywiście. – powiedziała Hermiona. Dziewczynki wyjęły różdżki. Każda szepnęła Lumos, a na końcu ich różdżek pojawiły się światełka. Ruszyły w kierunku, w którym pokazywała mapa. Cały czas na nią patrzyły. Pansy szła zaraz za Mioną i mówiła, gdzie aktualnie znajduje się pan Łapa.
     Gdy już wystarczająco zagłębiły się w lochy usłyszały dziwny dźwięk, jakby ktoś się po nich poruszał. Hermiona pokazała, że mają być cicho i ruszyła w kierunku dźwięku. Bała się. Każda się bała, ale chęć poznania tajemnicy przezwyciężyła i ruszyły przed siebie. Przeszły kilka kroków i usłyszały warczenie. Odwróciły się w tamtym kierunku. Przed nimi stał pies. Animag – przeszło każdej przez myśl.
- Spokojnie, nie chcemy cię wydać. Chcemy pomóc. – powiedziała spokojnie Hermiona i jakby na potwierdzenie swoich słów rzuciła różdżką w kierunku zwierzęcia. Luna, Pansy i Ginny uczyniły to samo. Wiedziały, że przed nimi stoi potencjalny zabójca, ale muszą zaryzykować. Po chwili Animag zamienił się w człowieka. Teraz każda miała pewność, że to Syriusz Black. Mężczyzna pozbierał wszystkie różdżki i wycelował nimi w dziewczynki.
- Jesteście tu na zwiady. – powiedział z nutą szaleństwa w głosie. – Na pewno zaraz ktoś wyskoczy i mnie złapie. Nie wrócę do Azkabanu. –dodał i rzucił pierwszym zaklęciem. Odgłos uderzenia o ścianę odbił się po pustych korytarzach Lochów.
- Nie! – pisnęły trzy dziewczynki. Zaklęcie uderzyło w Hermionę, która stała najbliżej. Rozpoznała je bardzo dobrze. Jakby mogła zapomnieć, przecież dostała nim w tamtym roku. Expeliarmus. Poczuła charakterystyczny posmak krwi, która spływała z jej rozciętej wargi.  – Teraz widzisz, że nie kłamiemy?! Naprawdę chcemy pomóc! Gdyby ktoś z nami był na pewno już by wyskoczył zza ściany! – krzyknęła Pansy ze łzami w oczach. Co one zrobiły?! Znów wpakował się w jakieś kłopoty! Znów to Hermiona obrywa najbardziej.  Mężczyzna popatrzył na nie zdziwiony.
- Nie boicie się mnie? Przecież jestem zbiegłym zabójcą z Azkabanu.
- Nie wierzę w to. – dobiegł ich słaby głos dziewczyny. – Nie wierzę w to, że byłbyś w stanie zdradzić przyjaciół. Nie wyglądasz na takiego. – dodała po chwili i podniosła głowę. Z jej oczy płynęły łzy bólu. Nie bała się już. Tylko spotkanie ze ścianą nie było najprzyjemniejsze.
- Znacie jakieś wyjście z zamku do Wrzeszczącej Chaty? –zapytał opuszczając rękę. Wszystkie odetchnęły z ulgą.
- My nie, ale Mapa Huncwotów tak. – powiedziała Pansy i chciała podejść do Syriusza, jednak zrezygnowała, kiedy ten wymierzył w nią różdżkę. – Spokojnie. – powiedziała przerażona i wyciągnęła rękę z pergaminem w kierunku pana Łapy. Tym razem to on do niej podszedł i odebrał tak naprawdę swoją własność. Uśmiechnął się do dziewczyn i oddał im różdżki. Miona podniosła się z ziemi i również do niego podeszła po swoją własność.
- Przeprasza, ale gdyby było ryzyko, że ktoś odeśle cię do tego miejsca również byś tak postąpiła. – powiedział uśmiechając się do lokowatej przepraszająco. Dziewczynka od razu odwzajemniła uśmiech.
- Spokojnie, nic się nie stało.
- Jeżeli prawie zabił cie Bazyliszek to Expeliarmus faktycznie jest niczym. – mruknęła Ginny. Mężczyźnie mroczki stanęły w oczach.
- To Bazyliszek jest w szkole? –zapytał.
- Od jakiegoś czasu nie, bo Hermiona go zabiła. – odpowiedziała szybko Pansy.
- Zamknij się. – warknęła brązowowłosa Gryffonka. – To gdzie jest to przejście. – zapytała dla zmiany tematu. – Black nic nie odpowiedział, tylko zaczął iść przed siebie. Dziewczynki ruszyły za nim. Nie wychodzili z Lochów, tylko brnęli w nie dalej. W pewnym momencie mężczyzna stanął w miejscu i obrócił się w prawo. Przed nim stał posąg jakiegoś dziwnego zwierzęcia.  Łapa podszedł do niego i pociągnął za jedno ze skrzydeł. Posąg odsunął się otwierając jakieś przejście w ścianie. Uczennice popatrzyły na siebie niepewnie.
- Spokojnie w tunelu nic nam się nie stanie. – powiedział łagodnie Syriusz. – Co prawda w pewnym momencie będzie on bardzo wąski, ale chodziłem nim często, więc znam go praktycznie na pamięć. – dodał widząc, że pierwszą wypowiedzią chyba nie przekonał dziewczynek.
      We Wrzeszczącej Chacie nie było najprzyjemniej. Przedmioty znajdujące się w niej nie wyglądały na najnowsze, a ściany były mocno przemoknięte. Podłoga skrzypiała przy każdym kroku. Okna były małe, więc ilość światła wpadającego do pomieszczenia również nie była największa. Hermionie ciarki przeszły po plecach.
- To nie ja wydałem Lili i James ‘a. – zaczął Syriusz. – Nie zrobiłbym im tego. – dodał siadając na krześle i ukrywając twarz w dłoniach. Dlaczego nikt mu nie wierzył, przecież nie byłby w stanie zrobić czegoś takie przyjaciołom. Pouczył, jak z prawej i z lewej strony oplatają go dwie pary delikatnych rąk. Podniósł głowę. Dziewczynki, które go znalazły przytulały się do niego.
- Wierzymy ci. – powiedziała cichutko Luna, która siedziała po jego prawej stronie. – Mój tata powiedział, że ktoś taki, jak ty nie zdradziłby przyjaciół. – dodała.
- A tak w ogóle, to nie przedstawiłyście się. – powiedział, a lekki uśmiech pojawił się na jego zmęczonej twarzy. – I ciekawi mnie też, w jakich domach jesteście.
- Hermiona Granger, Gryffindor.
- Luna Lovegood, jestem Krukonką.
- Ginny Weasly, Gryffonka.
- Ja jestem Pansy Parkinson i jestem w Slytherinie. – powiedziała najciszej, jak się dało dziewczynka. Bała się, że kiedy Syriusz dowie się, do jakiego domu przydzieliła ją Tiara nie będzie już chciał z nią rozmawiać. Żałowała, że nie powiedziała jej, aby nie zwracała uwagi na zdanie jej rodziców. Chociaż, co ona mogła.
- Nie martw się. Przecież nie wszyscy Ślizgoni są tacy sami. Przecież ty możesz być inna. – dobiegł ją pocieszający głos Black ‘a. Podniosła głowę po woli głowę napotykając uśmiechnięte twarze przyjaciółek i mężczyzny.
        Rano, kiedy drzwi Wielkiej Sali otworzyły się one stały za jakimś posągiem. Na korytarzu zrobił się nie mały tłum. Wmieszały się w niego i w ten sposób uniknęły kłopotliwych pytań. Pansy powędrowała do grupy rozchichotanych Ślizgonek ze zniesmaczoną miną. Reszta dziewcząt udała się od razu do swoich Dormitoriów, żeby jak najszybciej wziąć prysznic i przebrać się w czyste ubrania.
    Na pierwszej lekcji, jaką była Obrona Przed Czarną Magią czwórka dziewcząt wręcz usypiała. Najgorzej miały Heriona i Ginny, ponieważ siedziały w pierwszej ławce, więc musiały się, jako tako trzymać. Jednak słabo im to wychodziło.
   Po dzwonku miały na chwilę zostać w klasie. Pomyślały, że już nie żyją. Za niewykonywanie poleceń dyrektora wylatuje się ze szkoły.
- Czy możecie mi powiedzieć, dlaczego wyglądacie, jakbyście całą noc nie spały i dlaczego akurat wtedy, kiedy wszyscy spali razem, a w szkole jest zabójca. – zapytał nauczyciel siadając na jednej z ławek. Przypadkowo okazało się, że akurat przy niej siedziały Hermiona i Ruda. Granger nerwowo przełknęła ślinę. Pierwszy raz nie wiedziała, co powiedzieć. Strach wzmógł się, kiedy przypomniała sobie o podejrzeniu, co d tego, że profesor jest Wilkołakiem. – Doczekam się odpowiedzi? – dodał, kiedy cisza panująca w Sali okazała się najlepszą odpowiedzią.
- Nie wiem, jak Parkinson, ale my spałyśmy razem ze wszystkimi, tylko było nam strasznie nie wygodnie. – powiedziała panna Granger po chwili namysłu. Wiedziała, że to najgorsza wymówka świata, ale nic nie przyszło jej do głowy.
- Tak, a mi się wydaje, że jednak kłamiesz. Możliwe, że w jakiś sposób znalazłyście sposób na rozdwojenie się i w czasie, kiedy wasze sobowtóry udawały was, wy latałyście po szkole za niejakim Syriuszem Blackiem. Dowodem na to może być na przykład twoja rozcięta warga. – powiedział wskazując różdżką na Mionę. No to już po nas. – pomyślały wszystkie w tym samym momencie. Spuściły głowy. – Mnie nie da się oszukać na jakieś podróbki. Przecież jestem nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią.- dodał patrząc na nie z politowaniem.
- Ale przecież wczoraj była pełnia. – wyrwało się Hermionie. Myślała, że już nie może być gorzej. Popatrzyła na Lupina, który zrobił się biały na twarzy.
- Co macie następne? – zapytał nauczyciel patrząc przed siebie.
- Transmutację. – mruknęły cicho.
- Idźcie do mojego gabinetu, a ja zaraz do was przyjdę. – rozkazał i wyszedł z Sali.
    Luna, Pansy i Ginny popatrzyły na Hermionę zdziwione. Nic nie rozumiały. Co z tego, że wczoraj była pełnia, przecież to profesor Lupin to nie profesor Trelawney, żeby obchodziło go, w jakiej fazie akurat znajduje się księżyc.
- Przepraszam, że wpakowała nas w kłopoty. – mruknęła Hermiona, kiedy stały już na korytarzu przed gabinetem nauczyciela.
- Spokojnie, Miona. Dobrze wiesz, że tak naprawdę każda z nas chciała tam wczoraj pójść. – powiedziała pocieszająco Ginny. Nikt nie zdążył już nic więcej powiedzieć, ponieważ profesor Lupin przyszedł i zaprosił je do swojego gabinetu.
       Było to średnich rozmiarów pomieszczenie, gdzie na samym środku stało biurko zrobione z jasnego drewna. Za nim były schody najprawdopodobniej prowadzące do sypialni profesora. Na prawej ścianie stał regał, a na nim cała masa książek. Z prawej strony biurka stała ogromna skrzynia. Podłoga była wykonana z ciemnego drewna, które kontrastowało z kolorem biurka. Dookoła lewitowały zapalone świeczki.
        Profesor usiadł za biurkiem i gestem ręki wskazał dziewczynką, aby uczyniły to samo, tylko po drugiej stronie. Chwilę się wahał, ale zadał pierwsze pytanie Hermionie.
- Jak się domyśliłaś? – dziewczynka na początku nie wiedziała, o co chodzi, ale szybko się domyśliła, że chodzi o jej przypuszczenia.
- A więc to prawda? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Tak, więc powiesz mi, skąd wiesz?
- Domyśliłam się, kiedy uświadomiłam sobie, że znika pan, kiedy akurat jest pełnia, raz w miesiącu. Do tego Nietoperz, przepraszam profesor Snape przerabia tematy związane z Wilkołakami i zadaje z nich prace domowe. – odpowiedziała cicho nie patrząc na nauczyciela.
- Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności dedukcyjnych. – przyznał. – Tak, zgadza się, jestem Wilkołakiem. Mam nadzieję, że nie powiecie o tym nikomu. Nie chciałbym, żeby z mojego powodu Hogwart opuściła duża ilość uczniów. – dodał po chwili namysłu. – Jednak nie po to się tu spotkaliśmy. Powiedzcie mi, co robiłyście wczoraj w nocy.
- ZnalazłyśmySyriuszaBlacka. – mruknęła niezrozumiale Pansy.
- Znalazłyśmy Syriusza Blacka. – powiedziała odważniej Luna. – Ale on nie jest mordercą i zdrajcą. – dodała szybko. – Ktoś go wrobił.
- Skąd ta pewność?
- Wystarczy z nim porozmawiać. – Hermiona była osobą, która od razu wiedziała, kiedy ktoś kłamie. Tym razem wiedziała na pewno, że Syriuszowi należy wierzyć.
- To dlaczego masz rozciętą wargę? – Miona odruchowo dotknęła wspomnianej części ciała.
- Na początku nie wierzył, że mamy dobre zamiary. – powiedziała spokojnie.
- Czy mógłbym z nim porozmawiać?
- Prosił, żeby nikogo nie przyprowadzać. – szepnęła Luna. Popatrzyły na Hermionę. No tak, znów ja jestem mózgiem całej naszej czwórki. – mruknęła w myślach dziewczynka.
- Jestem, byłem jego przyjacielem. – powiedział gorzko nauczyciel, kiedy w Sali zapanowała dłuższa cisza.
- Czyj  jeżeli zaprowadzimy pana do Łapy to nikomu pan nie powie, gdzie on jest? – zapytała Hermiona. Lupin uśmiechnął się i przytaknął głową.
     Właśnie skończyły się lekcje i dziewczynki siedziały w Pokoju Życzeń. Studiowały Mapę Huncwotów, ponieważ nie miały nic innego do roboty. Malfoy, Zabini, Nott i Higgs siedzieli w swoich prywatnych dormitoriach. Dyrektor chodził w tę i z powrotem po swoim gabinecie, a Snape robił jakiś eliksir w Klasie Eliksirów. Miona już od jakiegoś czasu podążała wzrokiem za swoim kotem, który biegał w te i z powrotem.
     W pewnym momencie zaczął za czymś biec. Kiedy Hermiona zobaczyła nazwisko poruszające się na mapie krew w żyłach jej zastygła, a twarz zrobiła się biała.
- On nie powinien nie żyć? – zapytała słabym głosem?
- Kto? – odpowiedziała zdziwiona Pansy i popatrzyła w miejsce, gdzie padał wzrok jej brązowowłosej przyjaciółki.  – Powinien. – dodała.
- KTO?! – krzyknęły w tym samym momencie Luna i Ginny.
- Petiegrew. – powiedziały razem Ślizgonka i Gryffonka.
- Idziemy z tym do Lunatyka. – mruknęła Hermiona. Wycelowała różdżką w pergamin. – Koniec psot. – wzięła papier, podniosła się i ruszyła w stronę wyjścia z Pokoju Życzeń. Nie miała zamiaru czekać ani chwili dłużej. Zastanawiała się, gdzie może być nauczyciel.
    Pognała do jego gabinetu. Zapukała mocno w drzwi. Musi go teraz zobaczyć, jak najszybciej. Jak się okazało pierwsze pomysły zawsze są najlepsze, ponieważ po około minucie siedziała już tam, gzie dziś rano.
- Co cię do mnie sprowadza Hermiono? – zapytał przyjaźnie nauczyciel.
- Petter Pettigrew jest w szkole.
- To niemożliwe, on nie żyje. – odpowiedział mężczyzna zdziwiony wyznaniem dziewczyny.
- Podobno Mapa Huncwotów nie kłamie. – powiedziała zdyszana Pansy. Miona była naprawdę wysportowana, więc jej koleżanki ledwo za nią nadążały.
- Pokaż mi ją.
     Od tego wydarzenia minęło już dosyć sporo czasu. Jutro zaczynała się przerwa świąteczna, więc na kolacji było mało osób. Hermiona tak, jak w tamtym roku zostaje na święta w Hogwarcie, jednak tym razem będzie miała towarzystwo, ponieważ rodzice Pansy jadą na wycieczkę gdzieś w góry i nie biorą ze sobą córki. Przyjaciółki postanowiły, że będą spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, a ułatwiał im to fakt, że nie licząc czterech Puchonów nikogo nie będzie.
    Jak wyglądało spotkanie Lunatyka i Łapy. Otóż na początku Syriusz nie był zbytnio zadowolony, że jego były przyjaciel, który Ne uwierzył, że jest nie winny chciał się z nim zobaczyć. Nie ufał mu, tak jak Remus w sprawie jego niewinności. Jedna w końcu zgodził się po jakimś czasie. oczywiście ich pierwsza rozmowa nie należała do najlepszych, ale po dwóch spotkaniach udało im się odzyskać dawną przyjaźń.
       Teraz Hermiona i Pansy siedzą razem w pokoju pierwszej. Nie wiedzą, co ze sobą zrobić, więc po prostu rozmawiają na neutralne tematy.
- Jutro jest Wigilia. – powiedziała Miona. Pansy, jakby posmutniała.
- Co z tego. Pewnie i tak nic nie dostanę. – odpowiedziała gorzko. Hermionie zrobiło się żal przyjaciółki. Była przyzwyczajona do rodzinnego spędzania świąt, nie tak, jak to było w domu rodziny Parkinsonów. I w pewnym momencie wpadła na genialny pomysł.
- Która godzina? – zapytała podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Dwunasta, a co? – odpowiedziała zdziwiona Ślizgonka.
- Poczekaj tu na mnie. – i nic więcej nie mówiąc wyszła z Dormitorium. Pognała w stronę gabinetu wicedyrektorki. Na miejscu powiedziała hasło do posągu, który chronił wejścia.
- Dzień dobry pani McGonagall, czy mogłabym wyjść na chwilę do Hogsmade. – zapytała.
- Dobrze wiesz, że dopiero od trzeciego roku nauki można wychodzić poza teren Hogwartu.
- Tak, ale chciałyśmy z Pansy kupić coś przyjaciołom pod choinkę. – mruknęła.
- No dobrze, ale weźcie ze sobą różdżki i wróćcie za jakieś dwie godziny. – odpowiedziała nauczycielka Transmutacji.

3 komentarze:

  1. Rozdział oczywiście wspaniały :) To opowiadanie wciągnęło mnie na maksa :D Hermiona jest po prostu genialna, zresztą tak jaki i jej przyjaciółki :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jak zwykle jestem późno. Ale ważne, że jestem. Rozdział jak zwykle bomba. Nieźle wybrnęłaś z tego utartego szlaku. Tworzysz coś nowego nie powtarzalnego. Oklaski na stojąco. Hermiona no po prostu jest rewelacyjna.
    Tym razem polecę Ci mój inny blog:
    http://dziewczyna-z-tajemnica.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietnie!
    Jedank moim zdaniem McGonagall za szybko sie zgodzila, ale co tam :D
    Cudo *.*
    Syriusz jest debesciak xD
    Rewelacyjnie wprowadzasz nowa akcje do opowoadania!
    Uwielbiam tw postacie!
    Ah, kocham bloga!
    Jutro doczytam reszte, bo musze sie pouczyc i wgl :(
    Pozdrawiam <3
    Dramione milosc-przez-przez-glupote.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń